Wydarzenia z minionej niedzieli w Lesznie obiegły całą żużlową Polskę. Zamieszanie zostało wywołane przyjazdem Nickiego Pedersena, który został zaproszony na mecz przez włodarzy klubu. Duńczyka w składzie nie widział jednak Adam Skórnicki. Menedżer nie zgadzał się, by ktokolwiek z zewnątrz ingerował w jego decyzje kadrowe.
- To, co wydarzyło się w niedzielę już sobie wyjaśniliśmy. Emocji, jakie temu towarzyszyły starczy nam na długo. Ta sprawa jest już zamknięta - zaznacza Skórnicki. - Jeśli trzeba wskazać winnego, to jestem nim ja. Ta sytuacja powstała na poziomie drużyny, a za te sprawy właśnie jestem odpowiedzialny - dodaje.
W gorzkich słowach o menedżerze wypowiedział się w internecie sam Nicki Pedersen, obwiniając go o to, że po meczu nie powiedział dziennikarzom prawdy. Skórnicki rozgoryczenie Duńczyka jest jednak w stanie zrozumieć. Nie wyklucza zresztą, że "Power" wróci do składu na baraże. - Oczywiście, że przyjazd Nickiego na kolejne mecze wchodzi w grę. To profesjonalista i sytuacja, którą mieliśmy w niedzielę nie jest w zasadzie jego winą. Doszło do małego nieporozumienia. Nie ja zapraszałem Pedersena na ten mecz, ale zarówno ja, jak i osoby z klubu chciały dobrze. Widzieliśmy pewne sprawy inaczej, ale czasem tak bywa, gdy dochodzi do sytuacji podbramkowych - zaznacza Skórnicki.
W kuluarach zaczęto spekulować, że menedżer Byków może nie poprowadzić drużyny w październikowych barażach. Sam szkoleniowiec nie potwierdza tych informacji. - Nic mi nie wiadomo o tym, bym nie pracował już w klubie. Zakładam, że przygotuję drużynę do baraży. Oczywiście wszystko może się zmienić. Uważam jednak, że powinienem ten wózek dociągnąć do końca - odpowiada "Sqóra".
ZOBACZ WIDEO Koszulka Ronaldo i wielkie trofea. Zobacz muzeum reprezentacji Brazylii! (źródło TVP)
{"id":"","title":""}