Spotkanie z Polonią Piła dla częstochowian będzie niemiłym wspomnieniem. Po jednostronnym widowisku gospodarze rozgromili pretendenta do awansu i wygrali aż 61:29. Włókniarz za ten mecz jest już mocno krytykowany. Oberwało się nie tylko zawodnikom, ale także sztabowi szkoleniowemu za niewłaściwe decyzje. - Nie można zarzucać wszystkiego na brak jazdy, ale on był widoczny. Nie było determinacji w walce. Zauważyłem to zwłaszcza podczas rywalizacji na pierwszym łuku, gdzie rozgrywała się walka o pozycja. Kompletnie nie potrafię też pojąć co stało się z Jonassonem. To było nieprawdopodobne. Zawodnik tej klasy powinien wyciągać wnioski. Miał być liderem i ciągnąć wynik. Kogoś takiego Włókniarzowi zabrakło. Z odstawianiem go byłbym jednak ostrożny. To decyzja kierownictwa klubu, które w pierwszej kolejności powinno skupić się na diagnozie problemu. Mówimy przecież o gościu, który chce być liderem Nice Polskiej Ligi Żużlowej - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty Marian Maślanka.
Były prezes częstochowskiego klubu zdaje sobie sprawę, że Włókniarz poniósł klęskę, ale przestrzega przed wykonywaniem nerwowych ruchów. - To przykra porażka, ale Włókniarz nie może teraz spanikować. To byłoby najgorsze rozwiązanie. Trzeba wyciągnąć wnioski. Coś takiego nie powinno się już powtórzyć - przekonuje.
Plusem częstochowian w trudnej sytuacji może okazać się polski skład. Drużyna potrzebuje treningów i będzie łatwo zebrać cały zespół przed kolejnym spotkaniem. - Muszą jeździć, jeździć i jeszcze raz jeździć. Trzeba robić jak najwięcej treningów z rywalizacją spod taśmy. W klubie jest polityka stawiania na Polaków, więc można to teraz odpowiednio zrealizować. Nie mogą się załamać. Pierwszy mecz kompletnie nie wyszedł, ale mówi się trudno i do boju. Pilanie się dziś cieszą i mają z czego, bo ich drużyna pojechała z dużą determinacją - dodaje Maślanka.