Dla Krystiana Pieszczka był to najlepszy sezon w dotychczasowej karierze. Junior Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra oprócz srebrnego medalu Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów zapisał na swoim koncie kilka innych sukcesów. 21-latek zwyciężył między innymi w Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostwach Ekstraligi, był w kadrze na Drużynowy Puchar Świata, a także sięgnął z młodzieżową reprezentacją po złoty medal Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów.
- Sezon mogę ocenić pozytywnie. Jest na pewno dużo lepszy niż ubiegłoroczny. Oby więcej takich sezonów. Wiadomo, były wzloty i upadki, ale najważniejsze, że skończyłem jazdę bez kontuzji - powiedział Pieszczek, który w rozgrywkach PGE Ekstraligi wykręcił średnią 1,566 punktu na bieg i był jednym z czołowych juniorów w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Pieszczek był uznawany za faworyta gdańskiego finału Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów. Gdański tor nie stanowił dla niego żadnych tajemnic, gdyż właśnie na nim spędził pierwsze lata swojej kariery. Po wykluczeniu w półfinale za spowodowanie upadku Dimitra Berge, zakończył on turniej na szóstym miejscu i musiał się zadowolić srebrnym krążkiem IMŚJ. - Gdański tor jest trochę wymagający, specyficzny, były na nim koleiny. Upadki na szczęście nie były groźne. Wszyscy dojechaliśmy cali i zdrowi - ocenił Pieszczek.
Wychowanek Wybrzeża Gdańsk po pierwszym finale IMŚJ w King's Lynn był liderem klasyfikacji generalnej, lecz po słabszym występie w Pardubicach tracił do Maksa Fricke'a i Roberta Lamberta punkt. - Ta formuła jest dobra dla tych co awansują do półfinałów, a zła dla tych, co nie wywalczą awansu. Działa to w dwie strony. Uważam, że to dobre posunięcie, bo zbieramy punkty, można odskoczyć rywalom. Stawka była bardzo wyrównana, bo do ostatnich biegów rywalizowaliśmy o mistrzostwo świata, jak i o brązowy medal - przyznał Pieszczek.
Przyszły sezon dla zawodnika Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra będzie pierwszym w gronie seniorów. 21-latek nie ukrywa, że nie będzie to dla niego stanowić różnicy. - Według mnie nie będzie to jakieś duże przejście. Po prostu trzeba będzie jechać od pierwszego biegu swoje - zakończył srebrny medalista IMŚJ.
ZOBACZ WIDEO: Robert Miśkowiak: Jestem wściekły. Nie mogę patrzeć na motocykle