Z drugiej strony ekranu (40): Oto dowody nieprzewidywalności

WP SportoweFakty / Jakub Brzózka
WP SportoweFakty / Jakub Brzózka

Niespodziewana jest ekstraliga w tym półroczu. Grudziądz atakuje, Leszno się gubi, a Toruń męczy. Zawodnicy biją się w piersi albo popadają w niełaskę.

W tym artykule dowiesz się o:

Ostatnie godziny czerwca to wyjątkowy czas dla naszej narodowej piłki. Piękny, biało-czerwony czas. Ale to również moment, kiedy jesteśmy na półmetku żużlowych emocji w najlepszej i najszybszej lidze świata. No i - co podkreślam przy każdej okazji - najbardziej nieprzewidywalnej. Dowody?

Toruńska klata

Zacznijmy od minionej niedzieli. - To jest tragedia, co ja przeżywam. Przepraszam za moją jazdę, zawaliłem punkt bonusowy. Biorę wszystko na siebie - tymi słowami Martin Vaculik ocenił swój ostatni występ dla toruńskiego klubu. W potycze z Lesznem Słowak zdobył 7 punktów podczas gdy dwaj jego polscy koledzy przywieźli w sumie cztery oczka. Ale to ambitny Martin wziął na klatę całą winę za gorszy bilans Aniołów w dwumeczu z Bykami. Mało kto na taką deklarację by się odważył. Mało kto stanąłby tak jak Vacul przed kamerą i na żywo przyznał się do błędów. Mało którego zawodnika byłoby stać na takie zachowanie. Tym bardziej trzeba z szacunkiem podejść do jego wyboru i popatrzeć na postawę Słowaka w drużynowym kontekście. No bo są to w końcu mistrzostwa drużynowe i chcąc nie chcąc, punkty zostają sumowane dając wynik całego zespołu. A jak sobie radzi Toruń? Na razie w kratkę, gorzej niż wielu z nas przed sezonem się spodziewało. U siebie dobrze, na wyjazdach słabo. Nastroje przypominają sinusoidę. Na sześć zwycięstw pięć zostało odniesionych na Motoarenie, a tylko u beniaminka z Rybnika goście pokazali klasę. Najbliższy mecz w Grudziądzu i kolejny w Tarnowie dadzą odpowiedzi na pytania o ambicje i możliwości toruńskiego teamu. Złotem na razie nie pachnie.

Czarujący Falubaz

Gorzów lideruje i trudno tu doszukiwać się niespodzianki. No, może rozmiary niektórych zwycięstw albo postawa szalonego Bartka Zmarzlika budzą największe niedowierzanie, a w niektórych kręgach mały szok. Utrzymanie tej formy w play-offach da Stali pewny finał, a w nim gorzowianie nie będą chcieli spocząć na laurach. Skoro powoli budzi się Duńczyk Jensen, to można spodziewać się wielkich rzeczy. Falubaz? Marek Cieślak czaruje w swoim stylu, nie mając wciąż w składzie Jarka Hampela i czekając na powrót Saszy Łoktajewa, a odkrywając dla ekstraligi potencjał nieobliczalnego Karpowa. Wynalazki typu australijskiego Justina raczej nie staną się hitem, ale zawsze narobią wśród rywali szumu albo dadzą cenny punkt w końcowym rozrachunku. Mając w zanadrzu mecze u siebie z Grudziądzem i Tarnowem, zielonogórzanie z czołowej czwórki nie powinni wypaść.

Leszno lub Grudziądz?

Największe niespodzianki przynoszą nam mistrzowie Polski i zeszłoroczni spadkowicze. Grudziądzanie jeżdżą nad wyraz ambitnie i niezwykle skutecznie na własnych śmieciach. Gorzej tradycyjnie jest na wyjazdach, więc obrona miejsca w górnej części tabeli może okazać się zadaniem okrutnie wymagającym. Niewykluczone, że pechowy brak bonusa w Poznaniu w ostatecznym liczeniu punktów okaże się dla GKM-u najważniejszym brakiem w tym roku. W kontekście niespodzianki rzecz jasna. Kto wyprzedzi ekipę twardego toru? Być może Wrocław, choć mocno uzależniam ten stan rzeczy od najbliższego meczu na Golęcinie i wyjazdowego w Rybniku. Zwycięstwo Spartan w obu spotkaniach da wrocławianom nadzieję na walkę o medale, choć brak Maksyma Drabika te zamierzania mocno ogranicza. A Byki? Awizowany skład na niedzielę bez Nickiego Pedersena pokazuje, że Unia wszędzie szuka wyjścia z niewesołej sytuacji. Czy zdąży znaleźć w rundzie zasadniczej? O to już trzeba zapytać Duńczyków.

Piątkowy finał

Zanim dowiemy się kto będzie najlepszy w lidze, w piątek okaże się kto rządzi w pojedynkę. Finał Indywidualnych Mistrzostw Polski zapowiada tradycyjne emocje, wielkie ściganie, no i dominację miejscowych. Faworyt? Piotrek Pawlicki? - Mam apetyt na coś wielkiego, ale nie chcę głośno o tym mówić - wyznał dla nc+ Pawlicki junior. Grzesiek Zengota? - Bez przesady, nie czuję się faworytem. Będę próbował atakować z tylnego fotela - mówił zawodnik Unii. No to może ktoś inny? - Pewnie Zmarzlik - odpowiadali w ostatnim magazynie PGE Ekstraligi nasi eksperci. A obrońca tytułu? No też. Czyli warto włączyć nsport+ przed kolejnym ćwierćfinałem euro.

Gabriel Waliszko, dziennikarz nc+

Przeczytaj więcej felietonów Gabriela Waliszki ->

Komentarze (0)