Podopieczni Marka Cieślaka nie mieli łatwego zadania w spotkaniu z beniaminkiem PGE Ekstraligi. Rybniczanie wysoko zawiesili poprzeczkę i dopiero w ostatnim biegu Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra zapewnił sobie ligowe zwycięstwo. - Najważniejsze, że jako drużyna zdobyliśmy dwa punkty. Styl może nie był rewelacyjny, ale z drugiej strony, przy takich warunkach torowych trudno było postarać się o dobre ściganie. Punkty cieszą, teraz zapominamy o tym meczu i przygotowujemy się do kolejnych spotkań - powiedział Piotr Protasiewicz.
Zielonogórzanie mieli problem, aby dopasować się do swojego toru. Wpływ na to miały opady śniegu, po których na torze było sporo błota. - Tak jakoś nieszczęśliwie się poukładało. Przez opady nie było atutu toru i możliwości powalczenia. Trudniej jedzie się na swoim torze, gdy dzieją się takie rzeczy, bo przyzwyczajenia zostają i nie zawsze można się na torze odnaleźć. To było widać - dodał kapitan ekipy z Winnego Grodu.
Z czego wynikały aż dwa defekty "PePe" w niedzielnym spotkaniu? - Dla mnie początek sezonu ligowego jest trudny. Drugi mecz i kolejne defekty. Później, na ostatni wyścig, trudno było mi się po takim strzale zebrać. Woda dostawała się do układu zapłonowego i dwa razy silnik przestawał jechać i to w dwóch innych motocyklach. To były takie czary, które u mnie się jeszcze nie zdarzały. To sygnał dla mechaników, aby sobie poradzić z tym problemem, by uniknąć tego w przyszłości - wytłumaczył Piotr Protasiewicz.
ZOBACZ WIDEO Magnus Zetterstroem - wiek w żużlu nie jest granicą
{"id":"","title":""}