Wróciła szybkość Mateja Zagara. Najgorsze już za nim

Tylko jeden punkt w całym spotkaniu z Get Well Toruń zgubił Matej Zagar. Tym samym Słoweniec zasygnalizował, że powoli dochodzi do wysokiej formy. Przyznaje jednak, że nie było łatwo.

W pierwszych kolejkach PGE Ekstraligi kibice Stali Gorzów z niepokojem patrzyli na dyspozycję swojego byłego już kapitana. Po rezygnacji z tej funkcji wydaje się, że Matej Zagar znalazł rozwiązanie swoich problemów. - Początek sezonu był dla mnie bardzo trudny. Dużo ciężkiej pracy w moim teamie i dziękuję chłopakom za to, że wytrzymali. Ja też. Jedziemy do przodu i cieszę się bardzo z tego - przyznał Słoweniec.

33-latek przegrał tylko w jednym pojedynku, a jego pogromcą okazał się Greg Hancock, autor jedynego zwycięstwa indywidualnego w ekipie Get Well Toruń. Przy okazji tego starcia wspomniano kwestię wysokiego wzrostu zawodnika ze Słowenii. - Jestem dosyć wysokim zawodnikiem, 185 centymetrów wzrostu i sporo zawodników ma 10 kilo mniej ode mnie. Trzeba ruszać ze startu i na trasie też być szybkim. Były rozmowy w Grand Prix, na briefingu Tai Woffinden mówił, abyśmy zrobili jakieś minimum wagowe zawodnik razem z motocyklem, żeby bardziej to się wyrównało. Jak ja bym miał 50 kilo ważyć, to do Auschwitz można by mnie wysłać - śmiał się reprezentant "żółto-niebieskich".

Gorzowianie rozbili "Anioły" aż 62:28. Przed meczem nawet najwięksi optymiści nie przewidywali takiego rezultatu. - Byliśmy dobrze przygotowani, każdy włożył w to sporo pracy. Nie wiem, czy szczęście czy pech, ale Toruń się trochę męczył i dało nam to kopa. Nie wiadomo jednak, co będzie za dwa czy trzy tygodnie. Na pewno każdy będzie się starał w stu procentach tak, jak ja, ale nie zawsze to wychodzi. Trzeba mieć szybki sprzęt - zakończył Matej Zagar.

ZOBACZ WIDEO "Tor na Narodowym wytrzyma dwie takie imprezy" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: