Elite League wróci do łask żużlowców?

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: zawodnik King's Lynn Stars
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: zawodnik King's Lynn Stars

Elite League nie cieszy się tak dużą popularnością wśród żużlowców, jak jeszcze kilkanaście lat temu. Trener mistrzów Polski uważa jednak, że ta tendencja może się zmienić.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener mistrzów Polski Fogo Unii Leszno po raz kolejny zwraca uwagę na problem finansów w polskim żużlu. - Patrzę na żużel globalnie i wiem, że będą zawodnicy, którym nie wystarczy pieniędzy na należyte przygotowanie do sezonu. Co z tego, że najlepsi zawodnicy będą mieli wszystko, jak pozostałych nie będzie stać na podstawowe rzeczy? Bogaci mają oprócz kontraktu w klubie, dodatkowych sponsorów. Biedniejsi też by ich mieli, ale nie mają powierzchni reklamowych, które mogliby im zaoferować. Te zostały oddane klubom, które teraz postulują, aby regulaminowo wprowadzić przepisy, które ograniczają zarobki zawodników. Jak ktoś nie potrafi liczyć, ile może w danym sezonie wydać, to powinien się leczyć, a nie prowadzić klub żużlowy. I co najważniejsze - dzisiaj dużo mówi się o bezpieczeństwie zawodników. Proponowane są nowe rozwiązania i bardzo dobrze, bo zdrowie żużlowców jest najważniejsze. Zapominamy tylko, że za chwilę świetnie przygotowany sprzętowo zawodnik stanie w biegu obok tego, któremu nie starczyło na wszystko. Wystarczy defekt na wejściu w łuk i zdrowie wszystkich uczestników biegu będzie zagrożone - powiedział Adam Skórnicki.

Kiedy Ipswich Witches w 1998 sięgało po raz ostatni po mistrzostwo Elite League, w składzie miało takich asów jak Tomasz Gollob, Tony Rickardsson, Scott Nicholls czy Chris Louis. Wówczas byli to topowi zawodnicy na Wyspach. Adam Skórnicki również zdobywał ze swoimi drużynami mistrzostwo Anglii. Ostatni raz miało to miejsce w 2009 roku. Wtedy miał u boku takich partnerów jak Fredrik Lindgren, Tai Woffinden czy Peter Karlsson. To pokazuje, jak ewaluowały składy w lidze brytyjskiej. Aktualnie nie ma ona takiej siły jak jeszcze pod koniec XX wieku, kiedy aktualne było pytanie, która z lig jest najsilniejsza na świecie. Obecnie na Wyspach panuje kryzys, ale Adam Skórnicki wierzy, że już wkrótce ten trend może się odwrócić. - Obecnie zawodnicy zarabiają około 160 funtów za punkt. Jednak jeżdżąc w Anglii miałem do dyspozycji kevlar. Sprzedając im reklamy mogłem inwestować w sprzęt. Można powiedzieć, że sprzęt zapewniali mi sponsorzy. W Polsce te możliwości zostały bardzo ograniczone. W Anglii nie ma uwarunkowań regulaminowych, które odcinają tlen zawodnikom i muszą się na wszystko zrobić. Stawki są małe, ale jest duża liczba spotkań, którymi można to nadrobić. System budowania składu jest taki, że mecze dzielone są pomiędzy zawodników, którzy podpisali umowę z klubem. To może przyciągnąć żużlowców na Wyspy - uważa menedżer mistrzów Polski.

Ważne jest podejście zawodników do tematu startów na Wyspach Brytyjskich i oczekiwania, jakie będą mieli wobec potencjalnych pracodawców. - Jeżeli ktoś na starcie będzie chciał busa, preferencyjne stawki i mechaników, to na Wyspach nie pojeździ. Jeżeli jednak podejdzie do tematu racjonalnie, to może znaleźć dodatkowe miejsce pracy. W Anglii nadal Polacy cieszą się dużym uznaniem. Tam można nauczyć się jazdy na specyficznych torach. Regularne starty na pewno dobrze zrobią zawodnikom, którzy niekoniecznie mogą liczyć na pewne miejsce w składzie zespołów z polskich lig - zakończył Adam Skórnicki.

Źródło artykułu: