Leigh Adams - niekoronowany król cz. III

PAP / Adam Ciereszko   / Na zdjęciu: Leigh Adams
PAP / Adam Ciereszko / Na zdjęciu: Leigh Adams

Leigh wraz z Philem odwiedzał wielokrotnie Brisbane, Alice Springs czy Perth. Żużlowców łączyła relacja mistrz - uczeń, a Crump dzielił się z Adamsem hektolitrami doświadczenia zdobytego w Europie.

W tym artykule dowiesz się o:

- Pewnego piątkowego wieczoru mieliśmy zawody w Sydney, więc w trasę wyruszyliśmy już w czwartkowe popołudnie - opowiada legendarny jeździec leszczyńskich Byków. - Po drodze zatrzymaliśmy się w miejscowości Hay, skąd bezpośrednio udaliśmy się na turniej, po czym wsiedliśmy w samochód i całą noc jechaliśmy do Brisbane, gdzie w sobotę wieczorem znów się ścigaliśmy. Stamtąd natomiast ruszyliśmy z powrotem do Mildury, co wiązało się z osiemnastogodzinną przejażdżką - dodaje. Życie żużlowca to nieustanne podróże, ale wojaże, o których opowiada Leigh, są w stanie wykończyć nawet najbardziej odpornych na zmęczenie śmiałków. Co ciekawe, cały ten maraton za kółkiem Phil musiał pokonać do spółki ze swoim kolegą, bowiem skomplikowane ubezpieczenie pojazdu nie pozwalało prowadzić Adamsowi, który był świeżo upieczonym kierowcą.

Uzyskanie wymarzonego prawa jazdy przez młodzieńca z Mildury to zresztą odrębna historia. W stanie Wiktoria, żeby legalnie zdobyć "prawko", trzeba mieć ukończone osiemnaście lat. W pobliskich stanach, Południowej Australii i Nowej Południowej Walii, próg ten jest jednak o dwanaście miesięcy niższy, w związku z czym wielu młodych mieszkańców Wiktorii próbuje się tam zameldować, byle tylko móc wcześniej przystąpić do egzaminu. Leigh na szczęście nie musiał w tym celu podejmować żadnych desperackich kroków, gdyż miał przyjaciół w Nowej Południowej Walii. Ci zabrali chłopaka na miejscowy posterunek policji, gdzie trzeba było tylko dopełnić formalności. - Nawet wtedy wymagania egzaminacyjne były w Australii o wiele mniej rygorystyczne niż w Europie - wspomina ze śmiechem Leigh. - Po prostu udaliśmy się na przejażdżkę. Totalny luzik niemający nic wspólnego z tym, co jest w dzisiejszych czasach.

Zdobycie prawa jazdy nie kosztowało nastoletniego "Kangura" zbyt wiele wysiłku, ale za to wojaże po australijskich owalach stanowiły dla niego prawdziwe wyzwanie. Dziś żużlowcy czują dodatkowy przypływ adrenaliny, kiedy przychodzi im rywalizować na torze bez dmuchanych band, a pod koniec lat osiemdziesiątych na Antypodach ciężko było znaleźć taki, którego nie otaczało... betonowe ogrodzenie! Adams do dziś wspomina zawody w Newcastle na arenie przeznaczonej do wyścigów samochodowych. Jako szesnastolatek "kaleczył" tam jazdę totalnie i wywalczył tylko 5 punktów. Co ciekawe, niedługo później na krótkim owalu w Appin okazał się najlepszy. Pierwszy sezon w "dorosłym" speedwayu był jednak dla chłopaka z Mildury tak naprawdę dopiero nauką żużlowego rzemiosła. Młodzieniec śmigał na replice motocykla Hansa Nielsena - jednego ze swoich idoli.

- W pierwszym sezonie podpatrywał "Crumpiego", a w następnym już regularnie go pokonywał - Joan Adams wraca pamięcią do wyczynów swojego młodszego syna. - Gdy zaczynał wśród seniorów, był jeszcze bardzo niski. Myślałam sobie wtedy: "Ojejku, mój mały chłopiec na takim wielkim motocyklu". Podczas jego debiutanckich zawodów w Mildurze umieścili go w grupie "B". Wygrał. Ściganie u nas odbywało się co tydzień, więc następnym razem Leigh wystąpił już w grupie "A". Niektóre tory wydawały się przerażające i posiadały betonowe bandy zabezpieczone jedynie ogromnymi oponami, przystosowanymi dla traktorów.

Leigh zapowiadał się na co najmniej solidnego żużlowca, ale nie czuł się jeszcze gotów na wyjazd do Europy, gdzie speedway był sportem gwarantującym godziwy zarobek. W związku z tym rozpoczął praktyki zawodowe jako mechanik w lokalnej firmie G.E.M.B. Trucks. Syn poszedł więc w ślady ojca, który od szesnastu lat pracował w tym zawodzie. - Byłem całkiem niezłym pracownikiem, a robota ta sprawiała mi frajdę - wspomina. - Wracałem do domu ze smarem we włosach i nigdy nie mogłem domyć rąk. Zasuwałem na pełnych obrotach, nie obijałem się. Tata zawsze mi powtarzał: "Zamiast siedzieć, umyj podłogę lub wyczyść narzędzia". Lubiłem to, ale po powrocie do domu wyglądałem jakbym tarzał się w g... Praca sprawiała mi przyjemność, bo ciągle działo się coś ciekawego i mogłem wjeżdżać ciężarówkami do garażu i wyjeżdżać nimi z niego.

Pracodawca Adamsa juniora należał do wyrozumiałych ludzi, dlatego pozwalał mu łączyć obowiązki zawodowe z karierą żużlowca. Dzięki temu Leigh nie miał problemów z treningami oraz wyjazdami na zawody. W pierwszym sezonie na "pięćsetce" syn Johna i Joan zajął drugie miejsce w mistrzostwach stanu Wiktoria, ustępując tylko słynnemu Philowi Crumpowi. Dzięki temu chłopak dostał się do finału krajowego czempionatu seniorów w Murray Bridge, gdzie jako najmłodszy jeździec w stawce uplasował się na ósmej pozycji. To był rok 1988 - ten sam, w którym Leigh na owalu w Adelajdzie wywalczył złoty medal mistrzostw Australii U21. Tuż za siedemnastolatkiem z Mildury uplasowali się Scott Norman i Craig Boyce. Z tym drugim Adams stoczył fascynujący pojedynek w wyścigu szóstym, kiedy to żużlowcy zmieniali się na prowadzeniu aż do ostatniego okrążenia.

Debiutancka kampania Leigh w "dorosłym" speedwayu to głównie nauka, ale już w swoim drugim sezonie młody zawodnik zrobił ogromny krok naprzód. - Mój brat Brian, który jest nauczycielem, działał również w klubie motocyklowym - opowiada John Adams. - On zrobił wiele dla promocji żużla i wziął Leigh pod swoje skrzydła. Został jego menadżerem i pozyskał sponsorów. Miał dobrą gadkę i załatwił wsparcie na kombinezon oraz motocykl. Uczył też mojego syna jak rozmawiać ze sponsorami i co robić, żeby zdobyć ich zaufanie - dodaje. Firma Chem-mart wspomogła młodego żużlowca kwotą dziesięciu tysięcy dolarów australijskich, co pozwoliło na zakup nowej maszyny, której sercem był nowiutki silnik marki Godden. Przesiadka ze starego sprzętu na fabrycznie nowe cacko stanowiła symboliczne przekroczenie granicy pomiędzy amatorstwem a profesjonalizmem.
[nextpage]
Postępy czynione przez urodzonego w Mildurze jeźdźca bacznie obserwował słynny Neil Street, pełniący wówczas funkcję menadżera Poole Pirates - zespołu występującego w lidze brytyjskiej. "Streetie", jak niego wołano, był również teściem Phila Crumpa, a w przeszłości znakomitym żużlowcem. Mężczyzna doskonale znał się na speedwayu. Wiedział, którzy z młodych Australijczyków są materiałami na zawodników wysokiej klasy i potrafił dobrze wybrać moment, w którym dany jeździec powinien spróbować swoich sił na Wyspach. Crump senior już co najwyżej bawił się speedwayem, a Billy Sanders popełnił samobójstwo, więc mieszkańcy Antypodów potrzebowali nowego idola. - Neil powiedział nam, że Leigh jest już gotowy do wyjazdu i może śmiało pakować walizki, jeśli tylko tego chce - mówi John Adams. - Rozmawialiśmy o tym, ale nasz syn odbywał wtedy praktyki jako mechanik.

Street jednak nie odpuszczał. Dzwonił do Leigh i przekonywał, że włodarze Piratów są skłonni opłacić mu lot do Anglii, żeby tylko zobaczyć go w akcji. Dziś Adams zdaje sobie sprawę z tego, że nikt w ciemno nie płaciłby za przelot jakiegoś dzieciaka z Australii. - To normalne, że już w momencie przesiadki na "pięćsetkę" zaczynasz myśleć o wyjeździe na Wyspy - tłumaczy. - Oni nie byli idiotami, więc "chcemy ci się tylko przyjrzeć" oznaczało w ich języku "przyleć, to podpiszemy kontrakt". Wtedy jednak nie potrafiłem w ten sposób połączyć faktów. Nie zastanawiałem się nad papierkologią, nie analizowałem tego. Interesowało mnie tylko to, że mogę wyjechać z kraju i się ścigać.

Piraci z Poole nie byli jedynym brytyjskim klubem, któremu zależało na pozyskaniu utalentowanego "Kangura" z Mildury. Zawodnikowi przypatrywał się również zespół Wimbledon Dons, mający w swoim składzie Todda Wiltshire'a - rodaka Leigh, który w ciągu roku na Wyspach poczynił olbrzymie postępy. Z drugiej jednak strony w szeregach Poole Pirates ścigali się Craig Boyce oraz bracia Tony i Steve Langdonowie, a Londyn jawił się Adamsowi jako miasto ze zbyt dużą ilością pokus czyhających na młodego sportowca. Bijąc się z myślami, chłopak wybrał ostatecznie ofertę Neila Streeta. Lokalny pracodawca Leigh na szczęście okazał się na tyle wyrozumiały, że pozwolił mu wziąć urlop na czas pobytu w Wielkiej Brytanii. Adams przez miesiąc mieszkał u "Streetie'go", a część czasu spędzał również z Philem Crumpem, który został zaproszony na mecz Reszta Świata vs USA. Gdy natomiast starszy kolega odleciał na rewanż do Kalifornii, pieczę nad Leigh sprawowała żona Phila - Carole.

Aklimatyzacja aklimatyzacją, ale w karierze żużlowca nie ma miejsca na bezczynność, więc młody "Kangur" został wzięty w obroty już dwadzieścia cztery godziny po przybyciu na Wyspy. 16 sierpnia 1988 roku, tuż przed meczem National League pomiędzy Poole Pirates a Middlesbrough Bears, młodzieńca z Mildury zaprezentowano kibicom na Wimborne Road. Po spotkaniu Adams wykonał kilka treningowych okrążeń toru, po czym włodarze postanowili wstawić go do składu juniorskiej drużyny na najbliższe wyjazdowe starcie z Areną-Essex. Leigh wykorzystał szansę, wygrał oba swoje wyścigi, a jego team zwyciężył 23:6. Następnie przyszły dwa starcia przeciwko Exeter i mecz z Rye House, kiedy to Adams kontynuował zwycięską passę. Eksperci byli pod wrażeniem umiejętności młodego Australijczyka, który prezentował o wiele dojrzalszy styl jazdy niż jego rówieśnicy.

- Jestem zadowolony z tego, co zaprezentowałem przez ten miesiąc w lidze juniorów. Chciałbym jednak przekonać się jak będę się spisywał w pierwszym zespole. Mój cel na przyszły sezon w Poole to średnia na poziomie 8 lub 9 punktów. Oczywiście moim marzeniem jest zdobywanie średnio 10 "oczek", ale w zasadzie wszystkie tory będą dla mnie zagadką, więc zakładanie sobie takiego celu byłoby mało rozsądne - mówił Leigh tuż przed planowanym powrotem do ojczyzny. Phil Crump miał tymczasem trochę inne plany i zabrał chłopaka ze sobą do Long Beach na finał drużynowych mistrzostw świata, w którym rywalizowały reprezentacje USA, Danii, Szwecji oraz Anglii. Zwyciężyli Duńczycy z dość wyraźną przewagą nad gospodarzami, ale nie to było najciekawsze. Po zawodach odbyła się bowiem suto zakrapiana piwem impreza, na której pojawili się czołowi jeźdźcy globu. - Nigdy tego nie zapomnę, bo mieli tam wielkie kosze wypełnione lodem i Budweiserem - dodaje Adams. - Ja miałem jednak tylko siedemnaście lat i nie mogłem pić. W Ameryce wolno to robić dopiero po ukończeniu dwudziestego pierwszego roku życia.

Nastoletni Leigh Adams miał w sobie trochę naiwności nakazującej mu podpisać kontrakt z Piratami po tym jak klub ten opłacił jego przelot do Anglii, ale jednocześnie był bardzo dojrzałym młodym człowiekiem, który dzielił przez cztery wszystkie pochwały, które na niego spływały. Zdawał sobie sprawę z tego, że jego żużlowa przyszłość wcale nie musi być usłana różami, i że być może nie sprawdzi się w seniorskiej lidze i wróci do ojczyzny miesiąc lub dwa po debiutanckim występie na Wyspach. "Kangur" bacznie obserwował poczynania swoich rodaków i widział, że z jednej strony Craig Boyce, Todd Wiltshire i Craig Hodgson sobie poradzili w lidze brytyjskiej, a z drugiej Nigel Tremelling okazał się zbyt słaby dla włodarzy Poole Pirates. Choć Leigh na zawodach w ojczyźnie potrafił w eleganckim stylu objechać swojego mentora, Phila Crumpa, to w grudniu 1988 roku nie był jeszcze w stu procentach pewien czy parafowanie kontraktu z Piratami to dobry pomysł. Cały czas miał wątpliwości czy jest gotów na opuszczenie Australii, a zawód mechanika gwarantował mu przecież całkiem niezłe pieniądze.

W czasach bez wyszukiwarki Google młody człowiek, który nie wiedział co zrobić ze swoim życiem, najczęściej udawał się po poradę do rodziców. Tak też postąpił Leigh. - Złap byka za rogi, sprawdź jak sobie poradzisz, a jeśli nie będzie ci szło wystarczająco dobrze, to zawsze możesz wrócić. Metryka nie ma żadnego znaczenia, bo nawet w wieku czterdziestu lat możesz pójść do koledżu i się przekwalifikować - usłyszał wtedy od ojca. John Adams widział, co mówi. Byłby skończonym głupcem doradzając inaczej synowi, który na początku 1989 roku zakończył trzynastoletnią dominację Phila Crumpa w indywidualnych mistrzostwach stanu Wiktoria. Dzieciak z Mildury miał papiery na jazdę i już wkrótce mógł być nowym idolem australijskich fanów speedwaya.

Koniec części trzeciej. Kolejna już w najbliższą niedzielę.

Bibliografia: Sunraysia Daily, Daily Echo, Swindon Advertiser, Leigh Adams i Brian Burford - Leigh Adams: The Book.

Poprzednie części:
Leigh Adams - niekoronowany król cz. I
Leigh Adams - niekoronowany król cz. II

Źródło artykułu: