Za i przeciw to dwa różne punkty widzenia na jedną sprawę. Komentują nasi dziennikarze Jarosław Galewski i Dariusz Ostafiński.
***
Galewski jest za
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Z perspektywy Nickiego Pedersena decyzję o pozostaniu w Lesznie uważam za właściwą. Miejsce w składzie może wywalczyć sobie bez większego problemu. Już w końcówce ubiegłego sezonu pokazał, że jego forma idzie w górę. Najlepszym dowodem była wygrana w Indywidualnych Mistrzostwach Europy. To nie był ten sam Nicki, którego oglądaliśmy przez większą część minionych rozgrywek PGE Ekstraligi.
Istotna jest również kwestia dotycząca zdrowia Petera Kildemanda. Jeśli jego problemy okażą się poważniejsze, to Pedersen może być w składzie od początku rozgrywek.
Kolejny argument, który przemawia za pozostaniem Duńczyka w Fogo Unii Leszno? Zawodnik wie, czego można spodziewać się po klubie, który jest jednym z solidniejszych płatników w PGE Ekstralidze. Pod tym względem wybrał bardzo bezpieczną opcję. W nowym otoczeniu mogłoby być różnie.
A czy Unia zrobiła dobrze? To temat na oddzielną dyskusję. Podstawowe pytanie brzmi: czy pozostali zawodnicy przy podpisywaniu umów wiedzieli, że o miejsce w składzie będzie walczyć sześciu seniorów, a jednym z nich może być właśnie Pedersen? Jeśli tak, to z atmosferą w zespole nie powinno być problemów. Zdrowe i jasne od początku dla wszystkich zasady to podstawa budowania team spirit.
ZOBACZ WIDEO Jarosław Hampel: Trudno to nawet nazwać sezonem
Ostafiński jest przeciw
Pedersen źle zrobił zostając w Lesznie. W zasadzie to dziwię się i jemu i klubowi. Zacznę jednak od wyjaśnienia, dlaczego Nicki popełnił błąd. Teraz nikt w Fogo Unii tego nie potwierdzi, ale od dwóch miesięcy Duńczyk siedział na walizkach. Po kończącym rundę zasadniczą meczu z Betard Spartą Wrocław, gdzie cała drużyna pokazała mu drzwi, Nicki był w Lesznie persona non grata. Ktoś powie, że nie ma już menedżera Adama Skórnickiego, który wówczas skreślił Pedersena ze składu, ale większość zawodników, która poparła tamtą decyzję nadal jest w zespole. Chyba, że Nicki lubi takie miejsca, gdzie wyrzucają go drzwiami, a on wraca wskakując przez okno.
Pedersenowi lepiej byłoby w Częstochowie. W Eko-Dir Włókniarzu miałby status gwiazdy, która wybiera sobie numer startowy i pola w biegach nominowanych. W ciemno mógłby też założyć, że jedzie sześć, siedem razy w meczu. To on rządziłby w parku maszyn. Wiem, że w Lesznie spokojnie wywalczy sobie miejsce w składzie, bo najpewniej skorzysta na pechu Kildemanda, ale z drugiej strony wszyscy koledzy z drużyny będą na niego krzywo patrzyli. Głośno tego nie powiedzą, ale już dziś, każdy z nich jest mocno pozostaniem Nickiego zniesmaczony. Zawodnicy mówią wprost, że kiedy podpisywali umowy to nikt nie mówił im, że szóstym żużlowcem będzie Pedersen. I jak tu zbudować team-spirit?