Relacje na żywo
  • wszystkie
  • Piłka Nożna
  • Siatkówka
  • Żużel
  • Koszykówka
  • Piłka ręczna
  • Tenis
  • Skoki

"Życie to jazda" - minęło 12 lat od śmierci Roberta Dadosa

30 marca 2004 roku - ta data na zawsze wpisała się czarnymi zgłoskami w historię polskiego żużla. Właśnie wtedy zmarł Robert Dados, jeden z najbardziej utalentowanych zawodników. Minęło już dwanaście lat od jego samobójczej śmierci.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Robert Dados PAP / Remigiusz Sikora / Na zdjęciu: Robert Dados

Robert Dados urodził się 15 lutego 1977 roku. Smykałkę do motocykli przejawiał od najmłodszych lat, a żużlem zainteresował się dzięki pasji swojego ojca, który był wiernym kibicem Motoru Lublin. Do żużlowej szkółki Dados trafił w 1992 roku, szybko robił postępy i w kolejnym sezonie zdał egzamin na licencję "Ż". - Żużel był dla syna wielkim światem, do którego chciał się wyrwać z małych Piotrowic. Nie sprzeciwiałem się, sam kiedyś próbowałem jeździć - wspominał Stanisław Dados na łamach książki "Dadi - Przerwany Wyścig" autorstwa Macieja Maja.

Dados nie musiał długo czekać na debiut, a w pierwszych zawodach na swoim koncie zapisał 6 punktów i zasygnalizował, że drzemią w nim duże możliwości. Niewielu jednak wówczas przypuszczało, że "Dadi" osiągnie w żużlu tak wiele, i że właśnie przez czarny sport pożegna się z tym światem. Dados był bardzo ambitnym zawodnikiem, który chciał zrealizować postawiony przed sobą cel. Tym było - tak jak w przypadku wielu młodych żużlowców - mistrzostwo świata.

Po trzech latach Dados opuścił macierzysty klub z Lublina, zainteresowanych jego pozyskaniem było kilka zespołów, ale on postawił na Grudziądz, gdzie trafił wraz ze swoim przyjacielem - Pawłem Staszkiem. Kariera Dadosa nabierała rozpędu. W debiutanckim sezonie w barwach pomorskiego klubu był jednym z liderów drużyny. - To był super kolega, dużo lat spędziliśmy razem. Razem wychowywaliśmy się w lubelskiej szkółce, razem zaczynaliśmy wchodzić w ten prawdziwy żużel. Mogę powiedzieć, że Robert był dla mnie jak brat. Naprawdę zżyliśmy się bardzo przez te wszystkie lata. Najlepiej w parze jeździło mi się z Robertem. Dobrze się rozumieliśmy na torze i poza nim. Nawet czasem w wakacje razem spędzaliśmy czas nad jeziorem. Był wulkanem energii, facetem, w którym życie aż kipiało - przyznał Staszek w książce "Dadi - Przerwany Wyścig".

W 1998 roku spełniło się dziecięce marzenie Dadosa. Na torze w Pile sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów, co dla 21-letniego zawodnika było otwarciem drzwi do wielkiego speedwaya. Zgodnie z ówczesnym regulaminem mistrz świata juniorów miał w kolejnym sezonie zapewniony start w cyklu Grand Prix. Na silniku przygotowanym przez Egona Mullera "Dadi" był bezkonkurencyjny. W decydującym o złotym medalu biegu dodatkowym wychowanek lubelskiego klubu pokonał Krzysztofa Jabłońskiego.

Dados starty w elitarnym cyklu zakończył na 21. miejscu, ale zebrał cenne doświadczenie i nie ukrywał, że w przyszłości chce wrócić do grona zawodników walczących o Indywidualne Mistrzostwo Świata. Punktem zwrotnym nie tylko w karierze, ale w całym życiu Roberta Dadosa był koszmarny wypadek motocyklowy na ulicy Hallera w Grudziądzu.

2 maja 2000 roku nieopodal pobliżu stadionu żużlowego "Dadi" jadąc ścigaczem wjechał w Poloneza, który wymusił pierwszeństwo. Dados próbował ominąć samochód, ale manewr ten nie przyniósł pożądanego skutku. W wyniku wypadku odniósł on wiele obrażeń: uszkodził głowę, miał obrażenia wewnętrzne, złamał nadgarstek, żebra i obojczyk. Usunięto mu nawet część płata płuca. Dados w kontrakcie zawartym z grudziądzkim klubem miał zakaz jazdy na motocyklach szosowych. Niestety, nie był to jedyny zakaz, jaki "Dadi" złamał w swoim życiu.

Dados walczył o życie w szpitalu i tę walkę wygrał. Po raz pierwszy uciekł przed śmiercią i jak się później okazało nie ostatni. Opiekujący się nim lekarze nie dawali najmniejszych szans na to, że Dados jeszcze kiedykolwiek będzie ścigał się z rywalami na żużlowym torze. Po 66 dniach od koszmarnego wypadku "Dadi" wrócił na tor. Nie był to jednak ten dawny Dados, był to już całkiem inny człowiek. Właśnie wtedy rozpoczęły się problemy utalentowanego żużlowca. "Życie to jazda" - tak brzmiało motto Roberta Dadosa.

Polub Żużel na Facebooku
Zgłoś błąd
inf. własna
Komentarze (37)
  • RECON_1 Zgłoś komentarz
    Tragiczna historia ale niestety nie on pierwszy i obawiam sie ze nie ostatni....
    • sympatyk żu-żla Zgłoś komentarz
      Każdy kto pamięta znał ,oglądał zawodnika na torze ,To co zrobił był szok dla wszystkich ,Tak to było nie dawno to już tyle lat minęło.
      • tak_sobie Zgłoś komentarz
        No to trochę powspominajmy Dadiego:
        • Lubelski Motor Zgłoś komentarz
          Co roku w rocznicę śmierci Roberta zapalamy świeczki na grobie w Garbowie, jest też tam szalik GKM-u Grudziądz dzieki tym którzy pamietaja i osobista prozba do tych co wiedzą najlepiej
          Czytaj całość
          dlaczego Dadi to zrobil ZOSTAWCIE TE SENSACJE DLA SIEBIE BO NIC NIE WIECIE A TYLKO OBRAŻACIE JEGO RODZINĘ.Znałem go dobrze od czasu szkółkowicza .Niech spoczywa w pokoju wiecznym.
          • aksamitny heniu Zgłoś komentarz
            Niema co, żużel to sport dla ludzi o twardej psychice,znam takich co po małej kraksie na torze już nigdy nie wrócili do jazdy,wielu żużlowców korzysta z terapii u psychologów tylko
            Czytaj całość
            głośno o tym nie mówi.Przecież wsiadając na motocykl bez hamulców trzeba nie mieć żadnych hamulców we własnej psychice.
            • lukim81 Zgłoś komentarz
              Dados nie był pierwszym zawodnikiem który popełnił samobójstwo wcześniej na swoje życie targnął się zawodnik z Gdańska Jarosław Kalinowski,Ganciarz Piotr z Rzeszowa,Karol Lis z Opola
              Czytaj całość
              .Samobójstwo popełnił także angielski zawodnik Kenny Carter który na swym ranczu wcześniej zamordował żonę.
              • FILEMON Zgłoś komentarz
                A ja się wybiorę na cmentarz w Garbowie.
                • ѕαмυєℓ Zgłoś komentarz
                  Robert Dados, Matej Ferjan, Lee Richardson, Kenny Olsson.
                  • lubelak_fan Zgłoś komentarz
                    Łza się w oku kręci. Szkoda chłopaka.
                    • Rafi_Piła Zgłoś komentarz
                      Szkoda takiego talentu. Pamiętam jak w Pile zdobył tytuł IMŚ juniorów. Czyutałem gdzieś na forum, że 4 uczestników finałów IMŚ juniorów z Piły z 1998r już nie żyje. Przykre.
                      • tagheuer Zgłoś komentarz
                        Miałem to szczęście znać Dadiego osobiście i trochę czasu z nim spędzić. Chyba najbardziej zapadła mi w pamięć scena, gdy zaraz po wyjściu ze szpitala po tym cholernym wypadku
                        Czytaj całość
                        zjawił się w parkingu. Pokazał nam jak wygląda jego brzuch po operacji ... horror. A kilka dni później już siedział na motorze. Potem było już tylko gorzej.
                        • pawel88 Zgłoś komentarz
                          Miałem szczęście zyc i co nieco zapamiętać z tamtych czasów, gdy Dados był w apogeum swojej formy. W jego złotych czasach i czasach ,gdy to wszystko się skończylo. Gdy 2 maja 2000 roku
                          Czytaj całość
                          rozeszło się po mieście, lotem błyskawicy informacja o wypadku Roberta, pozniejsze plotki,ze sie nie poddał,ze wroci na tor. Wrócił juz w lipcu na mecz w Ostrowie. Potem odejście do Wrocławia, pozniej kolejne informacje o próbach samobojczych....No i ostatni mecz przed tym feralnym 30 marca 2004,gdy Robert leżał w szpitalu, my jezdzilismy z Wybrzeżem..nie chcialem dopuscic do siebie mysli,ze idol wielu kibicow odejdzie zaraz z tego swiata,tak wybrał.... Dzisiaj zapalilem mu znicz pod pamiątkową tablicą na stadionie w Grudziądzu. Kibiców GKM ,ktorzy mają czas zachęcam do tego samego. Pozostaniesz w naszej pamięci Robert, biała strzało (*)
                          • tom6B Zgłoś komentarz
                            szkoda chlopaka
                            Zobacz więcej komentarzy (16)
                            Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
                            ×
                            Sport na ×