Piotr Protasiewicz zaskoczony bonusem. "Myślałem, że ktoś mnie wpuszcza w maliny"

WP SportoweFakty / Bartosz Przybylak
WP SportoweFakty / Bartosz Przybylak

Piotr Protasiewicz nie ukrywa, że po spotkaniu z Get Well Toruń był w dużym szoku, gdy dowiedział się, że jego Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra wywalczył punkt bonusowy za lepszy bilans w dwumeczu z Aniołami.

Podopieczni Marka Cieślaka dość nieoczekiwanie wywalczyli punkt bonusowy w dwumeczu z Get Well Toruń. W pierwszym spotkaniu tych drużyn Anioły triumfowały na Motoarenie 51:39, z kolei w rewanżu Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra zwyciężył przy W69 53:37. - Myślę, że mało było takich niepoprawnych optymistów, przynajmniej ja w drużynie czy klubie takich głosów nie słyszałem. Wszyscy raczej zastanawialiśmy się, czy podołamy i czy uda się zwyciężyć. Wiemy, jaka jest sytuacja kadrowa. Obecne mecze są o wszystko, jeśli chodzi o fazę play-off. Trzy ostatnie biegi były nokautem. Gdy dowiedziałem się długo po ostatnim wyścigu, że mamy bonus, to nie wierzyłem. Myślałem, że to jakieś czary i ktoś mnie wpuszcza w maliny, a tu rzeczywiście się udało - powiedział Piotr Protasiewicz.

W niedzielę aż czterech seniorów ekipy z Winnego Grodu wywalczyło dwucyfrowe rezultaty. Jedynym wyjątkiem był debiutujący w zielonogórskich barwach Justin Sedgmen. Dobry występ zanotował także Krystian Pieszczek, który zgromadził osiem oczek i bonus. - Cała drużyna pojechała naprawdę świetne zawody, zaczynając od Karpowa, który pojechał mecz życia, jeśli chodzi o polską ligę, takie jest moje zdanie. Ja z Patrykiem i Jasonem też przywoziliśmy cenne punkty. Krystian w końcu pokazał czołówkę juniorów na świecie, bo tak trzeba sobie powiedzieć. Już teraz mogę stwierdzić, że jeśli nie wydarzy się nic losowego, to mamy kolejnego mistrza świata juniorów. Zdajemy sobie sprawę, że jeden, dwóch czy nawet trzech zawodników meczu nie wygra. Wiemy, jaka jest sytuacja w Falubazie. Pomagamy sobie, rozmawiamy, nie ma czarowania na treningu czy podczas spotkań. Przekazujemy sobie informacje i jak widać, są one trafne - przyznał "PePe".

Wspomniany Sedgmen w meczu z Aniołami korzystał z silnika Piotra Protasiewicza. Australijczyk debiutu nie zaliczy jednak do udanych, bowiem udało mu się zdobyć tylko jeden punkt. - Pomagamy, jesteśmy drużyną. Justin jechał na moim silniku, który jest dobry. Nie wykopałem tej jednostki, tylko był jednym z moich silników. Staramy się mu jakoś pomagać, byli przy nim mechanicy Jarka Hampela. Z drugiej strony trener Cieślak potrafi zaskakiwać i tu jest prosty przykład: kto przed sezonem postawiłby, że Andriej Karpow w takim meczu zrobi z bonusami 13 punktów? Wszyscy pukaliby się w czoło, a trener po raz kolejny trafił i na tym polega jego fenomen i klasa - ocenił kapitan Ekantor.pl Falubazu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Kamil Kosowski drży przed Ukrainą. "Mam nadzieję, że nie zostaniemy poturbowani"

Zespół z południa województwa lubuskiego w spotkaniu z Get Well udowodnił dużą siłę i pewnie pokonał mocną drużynę z Torunia. - Znaliśmy moc drużyny toruńskiej. Przyjechała do Zielonej Góry czołówka z Grand Prix. Ostatnio Get Well nie przegrywał spotkań, torunianie wygrali zarówno u siebie, jak też na wyjazdach. Podeszliśmy do tego meczu z pokorą, a że sport potrafi płatać figle, to spłatał takiego figla Aniołom w postaci trzech dużych punktów dla Falubazu. Cieszymy się bardzo, bo to kolejny krok w kierunku upragnionych play-off - skomentował 41-latek.

Piotr Protasiewicz w niedzielnym pojedynku wykorzystywał atut świetne znanego sobie zielonogórskiego toru. "PePe" napędzał się po zewnętrznej części owalu, gdzie mijał rywali. Przekonał się o tym Martin Vaculik, którego kapitan Ekantor.pl Falubazu wyprzedził na ostatnim wirażu. - Trener stwierdził, że jak nie ja, to w 14. wyścigu nikt z czwartego pola, po równaniu, nie wygra. Niezbyt chciałem się z tym zgodzić, ale rzeczywiście trudniejsze biegi z gorszych pól zewnętrznych, w gonitwach nominowanych wygrywam i podtrzymałem tę passę. Oczywiście to nie jest reguła, ale jakoś umiem się zachować, nie tylko na zielonogórskim torze, ale też na wyjazdach. To składowa wielu decyzji. Trener na mnie postawił, przyjąłem to z pokorą. Zewnętrzna część toru też musi być szybką ścieżką, bo gdy jest tor, gdzie niesie tylko krawężnik, to głupotą byłoby się pchanie pod płot. Tor w meczu z torunianami był świetnie przygotowany, zero dziur, wiele ścieżek do wyprzedzania. Czułem prędkość, drugi motocykl spisywał się perfekcyjnie. W kilku przypadkach pomógł mi też Doyle, bo przyblokował rywala, a ja wykorzystałem miejsce - wytłumaczył Protasiewicz.

W kolejnej rundzie PGE Ekstraligi Ekantor.pl Falubaz uda się na wyjazdowe spotkanie do Rybnika, gdzie zmierzy się z miejscowym ROW-em. - Zachowałbym spokój i umiarkowany optymizm. Każdy mecz to nowe rozdanie. Będę monotematyczny, bo to utarty slogan. Teraz się radujemy, ale za tydzień kolejny mecz ligowy na trudnym terenie, na średnim torze, ale myślę, że nie jesteśmy bez szans - zakończył "PePe".

Komentarze (37)
avatar
kiks
20.06.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Protas to twardo stąpający po ziemi gość. Dla jego jazdy warto przychodzić na Wrocławską. Wciąż jest najwidowiskowiej jeżdżacym zawodnikiem Eligi. 
KACPER.U.L
20.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Piszczek nie będzie IMSJ bo nim będzie Pawełek.A to dlatego,że nie ma Pitera i Bartka.A poza tym brawa Protas za walkę na torze.Kawał dobrego ścigania było. 
avatar
Henryk
20.06.2016
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Panu Piotrowi nigdy kurtuazji nie brakuje, brawo Kapitan Falubazu. 
avatar
dejwidZG
20.06.2016
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Pepe jesteś mistrzem naszego toru. Takie orbity co Ty napedzasz to szok! Dziekujemy!! 
avatar
Nie chcę islamskich imigrantów w Polsce
20.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Podobno Termiński oddał punkt bonusowy Cieślakowi, zeby z nimi jechać w play-off. To by tłumaczyło jego świetny chumor po dużej przegranej.