- Mecz stał pod hasłem "jedziemy dla Krystiana". To było ciężkie spotkanie dla nas pod wieloma względami. Wygrana cieszy, ale ja nie mam w sobie pełnej radości. Łzy się jeszcze cisną z oczu. Ja jako trener nie straciłem tylko zawodnika, ale coś więcej. Takie są moje osobiste odczucia - powiedział trener Jaskółek Paweł Baran.
Ekipa z Małopolski przeszła w ostatnich dniach długą drogę, by po tym co się stało wrócić do normalności, czyli treningów i rytmu meczowego. - Strasznie trudno było nam się przygotować do tych zawodów. Z Januszem i juniorami praktycznie dwa tygodnie mieliśmy wyjęte z życiorysu. Pozostali trochę tych startów mieli zarówno w lidze duńskiej jak i szwedzkiej. Ten kontakt z motocyklem w ich przypadku był. Duże słowa uznania należą się naszym młodzieżowcom. Myślę, że kolejne zawody będzie im się już lżej jechało - wyjaśniał.
Tarnowianie zwyciężyli głównie dzięki kapitalnej postawie duetu Janusz Kołodziej-Leon Madsen. Pierwszy z nich nie znalazł w niedzielę pogromcy, a drugi stracił tylko jedno oczko. Duńczyk zanotował na zakończenie akcję meczu. Na pierwszym łuku drugiego okrążenia niemal opierając koło o "dmuchawce" wyprzedził Artioma Łagutę. Tak naprawdę między bandą, a Rosjaninem było niewiele wolnej przestrzeni, a mimo to straniero gospodarzy tylko w sobie wiadomy sposób wyszedł z tego cało i jeszcze dowiózł niezwykle cenną drugą lokatę. W tym wypadku trzeba pochwalić kapitana gospodarzy, który nieco wcześniej wykonał doskonałą pracę mijając parę przyjezdnych. - Dziękuję całemu zespołowi. Janusz pojechał wspaniale. To co zrobił w ostatnim wyścigu było fantastyczne. Umożliwił Leonowi atak, a ten doskonale całą sytuację wykorzystał. Potem jeszcze ta ryzykowna akcja… Gdyby nie usypana nawierzchnia, to prawdopodobnie dmuchana banda by go wciągnęła - komentował.
ZOBACZ WIDEO Jacek Gajewski krytycznie o Ekstralidze. "Żałobę nosi się w sercu"