W sobotnie popołudnie do Częstochowy zawitała Unia Tarnów, a raczej jej część, bowiem Janusz Kołodziej i Piotr Świderski mieli zaplanowane inne zawody. Mimo to Jaskółki wygrały 51:39 z pierwszym garniturem Lwów, które przecież stawiano przed sezonem w roli faworytów Nice Polskiej Ligi Żużlowej. I choć to był tylko test-mecz, wielu częstochowskich kibiców mocno martwi się o postawę Daniela Jeleniewskiego i Rafała Trojanowskiego. Być może na wyrost, a być może nie.
To najbardziej doświadczona dwójka Polaków w kadrze biało-zielonych i to w nich upatrywano ostoje zespołu. Dotychczas nie zachwycają, a dodając do tego zagubionego Tomasa H. Jonassona, nie dziwi zaniepokojenie kibiców Włókniarza. Najwięcej walki zarówno w Pile, jak i podczas sobotniego sparingu prezentują ci najmłodsi seniorzy, czyli Artur Czaja i Mateusz Borowicz.
Ten drugi w sobotę pokonał silne punkty tarnowian - Kennetha Bjerre, Mikkela Michelsena oraz gościnnie startującego w barwach Unii Andrzeja Lebiediewa. - Były to dla mnie super zawody, na pewno dobry trening i testowanie sprzętu, bo podczas ostatnich próbnych jazd jechałem do tyłu. Nic ten sprzęt nie reagował na moje przełożenia, po prostu mnie nie słuchał. W sobotę wsadziłem zupełnie inny silnik, który wcześniej odstawiłem na drugi plan, a tymczasem zadziałał. W niedzielę skorzystam z jego bliźniaka i zobaczymy, czy też będzie taki usłuchany - komentował dla WP SportoweFakty Mateusz Borowicz.
W jego jeździe było widać dużo radości. Hasał przy samej bandzie, gdzie łapał szybkość i wyprzedzał. Odważnie wchodził w łuki i śmiało je pokonywał. W jego przypadku to o tyle istotne, że sam mówił, iż po kontuzji i rekonwalescencji kolana nie czuł się zbyt pewnie. Udane akcje dodają mu wiary w siebie.
- Potrzeba mi jazdy blisko desek. To mnie buduje, czuje się pewniej i mogę wyprzedzać. Taka jazda sprawia mi dużą radość, nie lubię jeździć przy kredzie, bo moje życie to szarże po szerokiej - opowiadał. Nawiązał też do swojego ostatniego wyścigu, kiedy to przyjechał do mety czwarty z powodu gapiostwa. - Nie odkręciłem kranika. Skupiałem się na koleinie, aby najlepiej wystartować, bo starty są najważniejsze, aby się nie męczyć po trasie. Lepiej, że stało się to podczas sparingu, a nie w trakcie ligowego meczu. Na pewno będę na to uważać, choć tak naprawdę pierwszy raz mi się to zdarzyło. Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz - tłumaczył.
Poproszony o komentarz dotyczący sytuacji w zespole Włókniarza, odparł: - Żużel jest nieprzewidywalny i uczy pokory. Nigdy przed sezonem nie można powiedzieć, że będzie się liderem. Na papierze można być faworytem, a przychodzi sezon i zawodnicy niekiedy nie mają wpływu na wyniki, bo mnóstwo czynników na nie wpływa, jak chociażby sprzęt.
Kolejny test-mecz biało-zieloni mają zaplanowany na niedzielę, na godzinę 14. Wówczas podejmą Fogo Unię Leszno. Dzień później udadzą się na rewanż do Leszna, a we wtorek trzech reprezentantów Włókniarza, w tym Mateusz Borowicz, wystąpią w zaległych eliminacjach Złotego Kasku - też na torze w Częstochowie.