GKSŻ nie jest od szkolenia, ale dajemy na to pieniądze. Bronią nas fakty
Wiele osób ubolewa nad sytuacją polskich juniorów i twierdzi, że należy wręcz bić na alarm, bo tak źle dawno nie było. Czytając wypowiedzi niektórych ludzi, można dojść do wniosku, że jest naprawdę dramatycznie, a winę ponosi centrala, która nie robi nic, by to zmienić. Jako GKSŻ nie zamierzamy jednak odpowiadać na krążące w przestrzeni publicznej opinie. Wolimy dyskutować na podstawie faktów. A te nas akurat bronią.
Po pierwsze należy zauważyć, że szkolenie zawodników nie jest rolą żużlowej centrali. Nie możemy prowadzić dzieci od początku ani spowodować, że później będą zdawać licencje pod naszym szyldem. Od tego są kluby, które powołują w tym celu szkółki. My jesteśmy tylko od nadawania licencji. I teoretycznie na tym nasza rola mogłaby się skończyć. W praktyce jest jednak zupełnie inaczej, bo wbrew obiegowemu przekonaniu, wydajemy sporo pieniędzy na kwestie szkoleniowe. To nie jest tylko pusty frazes. Proszę spojrzeć na konkrety:
W 2015 roku odbywały się zawody mini żużla (250cc, 125cc, 85cc). Młodzi zawodnicy rywalizowali w Bydgoszczy, Częstochowie, Gdańsku, Rybniku, Toruniu i we Wrocławiu. Rozegrano 12 rund IMP, siedem rund PPPK i pięć DMP. W rywalizacji wzięło udział łącznie 24 żużlowców. Do każdych zawodów GKSŻ dopłaciła 1500 zł. Poza tym, odbywały się imprezy Gold Trophy 250cc,125cc i 85cc, a także Mistrzostwach Europy 250cc,125cc i 85cc. W przypadku tych zawodów centrala pokrywała koszty przejazdu w wysokości 75 proc. kilometrówki oraz noclegi. Łącznie wydaliśmy około 50 tysięcy złotych.
Na tym jednak nasze działania się nie kończą. Wiele z nich wynika ze współpracy, którą nawiązaliśmy z firmą Nice. W ubiegłym roku organizowaliśmy Nice Cup, który odbył się w dwóch grupach: północnej i południowej. Łącznie odbyło się dziewięć imprez (po cztery rundy eliminacyjne i jedne zawody finałowe, które ostatecznie musieliśmy przełożyć na początek sezonu 2016). Łącznie w zawodach udział wzięło 65 juniorów (34 na północy i 31 na południu). Liczba byłaby większa, gdyby mogli startować młodzieżowcy z Daugavpils (od tego sezonu są zainteresowani). Dodam, że zwycięzca tego cyklu otrzymuje umowę sponsorską z głównym partnerem pierwszej ligi. Co więcej, jeśli któryś organizator chce, to może razem z rundą Nice Cup zorganizować swój memoriał czy turniej okolicznościowy. Finał zaś traktujemy jako Memoriał Władysława Pietrzaka. Cała ta inicjatywa to kolejny wydatek. Koszt w ubiegłym roku poniesiony przez Nice, uwzględniając nagrody, plastrony, to około 30-35 tysięcy złotych. Dodam również, że rok wcześniej dla siódemki najlepszych juniorów, zostały ufundowane tablety, a dla wylosowanego juniora z TOP7 pod względem średniej, ufundowany został kewlar. Tak funkcjonowaliśmy przez ostatnie dwa lata, kiedy wszystkie te ustalenia nie były jeszcze częścią umowy pisemnej. Od 2016 roku wszystko zostało przelane już na papier i będzie kontynuowane. Czy to naprawdę mało?
Pewnie znajdzie się wielu takich, którzy stwierdzą, że mogłoby być zdecydowanie lepiej. I słusznie, bo trzeba od siebie wymagać jak najwięcej. Jako GKSŻ wydajemy jednak środki, którymi dysponujemy. Pomagamy na miarę naszych możliwości. Dodam również, że w 2015 roku wydaliśmy około 80 tysięcy złotych na organizację turniejów zaplecza kadry juniorów. Niektórzy twierdzą, że mogliśmy więcej, bo przecież co roku na konto centrali wpływa mnóstwo pieniędzy z tytułu kar, które płacą kluby. Dla ich informacji, w ubiegłym roku otrzymaliśmy w ten sposób 34 500 zł i wszystko przeznaczyliśmy na wspomniane wyżej turnieje. Na temat kar panują zresztą mity. GKSŻ doskonale wie, że kluby znajdują się w trudnej sytuacji i dlatego wiele z nich jest umarzanych. Owszem, są przypadki, kiedy ktoś musi zapłacić i nie ma od tego odstępstwa. Nie oznacza to jednak, że zarabiamy na tym nie wiadomo jakie pieniądze, które później znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Tak jest mówić najłatwiej, kiedy nie zna się faktów.
Wracając jednak do tematu polskich juniorów. Przypomnę, że były czasy, kiedy kluby miały możliwość kontraktowania zagranicznych zawodników na te pozycje. Piotr Szymański upierał się jednak, żeby przejść na rozwiązanie z dwoma polskimi młodzieżowcami. To zostało wprowadzone i dało efekty. Poza tym, zapisy RSŻ mówią jasno, że każda drużyna startująca w pierwszej i drugiej lidze musi wystawić swój zespół do MDMP. W ten sposób zmuszamy do szkolenia. Planowane są kolejne działania, które ma analizować powołana przez nas w tym roku specjalna podkomisja. W jej skład wchodzą Piotr Trąbski, Jan Ząbik, Paweł Palka i Jan Chudzikowski. Ci ludzie mają wypracować mechanizmy, które sprawią, że coraz więcej dzieciaków w wieku od 10 do 15 zacznie szkolenie, a później przejdzie do klubów. Tam ma ruszyć ich zawodowa kariera.
Zdajemy sobie sprawę, że w Nice PLŻ startują przede wszystkim juniorzy wypożyczani lub na zasadach gościa. To pokazuje, że trzeba szukać kolejnych rozwiązań. Te tematy nie są jednak łatwe, bo często na kilkunastu chłopaków, którzy przyjdą do szkółki, do licencji podchodzi tylko kilku. Inni wycofują się natomiast już po egzaminie. Byłoby idealnie, gdyby co roku z 10 młodych chłopaków, pięciu lub siedmiu dostawało certyfikat. Na ten moment jest ich może dwóch. To trzeba z całą pewnością zmienić i temu między innymi służą opisane przeze mnie działania.
Podsumowując, obwinianie za wszystko GKSŻ w kwestiach szkoleniowym jest bezpodstawne. Jesteśmy otwarci na krytyczne głosy, ale chcemy słuchać ludzi, którzy naprawdę mają coś do powiedzenia. Tymczasem wiele osób z góry zakłada, że nic się nie dzieje i nic się nie uda. Tym, którzy nas krytykują, polecam polemikę na faktach, bo czasami odnoszę wrażenie, że w wypowiadanych sądach jest wszystko poza tym elementem. Zachęcam kibiców do merytorycznej dyskusji.
Zbigniew Fiałkowski
Panie Fiałkowski jak to szkolenie wygląda w Pana zespole?