Łukasz Kuczera: Hejt powszedni. W obronie Kacpra Woryny

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Kacper Woryna
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Kacper Woryna

Upadek Kacpra Woryny i Krystiana Rempały doprowadził do dwóch tragedii. Pierwszą z nich jest śmierć 18-latka, który po paru dniach przegrał walkę o życie w szpitalu. Drugą jest lincz, jaki właśnie odbywa się w internecie na Kacprze Worynie.

To miała być zwykła żużlowa niedziela. Może niezwykła, bo pierwszego tegorocznego spotkania rybniczan z grudziądzkim GKM-em nie było mi dane oglądać z trybun stadionu przy ul. Gliwickiej. KS ROW Rybnik powrócił po latach do PGE Ekstraligi, więc kibice szczelnie zapełnili obiekt. I już w drugim wyścigu 10 tys. ludzi zamarło.

Wszystko, co w tej chwili mogło pójść źle, to poszło. Na chwilę przed feralnym wyścigiem, Krystianowi Rempale zdefektował motocykl. Być może wtedy poluzował albo odpiął kask. Tego nie wiemy. Wiemy, że mechanicy zdążyli mu podstawić rezerwową maszynę. Taśma poszła w górę i na wejściu w łuk Kacper Woryna trafił na przyczepniejszy fragment toru, być może do tego zaciął mu się gaz. Junior ROW-u nie mógł nic zrobić, trafił w Krystiana, któremu spadł kask z głowy... Resztę historii znamy doskonale.

Krystian od początku walczył o życie. Miałem w niedzielę obrazki sprzed paru lat z Wrocławia, gdy doszło do wypadku Lee Richardsona. Na Stadionie Olimpijskim mecz dokończono, odbyła się konferencja prasowa, udało się jeszcze odbyć kilka rozmów z zawodnikami i dopiero po chwili uderzyła nas wszystkich wiadomość, że jest źle. Gdy potwierdzono informację o śmierci "Rico", docierałem do mieszkania. Tymczasem w Rybniku byli lekarze chwytający się za głowy, usuwanie reklam z płyty boiska dla helikoptera ratowniczego.

Najmłodszy z klanu Rempałów trafił do szpitala z poważnymi obrażeniami głowy. Przeszedł natychmiastową operację, ale nie udało się go uratować. Jego młody organizm poddał się po paru dniach walki. To ogromna tragedia, w przypadku której nie da się powiedzieć, że czas wyleczy rany. Najbardziej przeżywa ją bez wątpienia Jacek Rempała. To on zaraził syna żużlem, to on go uczył żużlowego rzemiosła. To on był w teamie Krystiana na feralnych zawodach w Rybniku i pędził zaraz za karetką do szpitala w Jastrzębiu-Zdroju. Miejmy nadzieję, że w najbliższych dniach rodzina Rempałów zostanie otoczona profesjonalną pomocą.

Drugi dramat nadal się rozgrywa na naszych oczach. To hejt kierowany w stronę Kacpra Woryny. W mediach społecznościowych, w newsach na portalach informacyjnych - młodemu rybniczaninowi obrywa się z każdej strony. Niektóre strony nie nadążąją z moderacją, więc niektóre "kwiatki" można łatwo wyłapać. Najlżejsze to takie, które wysyłają Kacpra na leczenie. W gorszych przypadkach – życzy mu się tego samego, co spotkało Krystiana.

Opamiętajmy się. Żużel to niebezpieczny sport i świadomość tego muszą mieć wszyscy. Nie tylko czterech zawodników wyjeżdżających do wyścigu, ale również kibice. Gdyby żużlowcy działali z premedytacją i celowo ranili swoich kolegów z toru, to by znaczyło, że jesteśmy nadal na etapie starożytnego Rzymu i oglądania walk niewolników z lwami. A tak nie jest. Każdy z żużlowców chce wygrać, stąd czasem dochodzi do wypadków. Ryzyka nie zminimalizujemy do zera. Dziś opłakujemy Krystiana, a za jakiś czas o brutalności tego sportu (niestety!) przypomni nam tragedia innego sportowca... Chciałbym się mylić, jednak lista żużlowców zmarłych wskutek obrażeń poniesionych na torze jest zbyt długa.

Kacper Woryna nie zasłużył na hejt, który jest kierowany w jego stronę. Ten chłopak zrobiłby wszystko, aby wydarzenia z 22 maja się nie wydarzyły. Aby Krystian nadal był z nami. Być może ten tekst nic nie zmieni i część kibiców nadal będzie pisać swoje komentarze pod adresem rybniczanina. "Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów" - powiedział kiedyś Stanisław Lem. I miał cholerną rację.

Spoczywaj w pokoju, Krystian.
Trzymaj się, Kacper.

Łukasz Kuczera

Źródło artykułu: