Przede wszystkim działacze i zawodnicy mogą być zadowoleni, że w sobotę była już zdecydowanie lepsza pogoda i do tego pojedynku mogło dojść. W czwartek i piątek odbywały się treningi w trudnych warunkach. - Jeżeli podejmie się odpowiednie czynności w odpowiednim czasie, to tor da się przygotować. Wykonaliśmy dużo pracy. Ta nawierzchnia nadawała się na trening, który odbył się w sobotę o 11:30 i na sparing - przyznał Stanisław Chomski, trener Stali Gorzów.
Tor był przygotowany bardzo dobrze, choć pracę trwały nieco dłużej i mecz się opóźnił. To jednak nie wina pogody, a mały defekt sprzętu. - Był problem z polewaczką, bo pękł wąż i dlatego było troszeczkę dodatkowej kosmetyki toru. Musieliśmy też dosypać trochę nowej nawierzchni. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Było to pewne zaskoczenie dla nas. Tłumaczyłem zawodnikom, że nie ma co narzekać, tylko trzeba szybko wyciągnąć wnioski i jak najszybciej dostosować się do tych warunków - tłumaczył szkoleniowiec żółto-niebieskich.
Elit Vetlanda do Gorzowa nie przyjechała w najmocniejszym zestawieniu, więc ciężko ocenić ten pojedynek. Z drugiej strony, gospodarze także nie zaprezentowali się w optymalnym składzie. - Przeciwnik był o różnym potencjale. Fajnie by było, gdyby rywal był trochę mocniejszy, ale z różnych względów tak się nie stało. Też nie mogłem skorzystać z innych zawodników. Tak to jest, jak chce się pogodzić termin dogodny dla kibiców i zawodników. Fajnie, że kibice widzieli chociaż kilka ciekawych wyścigów - stwierdził Chomski.
Na pewno jednak po sobotnim treningu punktowanym można wyciągnąć kilka pozytywnych wniosków. Chociażby, co do postawy najmłodszych zawodników Stali. Kamil Nowacki i Hubert Czerniawski pokazali się z bardzo dobrej strony. - Cieszy mnie postawa naszej młodzieży. Każdy mówił: "co będzie, jak Bartka już nie będzie?" Widać, że ci młodzi zawodnicy atakowali z głową, nie jechali na oślep. Rywalizowali ze starszymi i bardziej doświadczonymi, ale ich ataki nie były schematyczne - ocenił trener żółto-niebieskich.
Nieco słabiej, szczególnie na tle kolegów z drużyny zaprezentował się Przemysław Pawlicki. - Wpływ na to miał też układ pól startowych. Na początku miał wewnętrzne, a one nie niosły. Wtedy trzeba było jeździć szerzej. Później było odwrotnie. Ale cały czas szukał rozwiązań. To zawodnik o dużych rezerwach, więc nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Na pewno na tle kolegów ta mniejsza zdobycz jest elementem do zastanowienia. Trzeba to na spokojnie przeanalizować - tłumaczył szkoleniowiec gorzowian.
Z dobrej strony natomiast pokazał się Tomasz Gapiński, który w tym sezonie będzie musiał sobie wywalczyć miejsce w składzie. Poza "Gapą" dobrze pojechał też Michael Jepsen Jensen, ale Duńczyk wystąpił tylko w trzech biegach. - Cieszę się, że będzie rywalizacja o miejsce w składzie. Ale jak to się skończy, to zobaczymy. Widać, że Tomek nie odpuszcza. Jest to jednak pierwszy sparing i nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Jensen natomiast miał dość groźny upadek podczas treningu przed sparingiem i dlatego go nie forsowałem - wyjaśnił Chomski.
Podczas sobotnich zawodów Tobiasz Musielak uskarżał się, że w okolicy startu przeszkadza mu jakieś światło. Najpierw mówił o lampie fotografa. Jednak prawdopodobnie mogło to być światło na zegarze, który odliczał czas dwóch minut. - Goście mieli sugestie, że coś ich rozprasza. Ale niech zawodnik sam się tłumaczy. Na pewno bursztynowe światło może w jakiś sposób rozpraszać, ale moi zawodnicy się nie skarżyli - odparł szkoleniowiec żółto-niebieskich.
Gorzowianie mają dopiero pierwszy sparing za sobą. Do startu ligi niespełna dwa tygodnie. Jak można ogólnie podsumować sobotnie spotkanie? - To pierwszy sparing, który dał nam na pewno sporo materiału do analizy. Nawet ci zawodnicy, którzy wygrywali swoje wyścigi, mają jeszcze nad czym pracować. Widać, że są na różnym etapie przygotowań - podsumował trener Stali.
co wtedy nabazgra na SF Władysław Wielki Odkupiciel?