Dwa punkty z bonusem to rezultat, który daleki jest od oczekiwań względem Kacpra Gomólskiego. 23-latek w niedzielę dobrze pojechał w swoim drugim wyścigu, gdy razem z Martinem Vaculikiem podwójnie pokonał Piotra Protasiewicza. W pierwszym i ostatnim starcie "Ginger" dojeżdżał jednak do mety na końcu stawki i później został zmieniony. - Na początku ustawiłem motocykl tak, jak w czwartek podczas sparingu. Wtedy było w porządku, motor się rozpędzał, a Martin nie odjeżdżał mi za bardzo. Zmieniliśmy więc zębatkę i to dało efekt, bo Robert Kościecha zwrócił potem uwagę, że tak wystrzeliłem ze startu, że modlił się tylko aby nie przerwali biegu. Rzeczywiście to wyjście spod taśmy było fajne, a później udawało mi się przewidywać ruchy "Protasa" i obronić pozycję - wytłumaczył Gomólski.
W niedzielny wieczór tor nie pozwalał na zbyt wiele, więc kiepskie rozegranie pierwszego łuku często skutkowało słabą pozycją na mecie. - Ostatni bieg to też całkiem fajny start, ale na wejściu w łuk zderzyłem się z Krystianem Pieszczkiem i mnie wyrzuciło. Potem Doyle wszedł mi w krawężnik i musiałem przymknąć gaz - powiedział 23-latek. - Mówię, że musiałem, ale może powinienem był trzymać do końca. Nie wiadomo, jaki dałoby to efekt, choć teraz można tylko gdybać - dodał po chwili.
Drużyna Get Well zaprezentowała dobrą formę w pierwszym meczu sezonu. Po wyrównanym początku, torunianie odskoczyli swoim rywalom i zbudowali dwunastopunktową przewagę. - Uważam, że to sprawiedliwy rezultat. Zrobiliśmy dobry wynik, a dwanaście punktów z takim rywalem naprawdę trzeba docenić. Falubaz miał "zetzetkę", a poza tym byle kto się tam nie ściga - zauważył Gomólski. - Brakowało dziś punktów ode mnie i od Grega. Hancock nie lubi przyjeżdżać drugi czy trzeci, a dzisiaj indywidualnie nie wygrał biegu. Jeśli się poprawimy, to z pewnością wynik drużyny będzie jeszcze lepszy, niż dziś - zakończył.
Widać było w nim niesamowitą zadziorność a i pa Czytaj całość