- W Polsce nie ma Polskiego Związku Żużlowego, tylko jakaś Główna Komisja Sportu Żużlowego, która w decydujących momentach o niczym nie może samodzielnie zadecydować, bo wszystko leży w gestii PZM. Ten zaś żużla nie traktuje priorytetowo. O wizerunku polskiego speedwaya powinni decydować tak zwani "promotorzy", którzy wkładają swoje pieniądze i ponoszą ryzyko tak jak na przykład jest w Anglii. I nie prezesi... Nic więcej na ten temat nie powiem... Dlaczego nie podejmujemy rozmów z PZM? Uważam, że może przyjdzie taki czas dla obu stron. Nie chcemy również, aby nasza idea była wciągana w mało nowoczesne struktury zarządzania. Opracowujemy również nowy regulamin Polskiego Związku Speedwaya, który ma być jak katechizm i zawierać maksymalnie 20 stron - mówił rok temu w rozmowie z naszym serwisem Sławomir Walczak.
W ostatnim czasie podjęto próbę przekonania prezesów klubów ligowych do idei powołania PZS. Nie przyniosła jednak spodziewanych efektów. - Mam takie chwile, w których nie chciałbym się dalej tym sportem interesować, a z drugiej strony jest to mój ukochany sport od dziecka, którego nie mogę zostawić. Mam jednak wrażenie, że otaczają mnie niepoważni ludzie. Żużel może być ciekawy i bezpieczny. Wydawało mi się, że rozsądek pokieruje sprawą. Stało się inaczej. To jest przykre. Zostałem przez pana Szymańskiego zaproszony na spotkanie do Grudziądza. Odniosłem wrażenie, że niektórzy prezesi pieniędzy nie mają, a rzucają się z motyką na słońce. Być może warto dać sobie spokój i poczekać na rozwój sytuacji. Od dna będzie po prostu łatwiej się odbić. W prywatnych rozmowach prezesi nie mają problemów, żeby wyrazić swoje prawdziwe zdanie na temat obecnej sytuacji. Jak przychodzi do konkretnych działań, to każdy z nich się wycofuje. Jestem pewien, że się boją. Chociażby tego, że zostaną zawieszeni. A skoro nie ma chętnych, to z kim mam założyć stowarzyszenie? Ruch należy do prezesów. Do momentu kiedy nie będą chcieli zmian, to one nie nastąpią. Muszą stanowić jedność - wyjaśnił Walczak.
Idea powołania do życia PZS przynajmniej na ten moment upadła. - Próbowałem umówić się na spotkanie z prezesem Witkowskim. Niestety nie było mi to dane. Przecież tutaj nie chodzi o to, aby konkurować z PZM. Chodzi o wyodrębnienie żużla i oddanie w ręce podmiotu, któremu będzie leżała na sercu ta dyscyplina, która moim zdaniem jest w kryzysie. Tego zdania prezesi jednak nie podzielają. Na spotkaniu w Grudziądzu na moją sugestię, że w żużlu nie dzieje się najlepiej, pan Fiałkowski powiedział, że ich obrażam. Skoro zatem jest tak dobrze, to ja się wycofuję z tego pomysłu - zakończył Sławomir Walczak.
Sławomir Walczak reaktywował żużel w Łodzi w 1992 roku. Obecnie propaguje nowe silniki Jawy.
Bo to teraz "Fiał ... trzęsie GKSŻ -tem. ! Czytaj całość