Matej Zagar tłumaczył działaczom Eko-Dir Włókniarza Częstochowa, że nie jest taki zły jak o nim mówią

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Matej Zagar i Jason Doyle przed treningową jazdą
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Matej Zagar i Jason Doyle przed treningową jazdą

W rozmowach kontraktowych najważniejsze są pieniądze, ale Słoweniec Matej Zagar dopinając szczegóły umowy z beniaminkiem PGE Ekstraligi z Częstochowy mówił nie tylko o kasie. Działacze Eko-Dir Włókniarza wiele dowiedzieli się o nim samym.

Kiedy już Matej Zagar ustalił warunki finansowe kontraktu z Eko-Dir Włókniarzem Częstochowa to zaczął opowiadać działaczom o sobie samym. Prezes klubu Michał Świącik przyznał, że z tej historii wyłonił się obraz człowieka inny od tego, który znał z mediów. Zagar w trakcie dyskusji wyjaśnił nowemu pracodawcy, skąd biorą się negatywne opinie o nim i oskarżenia o chamskie zachowanie. Żużlowiec ujął prezesa Świącika swoją szczerością.

- Matej wyjaśniał, że jego problem polega na tym, że w trakcie zawodów, ale i też krótko przed i po meczu reaguje na wszystko bardzo impulsywnie - opowiada nam Świącik. - Mówił, że byle drobiazg przeszkadza mu w koncentracji i komuś stojącemu z boku może się on wydać opryskliwy i chamski. Przyznał zresztą wprost, że bardzo się denerwuje, kiedy ktoś wchodzi mu w drogę w sytuacji, gdy on skupia się na myśleniu o kolejnym biegu - dodaje prezes, choć nam trudno pewne zachowania zrozumieć. Wystarczy wspomnieć ubiegłoroczną akcję z Grand Prix z uderzeniem własnego mechanika. Doszło do tego, choć Zagarowi w tamtych zawodach szło świetnie. Koledzy uderzonego mechanika zareagowali apelując do Mateja, żeby nauczył się szanować ludzi.

Wiele wskazuje na to, że Zagar ma w sobie coś z Jekylla i Hyde’a. Takie wrażenie można odnieść słuchając prezesa Świącika, który przekonuje, że poznał inną twarz żużlowca. Dla niego Matej nie jest tym człowiekiem, który bije mechanika czy reaguje po chamsku na prośby o wywiad, nawet po udanych zawodach. Dla niego jest to raczej miły, sympatyczny młodzieniec zainteresowany militariami i historią. - Opowiadał mi, jak wybrał się do Oświęcimia i jak bardzo to przeżył - zdradza Świącik. - A co do tej drugiej twarzy to on przyznał, że napięcie i adrenalina trzymają go długo po ostatnim starcie, stąd wiele nieporozumień - kończy prezes.

ZOBACZ WIDEO Witold Skrzydlewski: Myślę, że mamy skład, który pozwoli nam się utrzymać

Źródło artykułu: