Determinacja w Łodzi. Jest plan na Ekstraligę!

Orzeł Łódź jest liderem Nice Polskiej Ligi Żużlowej i ma duże szanse wygrać rundę zasadniczą, co w praktyce oznacza jazdę w wielkim finale rozgrywek. Wtedy klub prowadzony przez Witolda Skrzydlewskiego będzie o krok od PGE Ekstraligi.

Wojciech Ogonowski
Wojciech Ogonowski
Oskar Bober WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Oskar Bober

Co wtedy zrobią łodzianie? Orzeł rozegrał w tym sezonie jak na razie 13 spotkań. Zespół Lecha Kędziory wygrał 11 z nich, dwa razy przegrał i zapisał na swoim koncie cztery punkty bonusowe. W rezultacie drużyna uzbierała jak na razie 26 punktów i wyprzedza drugi w ligowej tabeli Lokomotiv Daugavpils o cztery "oczka", mając rozegrany o jeden mecz mniej od Łotyszy. Nic więc dziwnego, że prezes Witold Skrzydlewski jest coraz częściej pytany o ewentualny awans i późniejszy start w PGE Ekstralidze. Do tej pory szef Orła tonował nastroje. - Nadal zresztą uważam, że przed nami długa droga. Jeszcze wiele może się wydarzyć. Na wręczanie pucharów jest zdecydowanie zbyt wcześnie. Wszystko zależy od trenera i zawodników. Inna sprawa, że jako prezes muszę zacząć już teraz myśleć, co będzie, jeśli nam się uda. Jeśli zabierzemy się za temat Ekstraligi po ostatnim meczu, to będzie za późno - wyjaśnia Witold Skrzydlewski.

W Łodzi zaczęli od wyliczenia, ile może kosztować start w PGE Ekstralidze. Główny sponsor klubu uważa, że potrzeba minimum pięciu milionów złotych. - Jestem zdania, że z roku na rok ta suma będzie mniejsza. Kluby nie są w dalszym ciągu w stanie płacić tak horrendalnych pieniędzy, bo tego nie wytrzymają - przekonuje Skrzydlewski. - Można powiedzieć, że prawie połowę tej kwoty już mamy - dodaje.

Z jakich źródeł ma pochodzić wspomniana połowa potrzebnej do startu w PGE Ekstralidze sumy? - Start w Ekstralidze to pieniądze od sponsora rozgrywek i telewizji. Oszacowaliśmy już minimalne wpływy z tego tytułu. Wiem również, jaką kwotę na ekstraligowy żużel może przeznaczyć moja rodzina. W ten sposób mamy prawie połowę kwoty. Drugą część trzeba znaleźć. Jak? Opracowujemy właśnie konkretny plan działania. Przedstawimy go w najbliższych tygodniach - wyjaśnia Skrzydlewski. - Od razu zaznaczam, że nie wiem, czy nam się uda, bo największym przeciwnikiem jest czas. Ta próba jest jednak potrzebna, bo pokaże nam, komu poza rodziną Skrzydlewskich zależy na Ekstralidze w Łodzi. Będziemy ciężko pracować, żeby później móc stanąć z czystym sumieniem przed lustrem i powiedzieć sobie, że zrobiliśmy wszystko, żeby to miasto miało żużel na najwyższym poziomie. Uważam, że nie jesteśmy bez szans - przekonuje prezes.

Skrzydlewski podkreśla również, że jeśli nie uda zebrać się wspomnianych pięciu milionów teraz, to i tak najbliższe tygodnie zmienią wiele rzeczy w jego klubie. - Orzeł będzie niedługo zdecydowane bardziej profesjonalny. W klubie wiele rzeczy zaczyna wyglądać już inaczej. Niebawem kibice będą się o tym przekonywać. Jedno mogę obiecać. Jeśli teraz nie wygramy wyścigu z czasem, to będziemy doskonale zorganizowani przed kolejnym sezonem i wtedy stoczymy drugą bitwę, w której będziemy już znacznie silniejsi - dodaje na zakończenie Witold Skrzydlewski.

ZOBACZ WIDEO Michał Gołaś: Kolarstwo to najtrudniejsza dyscyplina w Rio (źródło TVP)


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×