Stanisław Chomski nie skreśla przepisu dwóch lig. "Można to wszystko pogodzić"

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Stanisław Chomski
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Stanisław Chomski

Szkoleniowiec Stali Gorzów uważa, że wprowadzenie limitu do jazdy w maksymalnie dwóch ligach uderzy przede wszystkim w państwa, w których rozgrywki ligowe stoją na niższym poziomie. Stanisław Chomski apeluje o dopracowanie pomysłu.

W ostatnich dniach WP SportoweFakty informowały o pomyśle - bądź co bądź kontrowersyjnym - władz PZM, który miałby doprowadzić do ograniczenia startów zawodników do dwóch lig. Swoje niezadowolenie z tego tytułu wyraziło już kilku zawodników, m.in. Niels Kristian Iversen, Peter Ljung i Davey Watt. Zdanie na ten temat wyraził także trener Stanisław Chomski.

- Ten przepis ma dwa aspekty. Na pewno w jakiś sposób ureguluje to, że zawodnicy będą mieli więcej czasu dla własnej regeneracji organizmu po meczach i przelotach. Z drugiej strony trzeba powiedzieć, że ten przepis uderzy w te kraje, gdzie ten żużel raczkuje bądź jest w takiej sytuacji, że jest na zakręcie. Myślę tutaj o Niemczech czy Czechach, gdzie posiłkuje się mocnymi nacjami: Polakami, Duńczykami czy Szwedami. A oni podnoszą atrakcyjność zawodów - przyznał szkoleniowiec Stali Gorzów.

Trener drużynowych mistrzów Polski nie kryje, że zapis uderzy właśnie w te kraje, w których żużel stoi na niższym poziome lub małymi krokami się rozwija. - Przy dużym zainteresowaniu, które cieszyło się Grand Prix w Teterow lub SEC w Guestrow, mając możliwość oglądania ich też w swojej lidze, wydaje mi się że popularność tej dyscypliny by wzrastała. Natomiast jeśli to się zamknie, bo wejdzie ograniczenia, to spadnie frekwencja i ten żużel będzie umierał śmiercią naturalną - nie kryje Chomski, który dodaje: - Może to zagrozić nie nam, ale tym właśnie krajom i także Anglii, bo zawodnicy z topu nie będą mogli tam startować.

Chomski sądzi, że choć pomysł wart jest przedyskutowania i doprecyzowania, to jednak obecne standardy wcale nie muszą być uznanymi za złe. - Rozumiem intencje pomysłodawców. Sport żużlowy generuje duże emocje, stres, wysiłek, czas na regenerację, ale to też sport, który umożliwia, że jadę tu, jutro tam i przy dobrej logistyce i suplementacji, odżywaniu, można to wszystko pogodzić. Myślę jednak, że to jest na razie wszytko w kwestii sądów i planów, jak to wszystko się ułoży. Uważam, że intencje są dobre, tylko trzeba doprecyzować pewne szczegóły. Tak jak w innych dyscyplinach gier zespołowych czy nawet indywidualnych. Są starty główne i są też pomocnicze, które pomagają w budowaniu formy - przyznaje.

- W żużlu były takie czasy, że zawodnicy startowali w pięciu ligach i troszkę się zapętlili. Problem jest złożony i trzeba głębiej się nad tym pochylić, by znaleźć rozwiązanie optymalne dla wszystkich. Zadowalające dla zawodników, którzy chcieliby jeździć jak najwięcej, bo to jest związane z dochodem i tych, którzy czuwają nad atrakcyjnością i bezpieczeństwem, by zawodnik przyjeżdżał na zawody zregenerowany i zmotywowany do jak najlepszego występu - zakończył "Stanley".

ZOBACZ WIDEO Tytuł w "świątyni prędkości". Urbaniak mistrzem Kia Lotos Race (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: