Czy rozbrat wyjdzie Pawlickim na dobre?

Piotr i Przemysław Pawliccy to pięćdziesiąta para braci - żużlowców, którzy zaprezentowali się na polskich torach. Ich rozbrat jest jednym z najgłośniejszych w historii. Czy wyjdzie im na dobre?

Dokładnie 50 braterskich duetów, tercetów, a nawet kwartetów pojawiło się po II Wojnie Światowej na polskich torach żużlowych. Tak wynika z danych naszego niezawodnego historyka Stefana Smołki. Najsłynniejsi bracia w historii polskiego żużla to Joachim i Erwin Majowie, Marian i Stanisław Kaiserowie, Stanisław, Jan i Andrzej Tkoczowie, Zbigniew i Bernard Jąderowie, Antoni i Eugeniusz Skupieniowie, Tomasz i Adam Fajferowie, Tomasz i Jacek Gollobowie, czy wreszcie kwartet Jacek, Grzegorz, Tomasz i Marcin Rempałowie. Choć są nadal młodzi wiekiem, to już można do tego grona zaliczyć także Przemysława i Piotra Pawlickich.

Co łączy wszystkich wymienionych wyżej braci? Każdy z nich przynajmniej raz w swojej karierze zmieniał barwy klubowe. O ile w dzisiejszych czasach transfery zawodników są normalnością i rzadko spotyka się zawodników przywiązanych do macierzystego klubu, o tyle w drugiej połowie XX wieku nie były one tak popularne. Do jednego z najsłynniejszych rozstań braci w tamtym czasie doszło w Lesznie. Zbigniew i Bernard Jąderowie pod koniec swojej kariery zdecydowali się przejść odpowiednio do Rzeszowa i Tarnowa. Jak ten ruch z perspektywy czasu ocenia jeden z braci?

- To były inne czasy. Przede wszystkim kluby musiały dogadać się co do przejścia zawodnika. Ja chciałem odejść już wcześniej. Miałem swoje powody, o których nie chcę teraz po latach wspominać, ale ówczesny prezes obiecał mi, że będę mógł to zrobić dopiero po kolejnym sezonie. W przeciwnym razie Unia byłaby bardzo osłabiona. Dla mnie to nie była łatwa decyzja. Miałem pewne miejsce w składzie i nie musiałem odchodzić z Leszna, ale pojawiły się okoliczności, które mnie do tego zmusiły. Poczekałem jednak rok, bo liczył się przede wszystkim interes klubu. Dzisiaj liczy się przede wszystkim interes zawodnika. Jak dogada się z nowym pracodawcą, to tam przechodzi. Byliśmy bardzo zżyci z kibicami, a oni z nami. Obawiałem się reakcji fanów. Na szczęście zachowali się bardzo dobrze. Także teraz po latach nie brakuje przejawów sympatii. Ostatnio byłem na zawodach i spiker zapowiedział, że dzień wcześniej obchodziłem urodziny. Wielu kibiców podchodziło do mnie i składało mi życzenia. To bardzo miłe, że nadal mnie pamiętają - powiedział Zbigniew Jąder, który po zakończeniu kariery pracował jako szkoleniowiec w polskich klubach.

Przez długi czas w jednym klubie jeździli Tomasz i Jacek Gollobowie. Kiedy wspólnie startowali w barwach Polonii Bydgoszcz, zespół znad Brdy był etatowym medalistą Drużynowych Mistrzostw Polski. Sami bracia tworzyli jedną z najskuteczniejszych par, która rzadko przegrywała swoje biegi. Ich pierwszy rozbrat nastąpił 1999 roku, gdy Jacek odszedł do Polonii Piła. Prawdziwa bomba wybuchła natomiast w 2004 roku. Wówczas najsłynniejsi w Polsce bracia - żużlowcy zdecydowali się na wspólne przenosiny do beniaminka - Unii Tarnów. Ich ostateczny rozbrat nastąpił dopiero w 2008 roku, kiedy Tomasz Gollob wybrał Stal Gorzów, a Jacek Gollob powrócił do macierzystej Polonii Bydgoszcz. O ile Tomasz nadal jeździł na wysokim poziomie i walczył wraz ze swoim zespołem o medale, o tyle dla Jacka kolejne sezony były coraz gorsze do tego stopnia, że w 2010 postanowił zakończyć karierę. Wrócił na moment w 2014 roku, ale był to nic nie znaczący epizod.

Rozbrat braci Pawlickich budzi wielkie emocje. Głównie dlatego, że od samego początku Piotr i Przemysław podkreślali, że interesuje ich tylko jazda w tym samym klubie. Działacze Fogo Unii Leszno nie byli zgodni. W obu przypadkach istniały zastrzeżenia. W pewnym momencie wydano nawet oświadczenie, że bracia nie będą startować w Lesznie. Po pewnym czasie okazało się jednak, że możliwe jest porozumienie z Piotrem. Przemysław postawił na dobrze znany mu Gorzów Wielkopolski. W barwach Stali startował w sezonie 2010. Wystąpił w 13 spotkaniach i 66 biegach, w których uzyskał średnią 1,712.

Przyszłość obu braci jest niepewna. W przypadku Piotra konieczna jest stabilizacja. Nie tyle sportowa, bo do tej nikt nie miał zastrzeżeń, ale życiowa. Działacze w Lesznie podkreślają, że mają nadzieję, iż młodzieńcze wybryki, to w przypadku tego zawodnika już przeszłość. Dla Przemka w Unii zaczęło robić się ciasno. Zwłaszcza, że dwa ostatnie sezony były najgorsze w jego ligowej karierze. Konkurencja w zespole jest duża. W Gorzowie szanse na regularne występy będą znacznie większe. W barwach Stali radził sobie bardzo dobrze. Równie nieźle szło mu w meczach w Gorzowie, kiedy startował w barwach Unii. W 2012 roku w meczu rundy zasadniczej zdobył 8 punktów i jeden bonus. Jeszcze lepiej było rok później, kiedy uzbierał punkt więcej. Słabo było w sezonie 2014 (3 punkty w rundzie zasadniczej i 6+1 w finałowej), ale już rok później przypomniał sobie, jak należy jeździć na "Jancarzu". Zdobył 11 punktów w czterech biegach, a z jednego został wykluczony. Jasno wynika z tego, że o jego postawę na torze w Gorzowie możemy być spokojni. Kluczowa dla określenia czy zmiana barw klubowych była właściwym ruchem, będzie jego postawa w spotkaniach wyjazdowych.

Historia pokazuje, że rozbrat przynajmniej jednemu z braci nie wychodził na dobre. Pawliccy są w trudnym dla siebie momencie. Przemysław ma tę przewagę nad swoimi poprzednikami, że ciężką dla każdego brata decyzję podejmuje w zasadzie u progu swojej seniorskiej kariery. Jeszcze kilka ładnych lat będzie w stanie rywalizować z najlepszymi zawodnikami. Ale z drugiej strony musi udowodnić, że dwa ostatnie sezony, kiedy notował wyniki poniżej średniej z poprzednich lat, były wypadkiem przy pracy. Z kolei Piotr po raz pierwszy będzie startował w gronie seniorów. Dla każdego zawodnika to trudny moment. Mimo wszystko jest on w lepszej sytuacji od brata, bo będzie startował w zespole złożonym z samych gwiazd, których wynik będzie oceniany drużynowo, a nie indywidualnie. Trudno bowiem oczekiwać, że każdy z liderów będzie przywoził same komplety. Oczy kibiców będą zwrócone przede wszystkim na Przemka. Nie jest wykluczone, że po jakimś czasie zawita ponownie do Leszna. Tylko od niego zależy, czy będzie to powrót syna marnotrawnego, czy wróci jako ten, który udowodni kilku osobom, że zbyt wcześniej go skreślili.

Średnie biegowe braci Pawlickich w polskich ligach:

SezonPiotr PawlickiPrzemysław Pawlicki
2015 2,192 1,687
2014 2,000 1,600
2013 1,929 1,926
2012 1,692 1,938
2011 2,369 (II liga) 2,781 (II liga)
2010 nie startował 1,712
2009 nie startował 0,867
2008 nie startował 1,700
Komentarze (10)
avatar
mingozi
19.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Damianie
Albo się jest synem marnotrawnym {przypominam znaczenie - osoba która mimo napominania odchodzi z ojcowizny}, albo nie. Kwestia udowodnienia jest na rzeczy w momencie gdy nie jest się
Czytaj całość
KACPER.U.L
19.02.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jak będzie,to się dopiero okaże.Na dzień dzisiejszy to wróżenie z fusów i znam dwóch takich Szogunów żużla którzy od A do Z mogą przewidzieć przyszłość.Jeden z kartą w awatarze,drugi Fan czego Czytaj całość
Jedi
19.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pewnie, że wyjdzie na dobre. Przemas się "kisił" w Lesznie ostatnio i "na głowie" miał jeszcze Pitera. W tym sezonie pokaże pełnię swoich możliwości. 
avatar
sympatyk żu-żla
19.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Najgłośniejszy może nie biorąc pod uwagę dłuższy okres czasu, Braciszkowie rozstają się w tym sezonie ,Dla tego jest głośno teraz, Kolejne sezony jak nadejdą będzie głośno z innymi braćmi, kuz Czytaj całość
avatar
yes
19.02.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Ich rozbrat jest jednym z najgłośniejszych w historii" - przynajmniej czasowo nam najbliższym.