Duże obawy przed zawodami w Manchesterze miał Artiom Łaguta. Jak widać słuszne, gdyż jego występ nie spowodował u niego uśmiechu na twarzy. - Na początku ten tor wyglądał mało obiecująco i myślałem, że w ogóle nie pojedziemy. Szczerze powiedziawszy nie pamiętam takiego toru, na którym by mi się tak ciężko jeździło. Dopiero w końcówce coś drgnęło i wygrałem jeden bieg. Szkoda, że właśnie moich punktów zabrakło, kolegom też się zdarzały błędy. Za rok spróbujemy znowu - komentował bezpośrednio po zawodach dla WP SportoweFakty młodszy z braci Łagutów. - Tor był mocno przyczepny. Jak wygrałeś start i znalazłeś właściwą ścieżkę i byłeś konsekwentny to dowiozłeś dobre punkty. Ciężko było wjechać za kogoś dalej i zrobić coś więcej.
Rosjanie odpadli z walki o Puchar Ove Fundina. W finale o zwycięstwo powalczą gospodarze, czyli Wielka Brytania, Australia, Polska i Szwecja. Reprezentant Rosji z łatwością jest w stanie wskazać zwycięzcę. - Bez dwóch zdań moim faworytem jest Polska. Mają świetnych zawodników na ten tor, nie mają słabych punktów. Do tego jest Marek Cieślak, który wie co powiedzieć zawodnikom w odpowiednim momencie.
Drużyna Rosji po ostatnich zawirowaniach z federacją wystartowała w tym roku w optymalnym składzie. Mimo to rosyjscy żużlowcy narzekają, że jest jeszcze wiele do poprawienia. - Właściwie to nic się nie zmieniło, gdyż musieliśmy pojechać w Pucharze Świata aby dostać pozwolenie na jazdę w innych ligach i innych zawodach. Każdy miał wydane pozwolenie do 20-tego lipca i gdybyśmy odmówili to moglibyśmy dostać zakaz jazdy - tłumaczy jeździec GKM Grudziądz. - To nie jest tak, że my nie chcemy jeździć. Brakuje nam wsparcia i po prostu oczekujemy, aby federacja pomogła nam na tyle, aby nasza jazda była ciekawa i skuteczna.
ZOBACZ WIDEO Joanna Jędrzejczyk zniesmaczona słowami rywalki tuż po walce