Wrocławska ekipa stanęła przed piekielnie trudnym zadaniem. W Poznaniu, gdzie w tym roku startuje jako gospodarz, Betard Sparta przegrała 29:49. Wobec tego na Stadion im. Edwarda Jancarza goście przyjeżdżali pogodzeni z porażką.
- Gratulacje dla drużyny zwycięskiej. Byli w dwumeczu po prostu lepsi. Bardzo trudno jest zmobilizować się po tym, co wydarzyło się w pierwszym meczu. W dużej mierze okoliczności sprawiły, że nie czuliśmy się jak na swoim torze, ale jak na zupełnie obcym - przyznał po rewanżowym starciu kierownik drużyny z Wrocławia.
Dla Spartan liczyła się przede wszystkim bezpieczna jazda, by w pełni sił przystąpić do walki o brązowy medal. - Przy takim bagażu punktów ujemnych trudno było liczyć na to, że uda nam się to odrobić. Od początku zakładaliśmy, oceniając możliwości, że te punkty są nie do odrobienia. Chcieliśmy się pokazać, szczęśliwie przejechać te zawody. Najważniejszy mecz dla nas będzie za tydzień. Jest o co jechać. Chcemy zdobyć brązowy medal i udowodnić, że zasługiwaliśmy na znalezienie się w play-off - przekonywał Krzysztof Gałandziuk.
W drugim pojedynku ze Stalą Gorzów ze strony wrocławskiej na dobrą sprawę nie oglądaliśmy zmian. Tylko Adrian Gała był zastępowany, gdyż z powodu upadku w wyścigu juniorskim nie był w stanie kontynuować zawodów. W ten sposób chciano dać maksymalnie dużo szans każdemu zawodnikowi, by odpowiednio przygotować się do walki o brąz. - Nie stosowaliśmy rezerw, bo chcieliśmy, żeby każdy pojechał to, co mu się należy i wynika z programu. Nominacje do biegów nominowanych były transparentne. Decydowały punkty. To był dla nas etap przygotowań do tego, co wydarzy się za tydzień - podsumował Gałandziuk.
ZOBACZ WIDEO: Wybrzeże - Lokomotiv: upadek Zetterstroema (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Falubaz nie podda się w dwumeczu Czytaj całość