WP SportoweFakty: Przez ostatnich 16 lat egzamin na licencję żużlową zdało 512 adeptów. Jak pan oceni ten rezultat? W zeszłym sezonie część praktyczną oraz teoretyczną zaliczyło 28 jeźdźców, natomiast dwa lata temu - 17.
Rafał Dobrucki: Progres jest widoczny. Kluby coraz częściej dostrzegają sens i potrzebę szkolenia. Trudno powiedzieć czy jest to dobry, czy zły wynik. Ocenimy to dopiero wtedy, gdy ci młodzi zawodnicy zaczną startować w zawodach, czy ilość przełoży się na jakość.
Czy uważa pan, że niezbędne są zmiany w szkoleniu młodych zawodników?
- Uważam, że podstawą jest wymóg szkolenia. Dalej należy zrobić wszystko, żeby początek szkoleń był dla młodzieży możliwie tani, ogólnodostępny. Pierwszy motocykl do szkolenia nie musi być drogim w utrzymaniu motocyklem żużlowym. To może, a nawet powinien być, zwykły motocykl minicrossowy, popularny ostatnio pitbike lub inny sprzęt, niekoniecznie wyczynowy. Jest to relatywnie tani sprzęt. Ponadto nie wymaga on organizacji kosztownych treningów na torze żużlowym, który musi być odpowiednio przygotowany. Można na nich trenować gdziekolwiek. Podczas przygotowań nowego programu szkoleń, zwracałem na to szczególną uwagę, żeby pierwszy kontakt ze sportem żużlowym stał się tańszy, mógł aktywować młodszych adeptów, oswajać ich ze sprzętem w jak najniższych kosztach, a także by można było przeprowadzać wstępne selekcje i przy okazji dawać młodym dużo frajdy.
ZOBACZ WIDEO Jarosław Hampel: Trudno to nawet nazwać sezonem
Ewentualne modyfikacje mogą zaprocentować pozytywnie.
- Nie mogą pojawiać się tego typu sytuacje, kiedy przychodzi do szkółki adept w wieku 13 czy 14 lat i ma pierwszy kontakt z motocyklem. Musimy otworzyć się na młodzież - szukać utalentowanych, lub już wstępnie przygotowanych adeptów. Uważam, że te przedszkółkowe zajęcia są bardzo ważne. Są dwa powody. Tam odbywa się już pierwsza selekcja. Już na tym etapie można określić, czy ktoś ma predyspozycje, czy ich nie ma. Ponadto jest to zdecydowanie tańsze rozwiązanie niż początkowe szkolenie na motocyklach żużlowych, które są drogie w utrzymaniu, a treningi na torze to też nie są tanie rzeczy.
Wielu adeptów szybko zdaje egzamin, ale później równie prędko ich zapał do żużla przygasa. Być może brakuje im autorytetów, specjalistów, którzy wspieraliby ich w młodym wieku.
- Z pewnością tak jest. Jednak generalnie w obecnej sytuacji największym problemem jest brak zaplecza dla szkółek. Problem zaczął się w 1993 roku, kiedy zniesiono obowiązek szkolenia. W latach 90' zachłysnęliśmy się tempem rozwoju speedwaya w naszym kraju obcokrajowcy - "gwiazdy", duże imprezy oraz pełne stadiony. W każdej dyscyplinie, również w naszych rodzimych rozgrywkach piłki nożnej, istnieje obowiązek szkolenia.
Obecnie nie funkcjonuje zbyt wiele szkółek...
- Szkółek, które wcześniej prosperowały, pozostało niewiele. Na palcach jednej ręki można je wyliczyć. Uważam jednak, że te kluby, które pracują z młodzieżą mają dziś wymierne efekty. Mówimy w tej chwili o Unii Leszno, Stali Gorzów, ROW-ie Rybnik czy Włókniarzu Częstochowa. Świetnie działają szkółki miniżuzlowe w Wawrowie pod okiem Mieczysława Woźniaka, a wcześniej Bogusława Nowaka, w Tarnowie - szkółka Janusza Kołodzieja czy Mirka Cierniaka, w Toruniu, Rybniku, Bydgoszczy, raczkują też inne.
Stworzona została koncepcja, by w składach meczowych II ligi mógł pojawiać się tylko jeden obcokrajowiec. To z pewnością byłoby korzystnym rozwiązaniem dla polskich juniorów.
- Oczywiście. Mamy wielu młodych chłopaków. W końcu musimy zdać sobie sprawę z tego, że pierwsza liga, może mniej, bo to trochę inna sytuacja, ale druga liga powinna być zapleczem dla naszych młodych zawodników. Rywalizacja musi być bardziej ukierunkowana na szkolenie i poligon dla młodych. Można oczywiście budować prężne kluby, przygotowywać się do awansów, ale przede wszystkim trzeba stwarzać miejsce nauki dla młodych.
A co z instytucją gościa?
- Instytucja gościa, o którą walczę cały czas, zostanie utrzymana. Być może zostanie ona rozszerzona o jednego zawodnika - seniora do 23 lat. Niewykluczone też, że ograniczenia w ogóle zostaną zniesione. Uważam, że jest to bardzo dobra sprawa dla polskiego żużla. Stosowana równolegle z obowiązkiem szkolenia przyniesie oczekiwane efekty.
Jest pan odpowiedzialny za polską kadrę juniorów. W minionym sezonie odbyło się wiele turniejów, w których występowali zawodnicy z jej zaplecza. Czy pojawiają się jakieś nowe talenty? Jak pan oceni rozwój tych zawodników?
- Powiedzmy, że w roczniku 96 mamy taki niż demograficzny... Generalnie można powiedzieć, że w tej grupie jest trzech znaczących zawodników, w tym jeden kadrowicz w osobie Kacpra Woryny. Z tego względu prace z młodzieżą w tym sezonie były mocno zintensyfikowane. Nadchodzi fala 18-latków i 19-latków. Jest też "grupa pościgowa" młodszych, także na pewno na zapleczu solidnie pracowaliśmy. Tych imprez było w tym roku dużo. Żeby jednak zbierać doświadczenie, trzeba się poświęcić i włożyć "nieco" wysiłku.
Rozmawiał: Mateusz Domański
W następnych latach mogło zdać:
2014 - 18 (w innym miejscu z Czytaj całość