Żużel to jego życie. Jak Jason Doyle z ligowego wyrobnika stał się gwiazdą

Drabina, po której wspinał się do światowej czołówki Jason Doyle była długa i w niektórych miejscach posiadała wyłamane szczeble. Australijczyk musiał więc wyjątkowo się sprężyć, by dojść na samą górę.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski

Jason Doyle, aktualnie piąty zawodnik świata, od nadchodzącego sezonu reprezentant Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra. Pod koniec minionego roku otarł się o trwałe kalectwo uczestnicząc w koszmarnym karambolu podczas finałowego wyścigu w Grand Prix Australii. Etihad Stadium w Melbourne opuszczał na noszach, stwierdzono złamanie kręgu C7 (znajduje się w odcinku szyjnym) oraz przebite płuco.

Gdy tylko odzyskał świadomość, myślał o tym, by jak najprędzej wrócić do zdrowia i rozpocząć przygotowania do kolejnego sezonu. W Internecie pochwalił się zdjęciem ze szpitalnego łóżka. Cały posiniaczony trzymał kciuk uniesiony w górę i szczerzył zęby. To przecież nie pierwszy raz, gdy żużel dosłownie daje mu w kość. Australijska mentalność optymisty nie pozwoliła mu zwątpić. - Na moje szczęście nic nie pamiętam, więc nie będę miał psychicznej blokady, gdy wrócę na tor - mniej więcej tak można streścić jego słowa po feralnej kraksie.

Wytrwałość, cierpliwość, trwanie w pasji i przede wszystkim ciężka praca. Gwiazda Jasona Doyle'a rozbłysła dość późno. W 2016 roku skończy 31 lat. Wrota do panteonu, w którym zasiada czołówka światowa otworzył raptem 2 lata temu.

Wychowany na brytyjskim gruncie

Jason Kevin Doyle urodził się 6 października 1985 roku w Newcastle. Nie na Wyspach Brytyjskich, lecz w stanie Nowa Południowa Walia, szóstym pod względem liczby ludności mieście w Australii. Przygodę ze sportami motorowymi rozpoczął bardzo szybko, bowiem już w wieku 3 lat dosiadał malutką motorynkę, o czym informuje na swojej stronie internetowej. I tak zżył się z motocyklami. Stały się jego życiową pasją, a pomysłem na życie żużel.

Doyle wchodził w poważne ściganie w momencie, gdy Australijczycy mieli kim chwalić się na międzynarodowych arenach. Fundamentami reprezentacji byli Jason Crump, Leigh Adams, czy Ryan Sullivan. Za nimi natomiast ustawiła się grupa młodych, głodnych sukcesów zawodników z nowego pokolenia. Troy Batchelor, Chris Holder, a chwilę później Darcy Ward. To były najgorętsze nazwiska nieopierzonych Kangurów, którzy przebojem wdzierali się do elity.

Tymczasem gdzieś tam pośród nich swoje żużlowe umiejętności szlifował Jason Doyle. W wieku 20 lat, w 2005 roku zdobył wicemistrzostwo stanu, z którego pochodzi, czyli Nowej Południowej Walii. Rok później na jego szyi zawisnął już złoty medal tych rozgrywek, lecz nie oszukujmy się, stawka tych zawodów nie jest powalająca.

Dobre występy w ojczyźnie stały się dla Jasona Doyle'a trampoliną do jazdy na Wyspach Brytyjskich. Z reguły jest to druga ojczyzna dla Australijczyków i to tam na poważnie rozpoczynają przygodę z żużlem. W 2005 roku Doyle trafił do kuźni australijskich talentów - Isle of Wight Islanders. Miał też epizod w Poole Pirates, gdzie na dłużej przeszedł rok później.

Przez kilka sezonów Australijczyk nabierał doświadczenia ścigając się na brytyjskich torach, jednak mimo młodego wieku nie odnosił tak spektakularnych sukcesów jak jego rówieśnicy, nie licząc brązowego medalu w indywidualnym juniorskim czempionacie w jego ojczyźnie w 2006 roku. Powoli zaczynała przylegać do niego łatka ligowego rzemieślnika, solidnego żużlowca, jednak nienależącego, a raczej nieaspirującego do światowej czołówki. W 2008 roku nadszedł czas na starty w Polsce. Wówczas Doyle miał już 23 lata. Jego pierwszym klubem nad Wisłą był Kolejarz Rawicz, a więc ośrodek od lat rywalizujący w niższych ligach. O Doyle'a nie zabiegały potęgi, jak w przypadku Batchelora, który jazdę w naszym kraju zaczął w Unii Leszno, Holdera (Atlas Wrocław), czy Warda (Unibax Toruń). Tymczasem Doyle nie tylko rozpoczął starty w Polsce w Rawiczu, ale pięć lat później wrócił w tamte strony.
Jason Doyle (kask czerwony) podczas debiutu w lidze polskiej w 2008 roku. Australijczyk zdobył 8 pkt. (1,3,3,w,1,t), a Kolejarz przegrał z GTŻ Grudziądz 43:47 Jason Doyle (kask czerwony) podczas debiutu w lidze polskiej w 2008 roku. Australijczyk zdobył 8 pkt. (1,3,3,w,1,t), a Kolejarz przegrał z GTŻ Grudziądz 43:47
Zanim jednak do tego doszło, Doyle po średnim w jego wykonaniu sezonie w barwach Niedźwiadków (średnia biegowa 1,405 w 8 meczach) przeniósł się do gnieźnieńskiego Startu. I wówczas, gdy wydawało się, że w drużynie Orłów rozwinie skrzydła, napotkał na pierwszy nadpiłowany szczebel drabiny, który przystopował jego marsz ku górze. W styczniu 2009 w Indywidualnych Mistrzostwach Australii zanotował upadek. Konsekwencje? Operacja lewego ramienia i kilkumiesięczna przerwa. W efekcie ówczesny 24-latek stracił niemalże cały rok. Gnieźnianie nadal wierzyli w jego umiejętności i pozostawili w swoich szeregach na kolejny sezon. W 2010 roku Australijczyk jednak tylko dwukrotnie przywdział plastron Startu. Nie zachwycił - średnia 1,333, choć był ważnym ogniwem zespołu w wygranym w Grudziądzu meczu 46:44. Zdobył wtedy 9 punktów i bonus.

Przełom

W 2011 roku Jason Doyle skończył 26 lat. W Polsce nie zasłynął niczym szczególnym, a wręcz przeciwnie, dla części polskiej publiki był nawet postacią anonimową. Bardziej rozpoznawalny był w Elite League, lecz też nie był gwiazdą tamtejszych rozgrywek. Któż by wówczas przypuszczał, że wielka kariera dopiero przed nim. W Polsce jednak nadal pojawiał się sporadycznie. Nawet w 2013 roku, kiedy to wrócił do Kolejarza Rawicz i sygnalizował wysoką formę, wystąpił w jedynie trzech meczach. Już wtedy notował pokaźne zdobycze w Elite League zadebiutował w reprezentacji Australii podczas Drużynowego Pucharu Świata. W końcu nadszedł rok 2014. Wykazującego zwyżkę formy Doyle'a dostrzegł Witold Skrzydlewski z Orła Łódź.

(Ciąg dalszy na następnej stronie)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×