Leszczynianie przystępowali do niedzielnego starcia w roli zdecydowanego faworyta. Eksperci i kibice zastanawiali się natomiast, czy ROW Rybnik zdoła przekroczyć barierę trzydziestu punktów. Mecz miał jednak zupełnie niespodziewany przebieg. Jeszcze przed ostatnim biegiem goście znajdowali się na prowadzeniu. Rywalizacja zakończyła się ostatecznie remisem 45:45.
Beniaminek nie narzeka jednak, że nie obronił w ostatnim wyścigu przewagi. - Dla nas remis na torze najbardziej zasłużonego klubu w historii polskiego żużla to duży sukces. Podchodziliśmy do tego meczu z dużym szacunkiem do rywala, jednocześnie licząc na to, że pokażemy się z możliwie jak najlepszej strony. Chcieliśmy pokazać dobry żużel i sprawić niespodziankę. Cel ten został w stu procentach wykonany - zaznaczył prezes Krzysztof Mrozek.
Rybniczanie prezentują się na razie nad wyraz udanie. Rozbili u siebie drużynę z Grudziądza, a okazuje się, że mocni mogą być także na wyjazdach. ROW zremisował w Lesznie, a wcześniej przegrał tylko trzema "oczkami" w Zielonej Górze. - Widać, że mamy zgraną i dobrze zbudowaną drużynę. Punkt, który zdobyliśmy w Lesznie jest dla nas bardzo cenny. W kontekście meczów na wyjeździe cieszą nas także małe punkty. To w końcowym rozrachunku może okazać się bardzo ważne - ocenił.
ZOBACZ WIDEO Marcin Rempała: Dwóch zawodników nie wygra meczu (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Jak podkreśla Krzysztof Mrozek, na gratulacje zasłużyła po tych zawodach cała drużyna przyjezdnych. - Tu nie ma rozróżniania, kto był naszym bohaterem czy komu zawdzięczamy zwycięstwo. Ukłony należą się całej drużynie, poczynając od powracającego po kontuzji Kacpra (Woryny), a skończywszy na Grigoriju Łagucie. Po tak znakomicie rozegranym meczu możemy być z tego zespołu dumni - podkreślił.
Prezes Mrozek nie chciał natomiast komentować decyzji arbitra, który dwukrotnie wykluczał zawodnika gospodarzy - Petera Kildemanda. - Nie jestem od oceny pracy sędziego. Moją rola jest zarządzanie rybnickim klubem - skwitował Mrozek.