Żużel, polska liga i duże stężenie emocji w granicie. Po szesnastu latach ponownie w polskiej lidze do rywalizacji staną dwie dywizje zamiast trzech. Na razie w miniony poniedziałek zaprezentowały się drużyny Nice Polskiej Ligi Żużlowej. W rozegranych meczach nie zabrakło niespodzianek, a wręcz sensacji. Otóż Kolejarz Opole po zaciętym meczu pokonał na własnym torze dwoma punktami bydgoszczan, a pilska Polonia dała sporego łupnia faworytowi z Częstochowy. Włókniarz wcale nie jest tak silny jak go malują. Trojanowski i Jeleniewski, to nie są zawodnicy, którzy górują nad seniorami z innych drużyn. Trojanowski to ciekawy przypadek. Ponoć korzysta z silników Woffindena. Jego brat od lat współpracuje z Anglikiem i na pewno sporo poznał z jego warsztatu. Tymczasem Trojanowski nie potrafi wznieść się ponad przeciętność. Dziwne. Bo wedle fachowców od jednostek napędowych żużel nie polega na jeździe na żużlu tylko w "trafieniu z ustawieniami". Skoro tak, to Trojanowski powinien kroić dwucyfrówki, a Oskar Ajtner-Gollob, otoczony tęgimi rodzinnymi głowami powinien dominować wśród juniorów. Na szczęście wbrew temu, co ostatnio napisał wujek Oskara, żużel w dalszym ciągu jest żużlem, a talent i technika wciąż są najważniejsze, co ostatnio udowodnił młody Robert Lambert na niemieckim jajku w Gustrow.
W Polsce i Anglii pogoda szwankuje, natomiast w Niemczech od początku roku jadą zgodnie z planem. Zaczęło się w Wittstock, gdzie siłę pokazał Nicki Pedersen. Duńczyk jest w najlepszej formie od 2009 roku i będzie groźny w walce o tytuł mistrza świata. Wedle teorii o jednostkach napędowych jego głównym rywalem powinny być silniki Warda, czyli Chris Holder. Ale ja stawiam na wariata Kildemanda. Szef żużla w Wittstock, biznesmen od budowlanki, pan Mauer ze dwa lata temu podziękował niemieckiej federacji za udział w Bundeslidze i postanowił organizować wyłącznie turnieje towarzyskie w doborowej obsadzie. Trzeba przyznać, że jak na razie zaskakuje operatywnością. Gwiazdy chętnie przyjeżdżają, a pozycja Wittstocka rośnie w siłę. Jedyne zmartwienie pana Mauera, to syn-żużlowiec. Na nic pieniądze bogatego taty. Młody Mauer twardo jedzie olimpiadę kolejny sezon.
Niemcy to bardzo ciekawa żużlowa kraina, której warto poświęcić przynajmniej jeden oddzielny artykuł. W tym roku niemiecka runda Grand Prix wraca do popularnego Teterowa, gdzie od lat rozgrywa się słynny Bergringen. W Wittstock zaskoczył Tobi Kroner. Proszę się nie dziwić, bo to naprawdę dobry żużlowiec. Sęk w tym, że niemieckim żużlowcom nie chce się harować po europejskich torach, co zawsze mi tłumaczy rozżalonym głosem Egon Muller - jedyny niemiecki mistrz świata. W regionie Bremy jest malutki i okrąglutki tor w Dohren, na którym koło w koło żużlowcy ścigają się przez cały dystans. Królem obiektu jest lokal-matador, Tobi Kroner. Chłopak pracuje w banku, jeździ na żużlu dorywczo i to mu wystarcza. Kilka lat temu podjął próbę w lidze brytyjskiej i szybko mu przeszedł zapał. Teraz na Wyspach szczęścia próbuje największa nadzieja Niemców, Kai Huckenbeck.
W Niemczech żyją żużlem w wydaniu indywidualnym, a my w Polsce - ligowym. Pierwsza kolejka Nice Polskiej Ligi Żużlowej udowodniła, że dywizja składająca się z więcej niż 6-8 drużyn może być ciekawa i atrakcyjna. Po raz kolejny okazuje się, że nie trzeba ksm-ów, ograniczeń, jokerów i innych udziwnień, aby mecze były zacięte. Liga na zapleczu w końcu nabrała pełnych kształtów. Kibice dopisali, kolejek jest dużo, a telewizja jak na razie zadowolona z oglądalności. Słyszę tu i ówdzie, że prezesi nieustannie kombinują w regulaminie. Wraca temat ksm-u i zamkniętej ligi. To drugie rozwiązanie położy na łopatki przeżywającą problemy ze skompletowaniem stawki ekstraligę. W poważnych dyscyplinach, jak piłka nożna, nie ma zamkniętych lig i wszystko opiera się na prostych, czytelnych, a przede wszystkim sportowych zasadach. Będę powtarzał do znudzenia: więcej sportu w sporcie. Zamknięcie ligi powoduje, że druga część tabeli jedzie o nic. I tym bardziej w ekstralidze będzie trudniej przetrwać finansowo.
Wiarus Piotrek Świst zalicza trzydziesty drugi sezon w karierze i na dobrą sprawę nie pamięta, jak wyglądają Święta Wielkanocne bez żużla. Popularny Świstek opowiadał do telewizyjnej kamery o uroku dawnych czasów. O wspólnych podróżach na mecz całej drużyny w klubowym autobusie, gdzie nie brakowało świątecznych przekąsek i wódeczki zabranej przez jego ojca. Czasy się zmieniają i żużel też, ale w niektórych aspektach w dalszym ciągu znajduje się w epoce Śwista seniora i jego flaszeczki. Ekstraliga ogłosiła dziesięciu sprawiedliwych, którzy będą "gwizdać" w najlepszej lidze świata. Wśród elity Remigiusz Substyk, który wielokrotnie "zabłysnął" mega gafami, nieporadnością, błędami i kontrowersjami. Zaliczał wyścig po trzech kółkach i puszczał bieg po ewidentnym dotknięciu taśmy. Ile razy pan Substyk musi się pomylić, żeby szanowane gremium przestało go wyznaczać na mecze ekstraligowe? Uważam, że gdyby wpadki udziałem Substyka przytrafiły się innemu sędziemu, to nie tylko straciłby posadę sędziego w ekstralidze, ale w ogóle musiałby się pożegnać z wieżyczką sędziowską. Należy zastanowić się nad kryteriami wyborów i mianowania osób funkcyjnych. Swojaki i swojskie maniery. Tego nikt nie zmieni, ale apeluję o trochę umiaru. Nie wystarczy założyć białe rękawiczki, a fotoreporterom białe koszule, żeby było... różowo.
Pojawiły się głosy, że 1 liga powinna być przełożona ze względu na utrzymującą się złą pogodę, a w efekcie zły stan torów i brak odpowiedniej ilości treningów przed inauguracją rozgrywek. Jest w tym sporo racji, bo bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale paradoksalnie brak treningów i sparingów mógł wpłynąć ostrzegawczo na żużlowców, którym zapaliła się czerwona lampka, aby za bardzo nie szarżować. Dmuchawce w zgodnej opinii wpłynęły na poprawę bezpieczeństwa, ale w wielu pozakulisowych rozmowach żużlowcy przyznają, że wytworzyły efekt przesunięcia granicy podejmowanego ryzyka, niż to bywało dawniej, za ery drewnianych płotów. W każdym razie na inaugurację obyło się bez kontuzji i niech tak zostanie do końca sezonu. Pierwsze mecze tradycyjnie podkreśliły wagę i olbrzymią rolę juniorów. Tak będzie i w ekstralidze. Bez juniorów nie da się wygrać ligi - powiadają starzy żużlowi górale. W sumie racja. Ale w 1987 roku leszczyński walec rozpłaszczył wszystkich jeżdżąc bez juniorów. W tym roku Unia również wśród faworytów i również bez strzelb na juniorce. Czy to zapowiada dominację Unii? Pierwsze odpowiedzi niebawem.
Grzegorz Drozd
Zobacz więcej tekstów Grzegorza Drozda ->
Zobacz wideo: Marek Cieślak: Oszczędności? Zacznijmy jeździć po trzy kółka
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.
Mało nie spadłem z krzesła. Czym mierzymy powagę dyscypliny panie Drozd? Jeśli budżetami, to proszę spojrzeć na choćby NBA i NFL. No ale poważn Czytaj całość
Wl Czytaj całość