Nicolai Klindt jak pięć lat temu Grigorij Łaguta

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala

Eko-Dir Włókniarz Częstochowa dopiero w ostatnim wyścigu zapewnił sobie zwycięstwo nad Orłem Łódź (46:44), a wszystko za sprawą Nicolaia Klindta, który dojechał do mety na pierwszym miejscu w decydującym biegu i został jednym z bohaterów Włókniarza.

Po dziesięciu wyścigach wydawało się, że Eko-Dir Włókniarz Częstochowa odniesie kolejne wysokie zwycięstwo na własnym torze. Nic bardziej mylnego, kluczowy dla przebiegu spotkania był jedenasty bieg, w którym kontuzji doznał Daniel Jeleniewski. Został on odwieziony do szpitala, a kilkunastominutowa przerwa wytrąciła z rytmu częstochowski zespół. Skrzętnie z tego skorzystali łodzianie.

Orzeł Łódź od dwunastego wyścigu zaczął odrabiać straty i przed ostatnim biegiem przegrywał już tylko 41:43. W dodatku po stronie gości w piętnastej gonitwie jechali Hans Andersen i Robert Miśkowiak, którzy w końcówce spisywali się zdecydowanie lepiej niż ich rywale - Sebastian Ułamek i Nicolai Klindt. Kibice zgromadzeni na stadionie przy ulicy Olsztyńskiej byli pełni obaw o wygraną Eko-Dir Włókniarza.

Na wysokości zadania stanął Klindt, który dobrze wyszedł spod taśmy i w pokonanym polu pozostawił Andersena i Miśkowiaka. Duńczyk rzucił się w pogoń za rodakiem, ale nie zdołał go dogonić. - Zwycięstwo w decydującym o losach meczu wyścigu było wspaniałym uczuciem. Nie wszystko mi się jednak układało w tym spotkaniu, trudno było znaleźć odpowiednie przełożenie na ten tor. Nie jeżdżę w każdym meczu i dlatego miałem problem - powiedział Klindt, który na swoim koncie zapisał 10 punktów.

ZOBACZ WIDEO TdP: emocje, ulewy, upadki i niezniszczalny Wellens (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Tak w Częstochowie zdobywa się uznanie. Fani Włókniarza wciąż pamiętają, jak w 2011 roku Grigorij Łaguta odważną szarżą pod bandą pokonał Nickiego Pedersena i Tomasza Golloba. Rosjanin zapewnił wtedy swojej drużynie wygraną nad faworyzowaną Stalą Gorzów 46:44. Po meczu kibice długo dziękowali Klindtowi, a ten po raz kolejny udowodnił, że warto na niego stawiać, choć przed startem sezonu wydawało się, że trudno będzie mu wywalczyć miejsce w składzie.

Duńczyk po meczu był zadowolony ze swojego występu, choć nie uniknął wpadki, kiedy to do mety dojechał na trzecim miejscu, za zawodnikami Orła. - W dwunastym biegu nie zrozumieliśmy się z Oskarem Polisem i wykorzystał to Adrian Gała, który nas wyprzedził. To było głupie. Możemy być jednak zadowoleni z wygranej. Orzeł wykorzystywał rezerwy taktyczne, jest to bardzo silna drużyna - stwierdził Klindt.

Komentarze (2)
AMON
19.07.2016
Zgłoś do moderacji
0
4
Odpowiedz
Czyli za rok zażąda Ferrari :))))))))))