Orzeł Łódź w fazie zasadniczej Nice Polskiej Ligi Żużlowej zdetronizował rywali. Łodzianie mieli w tabeli nad Łotyszami osiem punktów przewagi. Jednak wielki finał rządził się swoimi prawami i to podopieczni Nikołaja Kokina mogli cieszyć się z ostatecznego triumfu.
Łotysze w pierwszym meczu wygrali 47:43. Eksperci uważali, że Orzeł poradzi sobie i odrobi straty. Optymizmu nie podzielał jednak prezes łódzkiego klubu. - Po pierwszym meczu wiedziałem, że przegramy finał - powiedział Witold Skrzydlewski.
Zawodnicy w trakcie pierwszej fazy rozgrywek zanotowali tylko dwie porażki, często wysoko wygrywając z rywalami. Skrzydlewski zastanawia się, czy obrana taktyka była skuteczna. - Może przegraliśmy dlatego, że byliśmy fair wobec zawodników. Może dlatego, że wszędzie wysyłaliśmy mocne składy. Nie patrzyliśmy na ekonomię. Chcieliśmy być inni niż pozostałe kluby. Może to nasz błąd - mówił Skrzydlewski.
Lokomotiv nie ma szans na awans do PGE Ekstraligi. W tej sytuacji pierwszy w kolejce do jazdy w najwyższej klasie rozgrywkowej byłby Orzeł. Witold Skrzydlewski podtrzymuje jednak swoje wcześniejsze słowa. - Łodzianie mają swój honor, w przeciwieństwie do bardzo wielu ludzi, którym się wydaje, że są honorowi. Rodzina Skrzydlewskich głowę nosi wysoko, w związku z tym nie wyobrażamy sobie awansować inaczej niż w sportowy sposób - skomentował prezes Orła.
Łódzcy kibice pomimo klęski swojej drużyny, nie mieli pretensji do zawodników. Dziękowali im za sportową walkę, a przeciwnikom gratulowali sukcesu. - Mamy przed sobą zawody Speedway Show 2 października. Po meczu z Lokomotivem nie wiem czy ktoś na nie przyjdzie. Musimy ochłonąć po tej porażce. Uważam jednak, że zachowaliśmy się godnie, jak na ludzi którzy przegrali - podsumował prezes Orła Łódź.
ZOBACZ WIDEO: Pełnosprawni: Rio 2016 - czas wspomnień (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}