W niedzielnym starciu, Orła Łódź z Polonią Bydgoszcz, to gospodarze wystąpią w roli faworyta. Zespół z miasta włókniarzy po czterech meczach ma na swoim koncie trzy zwycięstwa. Jednak "Misiek" zapewnia, że takie spekulacje nie mają znaczenia. - Nie wiem czy jesteśmy faworytami. To jest sport i wszystko się może zdarzyć. Nie ma co sądzić czy mówić wcześniej kto wygra lub przegra mecz, ponieważ nie raz sport pokazywał, że zdarzają się przewrotne wyniki. Nie ma co o tym myśleć. Jedźmy swoje, bądźmy skupieni i zróbmy to co do nas należy - wyjaśnia Robert Miśkowiak.
Łodzianie przed przystąpieniem do spotkania z Polonią nie zamierzają wprowadzać żadnych rewolucji. - Nastawienie jest standardowe, jak przed każdym meczem. Planowany jest trening. Nie ma jakiś specjalnych przygotowań. Trzeba iść swoim tokiem i normalnie do tego podejść - powiedział zawodnik.
Podczas rywalizacji z zespołem KSM Krosno, w 13. biegu doszło do upadku wszystkich zawodników. Siergiej Łogaczow wjechał w prowadzącego Roberta Miśkowiaka. Ernest Koza wpadł w leżących kolegów, a Tomasz Gapiński chcąc ominąć zawodników, również upadł. Po tej kraksie "Misiek" czuł się dosyć mocno poobijał. Jednak zapewnia, że będzie gotowy na niedzielny mecz. - W poniedziałek miałem opuchnięta rękę i nogę. Wszystko wraca do normy. Miałem zabiegi z masażysta, wykonywaliśmy różne zabiegi żebym szybciej doszedł do siebie. Powoli wracam do pełni sił - informuje żużlowiec.
W ostatnim spotkaniu Orłów Mariusz Puszakowski nie zdobył żadnego punktu dla swojej drużyny. Trener Lech Kędziora zdecydował się nie wystawiać go w składzie na mecz z Polonią. W szeregach łodzian pojawił się Rohan Tungate. - Nie ma co tego analizować, bo to nic nie daje. Trzeba się skupiać na sobie, na przygotowaniach do zawodów. Na pewno są poczynane różne zmiany w składzie czy to w naszym, czy w drużynie przeciwnej. Zawodnicy muszą być w formie, żeby był dobry wynik. Myślę, że my jako zawodnicy powinniśmy skupić się na jeździe, przygotowaniu sprzętu - podsumowuje Miśkowiak.
ZOBACZ WIDEO Żużlowa tęsknota w Częstochowie. Włókniarz wróci na szczyt? (źródło TVP)
{"id":"","title":""}