Sponsorów nie ma w ogóle - rozmowa z Adamem Wiśniewskim, żużlowcem Orła Łódź

Adam Wiśniewski sezon 2009 traktuje bardzo poważnie, czego dowodem są intensywne przygotowania do rozgrywek oraz decyzja o wypożyczeniu do drugoligowego Orła Łódź. Wychowanek toruńskiego Apatora, mimo nienajlepszej sytuacji sponsorskiej, liczy na udany sezon w barwach łódzkiego klubu i awans do pierwszej ligi, w której na pewno chce startować w roku 2010.

Jarosław Handke: Jak się obecnie przygotowujesz do sezonu?

Adam Wiśniewski: Aktualnie mam sporo treningów, tygodniowo jest ich około dziesięciu, z czego siedem są to treningi indywidualne. Nie chodzę na siłownię, wybrałem treningi ogólnorozwojowe z trenerem Zbigniewem Wójtowiczem.

Jak przedstawia się twoja obecna sytuacja sprzętowa?

- Na razie mogę być z niej w miarę zadowolony, ale już teraz wiem, że ciężko będzie ją utrzymać na takim poziomie w trakcie sezonu. Na chwilę obecną dysponuję dwoma motocyklami.

Jak wygląda u ciebie kwestia sponsorska?

- Sponsorów właśnie w ogóle nie mam i nie wiem, jak ta sytuacja będzie dalej wyglądać w trakcie sezonu.

Dlaczego wybrałeś ofertę Orła Łódź? Podobno miałeś inne oferty, między innymi z Rawicza.

- Wybrałem ją dlatego, że była dla mnie po prostu najkorzystniejsza. Myślę, że to w głównym stopniu zaważyło na takiej, a nie innej decyzji. Zgadza się, miałem kilka innych ofert, między innymi właśnie z Rawicza, ale ostatecznie najlepsza okazała się ta z Łodzi i to ją wybrałem.

Ostatnio w żużlowym światku zrobiło się głośno na temat toruńskich juniorów. Ze szkółki w ostatnich dniach wyrzucono Stogowskiego…Jakie ty masz wspomnienia z lat, kiedy zacząłeś pobierać pierwsze szlify w toruńskiej szkółce?

- Kiedy ja zaczynałem swoją przygodę z żużlem, w Toruniu był zupełnie inny klub i zupełnie inni ludzi. Teraz ci juniorzy mają ciężko, trudno jest im się przebić i pokazać w sytuacji, gdy klub inwestuje nie w swoich, lecz zagranicznych zawodników. Przykład Stogowskiego pokazuje, że zawodnik ten w ogóle nie miał okazji do pokazania się. Ale akurat w jego przypadku trzeba też spojrzeć na jego stosunek do tego sportu, nie przykładał się maksymalnie i dużo stracił.

Czy po zakończeniu sezonu zamierzasz udać się na kolejne wypożyczenie, czy może powrócić do Torunia i powalczyć o miejsce w składzie drużyny ekstraligowej?

- Mam taki plan, żeby teraz zacząć wszystko od nowa, to znaczy startować w tym sezonie w drugiej lidze, a później z roku na rok jeździć o ligę wyżej. Dlatego też już w sezonie 2010 chcę startować w pierwszej lidze. Mam nadzieję, że Orzeł Łódź awansuje do niej i zostanę w tym klubie na kolejny rok.

Czy bierzesz w ogóle pod uwagę inny wariant niż awans z łódzką drużyną w bieżącym sezonie?

- Myślę, że całkiem realne jest to, że awansujemy. Mamy młody skład, nie ma u nas praktycznie zawodników bardzo doświadczonych i starszych wiekiem. Mówi się, że w młodych siła, dlatego uważam, że to powiedzenie sprawdzi się w naszym przypadku. Jeżeli atmosfera w drużynie będzie dobra i wszyscy będą sobie nawzajem pomagać, to wynik powinien być osiągnięty.

No właśnie, w waszym zespole jest sporo młodych zawodników, w tym kilku krajowych juniorów. Czy nie boisz się rywalizacji o miejsce w składzie?

- Myślę, że każdego zawodnika trzeba brać pod uwagę, jeśli chodzi o rywalizację o miejsce w składzie, ale uważam, że większego problemu nie będzie. Trzeba brać pod uwagę każdy wariant, ale jestem pewien, że wszystko i tak rozstrzygnie się na torze.

Komentarze (0)