Nicki Pedersen oprócz nierównej jazdy w PGE Ekstralidze, nie spisywał się na miarę oczekiwań w rozgrywkach Speedway Grand Prix. Już po kilku turniejach widać było, że brązowy medalista cyklu z sezonu 2015 raczej nie będzie w tym roku walczył o medal. W połowie września wydarzyło się jednak coś, co przekreśliło szanse Duńczyka nawet na walkę o utrzymanie w pierwszej ósemce.
"Power" zanotował upadek podczas zawodów o Zlatą Prilbę w Pardubicach. Stwierdzono u niego złamanie szóstego kręgu szyjnego, nadgarstka i czterech żeber. Od zdarzenia minął ponad miesiąc i zawodnik czuje się już lepiej, choć przyznaje, że początki był trudne. - Przez kilka tygodni nie czułem żadnej poprawy, nie było dobrze. W ostatnim tygodniu nastąpił jednak zwrot i mogę myśleć, że wszystko idzie we właściwym kierunku - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty. Kiedy będzie gotowy do zimowych treningów? - Powinienem rozpocząć swój normalny zimowy program treningowy w połowie grudnia, więc będę przygotowany na sezon 2017 w 100 procentach - podkreśla Duńczyk.
Po upadku w Czechach stało się jasne, że sezon 2016 dla Pedersena dobiegł końca. Aktualnie, przed ostatnim turniejem w Melbourne, jest on 13. w klasyfikacji generalnej i na pewno nie znajdzie się wśród ośmiu żużlowców, którzy zapewnią sobie starty w GP 2017. - Liczę na dziką kartę w przyszłorocznym Grand Prix. Myślę, że nie skończyłem zdobywać medali w mistrzostwach świata - tłumaczy 39-latek.
Jak dodaje, liczy, że w przyszłym sezonie znów powalczy o najwyższe cele. - Mam naprawdę pozytywne podejście do przyszłego sezonu. Na pewno będę rywalizował o medale ze swoimi drużynami w ligach i postaram się zdobyć medal indywidualnych mistrzostwa świata/Europy - mówi Pedersen.
Jeśli chodzi o tegoroczne Grand Prix, to Duńczyk nie ma wątpliwości, że w obliczu kontuzji Jasona Doyle'a złoty medal na szyi zawiesi 46-letni Greg Hancock. Zdaniem Pedersena, Amerykanin zapracował sobie na to. - W mistrzostwach, które mają 11 rund, zawsze wyłaniany jest prawdziwy mistrz. Hancock prezentował się bardzo dobrze przez cały sezon i dlatego zabierze do domu swój czwarty tytuł indywidualnego mistrza świata - kończy "Power".
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob znów z nagrodą za wyścig sezonu: "Sam się dziwię, jak ja to robię"