Damian Gapiński: Pod butem FIM

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: żużlowiec
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: żużlowiec

Polski Związek Motorowy ma sześciu przedstawicieli w Międzynarodowej Federacji Motocyklowej. Nie ma to jednak żadnego przełożenia na korzyści dla Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

W ostatnich dniach informacją numer jeden było przyznanie BSI praw do organizacji Mistrzostw Świata Par. O tę samą imprezę od 2013 roku zabiegała polska firma One Sport, która zasłynęła między innymi z organizacji SEC. Ta decyzja FIM, to cios dla One Sport i policzek w twarz dla całego polskiego żużla.

Przedstawiciele firmy One Sport w oficjalnych wypowiedziach podkreślają, że nie mają żadnych pretensji do władz Polskiego Związku Motorowego. Tak mówią, bo inaczej im nie wypada. Co mają powiedzieć? Prawdę, która brzmi, że PZM nie zrobił nic, aby pomóc polskiej firmie przejąć zapomnianą imprezę i zrobić z niej taki sam markowy produkt jak SEC? Oczywiście prawda jest taka, że to prywatny biznes i PZM nie musi się w to mieszać. Ale BSI to też prywatna firma, za którą stoi jednak silne lobby w ramach FIM. Co więcej PZM ma w tej chwili więcej wspólnego z BSI (poprzez organizację GP na stadionie Narodowym), niż z firmą One Sport. Prezes naszego związku w okresie, kiedy firma One Sport rozpoczęła swoją działalność nie widział nawet potrzeby spotkania i omówienia ewentualnej koncepcji rozwoju żużla. Dostrzega ją jedynie przewodniczący GKSŻ - Piotr Szymański, który będzie współpracował z One Sport przy eventach dotyczących reprezentacji Polski.

Aby dokładnie zapoznać się z układami panującymi w FIM, należy cofnąć się do roku 2013. Już wtedy firma One Sport zaproponowała, aby SBPC były oficjalnymi Mistrzostwami Świata Par. Zaprezentowano koncepcję i rzucono pewne kwoty. Ta wyjątkowo nie spodobała się jednemu z członków FIM, który był związany z firmą BSI. Nie tylko blokował on pomysł powstania MŚ par, ale także był bardzo przeciwny temu, aby One Sport w ogóle miał jakiś związek z imprezami, w których mogą uczestniczyć zawodnicy startujący w Grand Prix (dotyczyło to także SEC - opisywaliśmy ten problem szeroko na naszych łamach - przyp. redakcja). FIM idąc na kompromis dał firmie One Sport możliwość organizacji SBPC zaznaczając jednocześnie, że nikt nie otrzyma praw do MŚ par. Tak było do przełomu 2015 i 2016 roku. Wówczas firma One Sport niespodziewanie, bez żadnej zapowiedzi otrzymała komunikat, że MŚ par będą organizowane przez BSI. Bez informacji, że zamierza sprzedać prawa do tej imprezy. Bez możliwości złożenia oferty nie tylko przez One Sport, ale także innych firm zajmujących się promocją żużla. W ten sposób firma, która z SEC i SBPC - imprez niechcianych zrobiła produkt, o organizację którego każdego roku zabiegają dziesiątki ośrodków, została pominięta. FIM podobnie jak w poprzednich latach nie postawił na rozwój żużla, tylko na załatwienie interesu w grupie dobrze znajomych osób.

Andrzej Witkowski (wiceprezydent), Michał Rutkowski (trial), Michał Sikora (enduro), Piotr Szymański (wyścigi torowe), Wojciech Stępniewski (wyścigi torowe) i Marek Małecki (komisja sędziów) - to nasi przedstawiciele w Międzynarodowej Federacji Motocyklowej. Co z tego ma polska federacja? Oprócz prywatnych splendorów wyżej wymienionych panów - nic. Dla porównania federacja brytyjska ma tych przedstawicieli ponad 20. Oczywiście nasi przedstawiciele mogą powiedzieć, że nie mają bezpośredniego przełożenia na FIM. Ale mogą tworzyć lobby, które Brytyjczycy mimo agonii żużla w tym kraju stworzyli. To samo lobby, które początkowo niszczyło zabiegi Leszka Demskiego w zakresie wprowadzenia do obiegu jego tłumika. W tym zakresie polski sędzia miał zakaz wypowiedzi dla mediów. Mógł wszak zagrozić i tak wątpliwej reputacji naszych przedstawicieli w międzynarodowych strukturach. Polacy zaakceptowali fakt, że są jedynie przystawką dla FIM, która trzyma ich pod butem i w każdej chwili może nadepnąć. Wystarcza im opinia, że to Polska jest aktualnie mekką speedwaya i to u nas jest najsilniejsza liga świata. Anglicy już dawno poszli po rozum do głowy. Zamiast tworzyć i rozwijać żużel, wolą robić imprezy, za które zapłacą… Polacy.

Damian Gapiński

Źródło artykułu: