Jubileusz Sławomira Drabika. To już pół wieku
6 lutego 2016 roku to szczególna data dla Sławomira Drabika. Tego bowiem dnia obchodzi on swój piękny jubileusz. Jedna z najbardziej barwnych postaci w środowisku żużlowym kończy już 50 lat.
- Jakie tory sprawiają panu największe kłopoty?
- Kwadratowe (w innej wersji: zaminowane).
- Jak się dzisiaj panu jechało?
- Prosto a potem trochę w lewo.
- Jak pracował pana sprzęt?
- Bruum brrruuum bruuuum.
Dziennikarze nigdy nie mieli z nim łatwo. Sławomir Drabik, gdy był jeszcze czynnym żużlowcem, potrafił bardzo szybko "zgasić" swojego rozmówcę i beztrosko odejść, po drodze figlując komuś napotkanemu dowcip. Nawet teraz, kiedy prowadzi karierę swojego syna i wręcz od jego roli oczekuje się większej powagi, sypnie żartem z kapelusza. Przychodzi mu to bardzo łatwo, bo taki już jest. Taki ma styl, taki się urodził, a przed kamerami z pucharami w rękach nie udawał luzaka.
Zdobył ich wiele. Mistrzostwa w krajowych, czy międzynarodowych rozgrywkach, indywidualne czempionaty, wór punktów na ligowych podwórkach. Są też takie sukcesy, których nie da się sklasyfikować w tabelach, mianowicie powroty do czarnego sportu po uporaniu się z przeciwnościami losu. Jak wtedy, gdy przeszło 20 lat temu za jazdę pod wpływem alkoholu odebrano mu prawo jazdy i skazano na sportową banicję (wedle ówczesnego regulaminu bez prawa jazdy nie wolno było jeździć na żużlu). Prywatnie stwierdza: - Wiesz, mówili mi, że to już po Drabiku. Pomyślałem sobie, że im pokażę. I pokazał. Po blisko rocznym rozbracie ze speedwayem sięgnął po Indywidualne Mistrzostwo Polski, Drużynowe Mistrzostwo Polski i awansował do cyklu Grand Prix. Chyba nie trzeba nic więcej dodawać?
Sławomir Drabik nie poddał się również wtedy, gdy poważnie ucierpiało jego ciało. A zaliczył, jak on zwykł je nazywać, trzy potężne dzwony. W Opolu w 1998 roku, w czeskim Slanym w 2004 i w jego Częstochowie w 2007. Pokiereszowany kręgosłup, żebra, barki. Po wypadku w Czechach opowiadał: - Lekarz we Wrocławiu po obejrzeniu badań nie chciał mnie do kriokomory wpuścić. Mówił, że to niemożliwe. Spytał: "jak ty w ogóle żyjesz?".
W swojej przygodzie z żużlem startował nie tylko w Częstochowie, ale też w Pile, Opolu, Wrocławiu, Tarnowie i Rybniku. Oczywiście najwięcej lat spędził we Włókniarzu. Po dziś dzień fani go oblepiają, a ci, którzy pamiętają trudne czasy i jego wierność klubowym barwom, wręcz kłaniają w pas. Bo Sławomir Drabik pochodził z pokolenia, dla którego na pierwszym miejscu nie stała kasa. I choć taką go mamiono, zostawał we Włókniarzu, będąc jego liderem i ostatnim przy wypłacie. Irracjonalne.
A sam jubilat? - Zawsze powtarzałem, że nie należy patrzeć na datę. To jak się czujesz jest najważniejsze. Ty masz być w formie, zadowolony, uśmiechnięty, "coco jumbo" i do przodu.
A więc Sławku, wszystkiego najlepszego! I trzymamy za słowo, że drugą młodość będziesz przeżywać dopiero w wieku 80 lat.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>