Kołodziej zostanie w Tarnowie nawet w Nice PLŻ? "Jestem stąd i zależy mi na losach klubu"

WP SportoweFakty / Wojciech Klepka
WP SportoweFakty / Wojciech Klepka

W sportowej rywalizacji Unia Tarnów spadła w tym sezonie z PGEE. Istnieje jednak szansa, że Janusz Kołodziej pozostanie w swoim macierzystym zespole nawet w wypadku jej startów w Nice PLŻ. Ale w klubie liczą na starty w najlepszej lidze świata.

Te odważne i jasne deklaracje bardzo cieszą kibiców trzykrotnych złotych medalistów DMP, którzy nie wyobrażają sobie ukochanego klubu bez najbardziej utytułowanego wychowanka. Ale by słowa zamieniły się w czyny i zostały przelane na papier, muszą zostać spełnione pewne warunki. - Nie chcę jeździć, żeby tylko jeździć. Mam zamiar występować w drużynie, która ma postawiony przed sobą jakiś jasny i przede wszystkim ważny cel. Tego będę się trzymał i podkreślał na każdym kroku. Czekamy co się będzie działo, a kiedy już wszystko stanie się jasne zaczniemy podejmować decyzje - wyjaśnia lider "Jaskółek".

Coraz mniej czasu zostało włodarzom z Częstochowy na określenie się, czy zgromadzą budżet na przystąpienie do ekstraligowych rozgrywek. Jeśli okaże się, że przyszłoroczne występy w tej klasie są ponad ich siły finansowe, raczej na pewno w dalszej kolejności zaproszenie otrzyma klub z Małopolski. A ten jak zapewnia prezes Łukasz Sady jest pod każdym względem gotowy na podjęcie rękawicy w PGE Ekstralidze. Kołodziej ma pewne przemyślenia jak powinno się rozwiązać te sprawy, aby nie powtórzyć błędów z ostatniego sezonu. - Skoro mamy porywać się na Ekstraligę, to uważam, że tylko z lepszym składem. A jeśli mamy już zostać w niższej klasie, to żeby błyskawicznie się podnieść i awansować, albo wdrożyć jeszcze inny wariant. Nazbierać funduszy przez jeden sezon niejako na przeczekanie i w kolejnym spróbować wrócić do najlepszych ekip w kraju. Tych czynników do spełnienia, abyśmy byli znowu solidnym zespołem jest wiele. Dużo zależy od Grupy Azoty, bo nie ma co ukrywać pieniądze są niezwykle ważne - tłumaczy Kołodziej, który przeżył już gorycz degradacji z Unią Tarnów (2008). Postanowił jednak nie opuszczać szeregów biało-niebieskich. Opłaciło się, ponieważ banicja trwała tylko rok więc powrót do Ekstraligi był natychmiastowy. Można zatem wysnuć wnioski, że "Jasiek" wie o czym mówi.

Furtkę dla częstochowian i tarnowian otworzyły wcześniej zespoły z Daugavpils i Łodzi. Łotysze po dramatycznym finale na zapleczu dość nieoczekiwanie triumfowali w Nice PLŻ, ale od dawna było jasne, że nie mają prawa awansu. Sternik Orła Witold Skrzydlewski podkreślał natomiast, że jeśli w sportowej rywalizacji nie wywalczy awansu i będzie musiał się zadowolić drugą lokatą, nie ma zamiaru iść wyżej "kuchennymi drzwiami" - Szczerze mówiąc nie oglądałem tego spotkania. Usłyszałem tylko wynik. Wiadomo, że dla nas triumf w dwumeczu ekipy z Daugavpils to pozytywna informacja - oznajmił szczerze.

W tym roku okres transferowy będzie trwał tylko dwa tygodnie. Z takiego obrotu sprawy zadowolony jest nasz rozmówca. - Wydaje się, że dla zawodników jest to dobra wiadomość. Wszystko będzie działo się niezwykle szybko, ale potem zyskujesz świadomość, że śpisz spokojnie i wiesz na czym stoisz. A kiedy wszystko się przeciąga w nieskończoność wytwarza się trochę nerwów - przedstawił swój punkt widzenia

On sam może mieć pewność, że jeśli nie dogada się z rodzimym klubem, szybko znajdzie sobie nowego pracodawcę. Na brak ofert nie może bowiem narzekać. - Jestem przyzwyczajony, że co rok to zainteresowanie moją osobą jest spore. Telefony dzwonią często i tych możliwości trochę się pojawia. Ale ja jestem stąd i zależy mi przede wszystkim na Unii Tarnów i jej losach - mówił szczerze kapitan Unii Tarnów.

ZOBACZ WIDEO KSW: Materla zwycięża i chce szybkiego powrotu

Źródło artykułu: