WP SportoweFakty: Postawiliście na polską, w większości częstochowską drużynę. Było jedno duńskie wsparcie, mocne, bo Nicolai Klindt zdobył 14 punktów. Ten zespół wygrał z liderem tabeli 54:36. Co prawda, ten lider pierwszy raz w historii jechał w Częstochowie, ale zawodnicy tacy jak Fredrik Lindgren, Joonas Kylmaekorpi, Maksim Bogdanow, czy Andrzej Lebiedew ten tor znają. Po prostu to był dobry mecz w wykonaniu Włókniarza.
Michał Świącik: Tak, zgadzam się. Po jeździe Mateusza Borowicza i Artura Czai można było spodziewać się więcej. Tak naprawdę trzeba było dać tym chłopakom szansę, aby się pokazali, aby udowodnili swoją wartość. Widać, że muszą pomyśleć, co poprawić, co zmienić, bo w przypadku tej dwójki nie było za ciekawie. Reszta drużyny ciężar spotkania musiała wziąć na siebie.
W tym między innymi juniorzy. Po Hubercie Łęgowiku można było się spodziewać zdobyczy w okolicy 7 punktów, natomiast bardzo pozytywnie zaskoczył Oskar Polis. Duży wpływ na niego ma Janusz Stachyra.
- Jak zaproponowałem, by Janusz Stachyra wstąpił do jego teamu, to byli tacy, którzy mi go odradzali a za to proponowali różnych dziwnych ludzi. Z Januszem współpracowałem jak on jeszcze był zawodnikiem i jako młody człowiek starałem mu się wówczas pomagać. Wiem, jak prowadził Dawida Lamparta, czy na początku kariery swojego syna. Wiedziałem, że jest to osoba, która trafi do Oskara, do jego mentalności i ustawi jego motocykle tak jak powinny one jechać. My w Oskara zainwestowaliśmy dużo pieniędzy i brakowało kogoś, kto mu to wszystko dogra. Ponadto poprawi jego nastawienie i sposób jazdy. To jest chłopak, który przeszedł z miniżużla, dodatkowo w ciągu ostatnich dwóch lat trochę urósł, co po nim widać. W związku tym musi zmienić pozycję na motocyklu, a m.in. nad takimi rzeczami Janusz z nim pracuje.
Skoro Janusz Stachyra tak pozytywnie wpłynął na Oskara Polisa w tak krótkim czasie, może nie najgorszym pomysłem byłoby go zaangażować w pracę nie tylko z Oskarem, ale też z innymi zawodnikami? A może pójdźmy dalej - to kandydat na trenera drużyny?
- Trenerem jest Józef Kafel i nie będziemy tego zmieniać. Na tym stanowisku rewolucji nie będzie. Niech Janusz Stachyra zajmuje się Oskarem Polisem i myślę, że to będzie z dobrem dla drużyny. Zresztą trener Kafel z Januszem Stachyrą i Darkiem Rachwalikiem, który jest w teamie Daniela Jeleniewskiego, ze sobą współpracują. Sądzę za to, że Artur Czaja powinien się zastanowić nad taką osobą. Proponowałem mu Marka Hućkę, właściwie już było to dogadane, ale nie wiem co się stało, że Marka w zespole Artura ostatecznie nie ma.
ZOBACZ WIDEO Włókniarz - Lokomotiv: Włókniarz zapewnia sobie wygraną (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
A wie pan co się dzieje z tym Arturem? Bo zaczął ten sezon nieźle, w Pile motywował resztę zespołu, pojechał najlepiej. Jednak od jakiegoś czasu jest cieniem samego siebie, a to, że on pojechać potrafi nikomu udowadniać nie trzeba. Macie jakieś pomysły, jak mu pomóc?
- Po Arturze widać, że jest bardzo wolny na trasie. On potrafi wygrać start, jechać pierwszy, ale traci na dystansie. Uważam, że musi popracować przy sprzęcie. Zresztą zauważył to Janusz Stachyra, że motocykle Artura są do przeglądu. Nie są to maszyny, które go będą woziły. Jeżeli taki doświadczony człowiek jak Janusz Stachyra to dostrzega, to warto, by Artur wziął to do siebie. W tygodniu musimy się spotkać i porozmawiać, nie tylko z nim, ale z całym jego zespołem. Chcemy temu chłopakowi pomóc. Skład mamy bardzo szeroki i mamy kim jechać, ale nie o to chodzi. Nam zależy, aby każdy czuł od nas wsparcie.
Przed meczem pojawiły się głosy, że mocno ryzykujecie desygnując tylko jednego obcokrajowca. Tomas H. Jonasson, który zawodzi na wyjazdach i tego nie ukrywajmy, w Częstochowie ma wysoką średnią. Jacob Thorssell też nie spisywał się najgorzej.
- Nie ukrywam, że z prezesem Mlekiem mieliśmy duży wpływ na nasz skład na niedzielne spotkanie.
Sztab szkoleniowy nie miał nic przeciwko, że weszliście im w kompetencje?
- Minęło półrocze, mieliśmy 6 punktów. Z prezesem Mlekiem doszliśmy do wniosku, że ten wynik jest delikatnie mówiąc słabiutki.
No wydaje się, że mecz w Rzeszowie mieliście na talerzu.
- Dokładnie. Można było podjąć dwie decyzje. Albo się dogadujemy i zaczynamy interweniować, albo, jak to jest w większości klubów, zmienia się sztab szkoleniowy. Poszliśmy inną drogą, jest wielu takich działaczy w Polsce, gdzie sztab szkoleniowy wspólnie z prezesem do spraw sportowych ma duży wpływ na to, co dzieje się w drużynie.
A wie pan, co by było, jakby nie wyszło?
- Co wówczas? Cieszmy się tym, co jest. Nie po to tak to układaliśmy, aby się nie udało.
Czyli pan nie miał obaw, że się nie uda?
- Powiem tak: nie podejrzewałem słabej dyspozycji Mateusza Borowicza. Obawiałem się o dyspozycję Artura Czai, lecz w przypadku Mateusza jestem rozczarowany. Duży szacunek dla Sebastiana Ułamka, bo nie wszyscy wiedzą, że zastanawiał się, czy jechać w ostatnim biegu. Bardzo źle się czuł, był bardzo osłabiony.
Muszę o to zapytać, bo w środowisku się o tym dość głośno mówi. Włókniarz jedzie krajowym składem, bo oszczędza. Co pan na to?
- Jonasson i Thorssell są tańszymi zawodnikami niż Polacy. Jeżeli ktoś chce, byśmy oszczędzali, możemy jechać obcokrajowcami. Wtedy będzie taniej.
A jak wasza sytuacja finansowa?
- Nie mamy żadnego zadłużenia. Można o to spytać zawodników. Staramy się wszystko płacić przed czasem.
Rzeczywiście żaden z nich na pieniądze nie narzeka.
- Myślę, że mogliby coś więcej na ten temat powiedzieć, bo niekiedy 20 dni wcześniej przed terminem płatności do nich wychodzą.
Ale to jak? Przewidujecie ile punktów zdobędą na torze, czy jak to wygląda?
- Nie, to jest tak, że mamy pewne terminy płatności. Po meczach zbieramy faktury od zawodników. Nie wszyscy od razu je wystawiają, bo niektórzy zwlekają tydzień, czy dwa. A my to płacimy od razu.
Grunt, że wszystko jest na zero. Czy na plus?
- Na plus. Oczywiście cały czas zachęcamy kibiców, by nas wspierali i odwiedzali na meczach. Terminarz po zmianach, który okazał się dla nas mega ciężki, bo w przypadku tego pierwszego od razu mogliśmy być w czubie tabeli, być może sprawił, że te 2-3 tysiące kibiców na trybunach jest mniej. Mieliśmy pod górkę, ale się nie poddajemy.
Zapytam jeszcze o Rafała Trojanowskiego. Był on kontraktowany jako jeden z pierwszych zawodników Włókniarza, co prawda z myślą o 2. lidze. Został mianowany kapitanem zespołu. Nie jest to jego sezon, nie jest to zawodnik w formie. Coś tu nie zagrało.
- Rafał Trojanowski przed tym meczem, który w memoriale Idzikowskiego i Czernego nieźle jechał, prezentował się pozytywnie na treningach, sam zadzwonił, że nawet jak byśmy brali go pod uwagę w tym spotkaniu to wolałby go sobie odpuścić. Otrzymał silniki od Petera Johnsa, pojechał za granicą, gdzie zdobył chyba 12 punktów. Tu szacunek dla niego, bo zadzwonił i otwarcie powiedział, że jeszcze potrzebuje sobie dostroić sprzęt. Cały czas wierzymy, że pojedzie w lidze na miarę swoich możliwości.
Rozmawiał Mateusz Makuch
Świącik !, tobie się role pomyliły. Ty nie jesteś po to by dawać szanse, spełniać misje lokalnego patryjotyzmu i marnować pieniądze. Jak ktos jest słaby to nie jedzie- jak nKibice chcą oglądać widowiska w których ich kluby wygrywają. W sporcie liczą się najlepsi. . Spójrz na kluby piłkarskie np.Bayern, Barcelona, Liverpool. Kto tam kieruje się twoimi idi0tycznymi przesłankami zatrudniania za wszelka cene swoich droższych słabszych zawodników. NIKT ! Bo to idi0tyzm!
Sport to biznes w którym liczą się Wyniki! Widowisko Sponsorzy, Kibice, i EMOCJE ! Skoro masz nadwyżkę funduszy to odłóż je na bok, ale nie kieruj się swoimi ambicjami Czytaj całość