Eko-Dir Włókniarz Częstochowa w Pile zawiódł. Lwy nawet przez moment nie nawiązały walki z żużlowcami Polonii i doznały dotkliwej, 32-punktowej porażki. Częstochowianie zgodnie przyznawali, że mieli problem ze znalezieniem odpowiednich ustawień na pilski tor, co przełożyło się na kolejne biegowe porażki.
- W pierwszym biegu w miarę dobrze się spasowałem, chciałem polepszyć, ale moje ustawienia poszły w złym kierunku. Wyciągnąłem wnioski, że źle zrobiłem, na czwarty bieg miałem ustawienie, które mam nadzieję, że byłoby dobre, ale nie przekonałem się o tym. Wszyscy szukaliśmy, ale nikt nie mógł dojść do optymalnych ustawień. Tor w Pile był dla nas zagadką - ocenił Mateusz Borowicz, który w swoim debiucie we Włókniarzu wywalczył 3 "oczka".
W czwartek 22-latek wystąpi w jednej z eliminacji do Złotego Kasku. Start na częstochowskim torze Borowicz chce wykorzystać przede wszystkim do testów motocykli. - To będzie kolejna szansa na sprawdzenie sprzętu. Najbardziej zależy mi na to, by z motocyklami dojść do ładu. Jeżeli będę się nakręcać z zawodów na zawody, to nic z tego nigdy nie będzie. Muszę dojść do tego, czego potrzebuje. Wiem, co wymagam od motocykla, tylko muszę znaleźć odpowiednie ustawienia - przyznał żużlowiec Eko-Dir Włókniarza.
W 2. kolejce Nice Polskiej Ligi Żużlowej Lwy zmierzą się na wyjeździe z Holistic-Polska Rawicz. Kibice Włókniarza nie wyobrażają sobie drugiej z rzędu porażki. Również zawodnicy zapowiadają chęć rehabilitacji za klęskę w Pile. - Przed sezonem każdy robi z nas faworyta, a wszystko różnie okazuje się w praniu. Do Rawicza jedziemy naładowani i na pewno nie zawiedziemy kibiców - powiedział Borowicz.
Musi odpowiednio sam się nastawić, a sprzęt - ustawić.