Obecnie Jason Doyle przebywa w szpitalu po tym, jak doznał kontuzji w wyniku upadku podczas Grand Prix Polski w Toruniu. Jego stan poprawia się. - W sobotę miałem okazję odwiedzić Jasona w szpitalu. Chłopak czuje się już lepiej. Miło było popatrzeć, jak się uśmiecha. Ból mu chyba ustępuje, aczkolwiek pokazywał plecy i nogę, cała strona jest sina, aż czarna. Naprawdę to uderzenie było bardzo silne i Doyle mocno ucierpiał. Jego zachowanie wygląda jednak optymistycznie. Mieliśmy okazję swobodnie rozmawiać. Cały czas jest przy nim jego narzeczona, która go wspiera - powiedział Zdzisław Tymczyszyn, który był przy Australijczyku od momentu wypadku na Motoarenie.
Jak wyglądały kulisy negocjacji 31-latka z zielonogórskim klubem? Pierwsze próby miały miejsce już kilka tygodni temu. - Wydawało się, że cały czas jesteśmy o krok od zawarcia porozumienia, ale na prośbę teamu Jasona, spotkania były odkładane. Po meczu w Poznaniu umówiliśmy się na kolację i wydawało się, że już wtedy wszystko zostanie załatwione, bo druga strona deklarowała, że chce zostać, my też tego chcieliśmy. Właściwie nie było przeszkód. Wyobrażałem sobie, że załatwimy sprawę, ale Jason poprosił o przełożenie spotkania, bo były drobne rozbieżności. Okazało się, że przed kolejnym meczem w Zielonej Górze, Doyle powiedział: "słuchaj, mam inne sprawy, jest Grand Prix, ważniejsze rzeczy, daj mi trochę czasu". Można tylko przypuszczać, z czym to było związane. Chodziło nie tylko o GP, ale widocznie inne kluby też go atakowały i składały propozycje. Trudno, żeby ich nie rozważał, to jego święte prawo. Na ich prośbę nie doszło do naszego kolejnego spotkania - wyjaśnił prezes Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra.
Decydujący krok w stronę nowego kontraktu Jasona Doyle'a z zielonogórskim klubem mógł zostać wykonany już przed tygodniem. Na przeszkodzie stanął jednak wypadek Australijczyka. - Od dawna byliśmy umówieni na Grand Prix w Toruniu, że będę w jego boksie i ustaliliśmy, że porozmawiamy właśnie w Toruniu. Zgodziłem się, nie chciałem naciskać, bo spotkania muszą chcieć dwie strony. Każdy wie, co się stało podczas turnieju, Jason uległ wypadkowi i powstał znak zapytania, co dalej. Pojechałem z jego menedżerem do szpitala, tam spędziliśmy kilka godzin. Podczas oczekiwania na diagnozę rozmawialiśmy, ale było wiadomo, że nie jesteśmy się w stanie umówić na żaden konkretny dzień, bo nie było wiadomo, co z Jasonem. Zostawiliśmy temat otwarty, ale na koniec chciałem uzyskać pewną deklarację i zapytałem: "słuchaj, powiedz szczerze, czy chcesz jechać w Falubazie?". Odpowiedział, że chce, ale jest jeszcze kilka spraw, które trzeba dograć. Ogólnie była jednak atmosfera do tego, by dalej współpracować. Cały czas było blisko, ale jednak do podpisu nie doszło. Z niedosytem opuściłem kolejne spotkanie z teamem Jasona i czekałem na to, aż będzie można porozmawiać ponownie - wytłumaczył sternik zespołu z Winnego Grodu.
Ostatecznie strony w sobotę doszły do porozumienia i Jason Doyle w sezonie 2017 nadal będzie startował w Ekantor.pl Falubazie. Jednocześnie Australijczyk zadeklarował, że chciałby zostać w zielonogórskim klubie na jeszcze dłużej. - W sobotę przeprowadziliśmy ostateczne negocjacje, umówiliśmy się co do przyszłego sezonu. Właściwie mogę powiedzieć nawet tak, że dogadaliśmy się na rok plus rok. To taka dżentelmeńska umowa, trudno ją do końca sformalizować. Powiedzieliśmy sobie, że jeśli warunki dla obu stron będą na tyle dobre i nie wydarzy się nic szczególnego, to właściwie bez negocjacji będziemy mogli przystąpić do kolejnego sezonu. Oczywiście wprost nikogo to nie zobowiązuje do przedłużenia umowy, ale została wyrażona taka deklaracja, by nie powtarzać znów całego procesu negocjacyjnego - dodał Zdzisław Tymczyszyn.
ZOBACZ WIDEO: Jarosław Hampel: Trudno to nawet nazwać sezonem
Sorry, wiele dobrego można powiedzieć o zawodnikach Falubazu Czytaj całość