WP SportoweFakty: Zapowiadał pan w poniedziałek, że spotka się ze sztabem szkoleniowym. Wnioski po przegranym meczu w Pile zostały wyciągnięte?
Michał Świącik: U nas we Włókniarzu pracuje się od rana do wieczora i spotkania ze sztabem szkoleniowym są rzeczą normalną. Zazwyczaj organizujemy je dwa razy w tygodniu. Rzeczywiście spotkaliśmy się i omówiliśmy mecz w Pile. Przeanalizowaliśmy występ naszej drużyny i mamy pewne wnioski. Wspólnie uznaliśmy jednak, że jest zdecydowanie za wcześnie, by podejmować jakiekolwiek nerwowe ruchy. To dopiero początek sezonu. Dajmy chłopakom spokojnie pracować.
Jednym słowem rozdział, jakim był mecz w Pile został już zamknięty?
- Tak. Musimy zaakceptować to, że jest to sport. Tu wszystko może się wydarzyć i nie każdy mecz potoczy się zgodnie z tym, co zakładamy. Nasza wysoka porażka w Pile była składową wielu czynników sportowych. Polonia dużo trenowała u siebie przed tym spotkaniem i była do tego toru bardzo dobrze spasowana. My nie mieliśmy z kolei wielu okazji do jazdy. Przysłowie mówi: pierwsze śliwki robaczywki i tego się trzymamy.
Co z Tomasem Jonassonem? Na gorąco po meczu powiedział pan, że nie pojedzie w najbliższym spotkaniu.
- To, jak będzie ostatecznie, dopiero zobaczymy. W piątek mamy sparing w Tarnowie, a w sobotę trening w Częstochowie. Tomas, podobnie jak inni zagraniczni zawodnicy, przyjeżdża do Polski i zamierza walczyć o swoje. Ostateczna decyzja co do jego występu zapadnie w niedzielę.
Skład, w stosunku do awizowanego, może zatem ulec zmianie?
- Oczywiście, że tak. Wychodzimy z założenia, że nie należy ponosić się emocjom. Trzeba zrozumieć, że był to nasz pierwszy mecz po rocznej nieobecności i wkradło się w nasze poczynania trochę nerwowości. O tej porażce trzeba po prostu zapomnieć i dalej robić swoje. Zawodnikom musimy dać moment na refleksję i spokojne potrenowanie. Teraz będą mieli okazję jeździć dzień w dzień i zobaczymy co z tego wyniknie w niedzielę. Uważam,że mamy tu w Częstochowie niezłą ekipę szkoleniową. Być może dla przeciętnego człowieka pewne wybory nie będą do końca zrozumiałe, ale są to fachowcy i mam do nich zaufanie. Naszym orędownikiem jest poza tym Marek Cieślak. Wracałem z nim samochodem z meczu w Pile i mieliśmy okazję porozmawiać. Utwierdził mnie w przekonaniu, że nie ma sensu panikować i wyciągać pochopnych wniosków. Nie jeden sportowiec leżał przez moment na deskach, by za chwilę zdobywać mistrzostwa.
Można więc stwierdzić, że klub da Jonassonowi drugą szansę?
- Zapewniam, że mimo nieudanej inauguracji, kontakt z Tomasem jest nadal bardzo dobry. Ten zawodnik stanowi część naszej drużyny i tak jak zakładaliśmy przed startem sezonu, ma być zagranicznym liderem zespołu. Nic w tej sprawie nie uległo zmianie. Nie można skreślać chłopaka po jednym meczu. Nie ukrywam, że po zawodach pojawiło się u mnie zdenerwowanie i nieco się uniosłem, ale proszę zrozumieć, że był to nasz pierwszy mecz po rocznej przerwie. Później, myśląc o tym na chłodno, spojrzałem na tę sprawę inaczej. Jeśli chodzi o występ Tomasa w niedzielę, daję tu wolną rękę sztabowi szkoleniowemu. Niech Jonasson pojedzie w tym sparingu i pokaże, na co go stać. Jeśli ma być naszym liderem na lata, pokroju Runego Holty czy Joego Screena, to nie można po jednym meczu odstawiać go na boczny tor. Nadal pokładamy w nim duże nadzieje.
Jeśli Tomas zrobi w sparingu dziesięć lub dwanaście punktów, trudno będzie go na niedzielny mecz nie powołać.
- Chociaż musimy pamiętać, że wyniki ze sparingów nie zawsze mają przełożenie na ligę. Sławek Drabik wspomniał mi w trakcie rozmowy, że pamięta trening punktowany, na którym zrobił jeden punkt. Tymczasem dwa dni później, podczas meczu ligowego w Zielonej Górze, zdobył aż trzynaście oczek. Pokazuje to, że nie warto wyciągać szybko pochopnych wniosków. Mogę powiedzieć jedynie, że po meczu w Pile nadszarpnięta została wizja składu 6+1, czyli z jednym obcokrajowcem. Poważnie się zastanawiamy, czy po tak wysoko przegranym spotkaniu, dalsze stosowanie tego systemu ma sens. Nie przesądzamy jeszcze tego, jak będzie wyglądać to w niedzielę, ale skład z tylko jednym obcokrajowcem stoi pod znakiem zapytania.
Wśród kibiców trwa dyskusja, czy nie warto byłoby pozyskać któregoś z zawodników, którzy mają kontrakt warszawski. Do wzięcia są choćby Mroczka, Szczepaniak czy Ułamek. Co pan o tym uważa?
- Byłoby to nerwowe działanie, a czegoś takiego nie chcemy. Sprowadzając teraz nowego zawodnika, można by tylko zdezorganizować drużynę, a to ma być team na dobre i na złe. Eksperci na WP SportoweFakty podkreślali po poniedziałkowym spotkaniu, że w poczynania Włókniarza nie może wkraść się nerwowość i zapewniam, że tak się nie stanie.
Jakie jest pana nastawienie przed najbliższym meczem w Rawiczu? To rywal innego kalibru niż Polonia Piła?
- Nikogo nie zamierzamy jednak lekceważyć. Tor w Rawiczu jest specyficzny i trzeba pojechać tam swoje, jeśli myślimy o pierwszych punktach. To zresztą sport i nie można przed meczem niczego przesądzać. Kto wie, czy Kolejarz do niedzieli jeszcze się kimś nie wzmocni, dlatego nie spodziewamy się wcale łatwego zadania.
Rozmawiał: Michał Wachowski
Zobacz wideo: Jarosław Hampel: leczenie było dla mnie cierpieniem, ból był potworny [cz. 1/2]
Źródło: WP SportoweFakty
Treningi i starty pod taśmą z przeciwnikiem...
I jedziemy z tą ligą na poważnie...
TYLKO WŁÓKNIARZ !!!