Cała sprawa wzbudziła bardzo wiele emocji. Początkowo wydawało się, że Leon Madsen będzie jeździć w Grudziądzu, a Artiom Łaguta w Tarnowie. Później wydarzenia przybrały nieoczekiwany bieg. Rosjanin trafił do GKM-u, a Duńczyk do Unii. Od tego czasu minęły już ponad dwa lata. Czy dziś można powiedzieć, że ktoś wyszedł lepiej na całym zamieszaniu? - GKM wyszedł na tym dobrze, a najwięcej skorzystał Artiom Łaguta - mówi w rozmowie z portalem WP SportoweFakty prezes GKM-u Arkadiusz Tuszkowski.
Takie stanowisko grudziądzan dziwić nie może. Łaguta jest ciągle ich zawodnikiem, a Madsen po tym jak wystawił GKM trafił w tym klubie na czarną listę. - Trudno oceniać transfery, których podstawą był konflikt. Jeśli mamy mówić, że ktoś zyskał więcej, to raczej GKM Grudziądz - twierdzi ekspert naszego portalu Jacek Frątczak.
Jego zdaniem za transferem Łaguty przemawiają dwie kwestie. - Pierwsza sprawa jest taka, że Artiom ciągle jeździ w Grudziądzu, a Leona już nie ma w Tarnowie. Inna sprawa, że Duńczykowi trudno się dziwić. Unia spadła, a on ma swoje ambicje - podkreśla Frątczak. - Poza tym, mam wrażenie, że pod względem sportowym nieco wyżej stoją akcje Rosjanina. Inna sprawa, że Duńczyka również bardzo cenię. On się w Tarnowie mocno rozwinął, więc pewnie z jego perspektywy ruch był dobry. Jeśli mam jednak oceniać, jak wyszły na tym kluby, to raczej więcej zyskał GKM. Artiom jest wierniejszy barwom klubowym - dodaje były menedżer Falubazu.
W GKM-ie doskonale pamiętają negocjacje z Łagutą. Prezes klubu przypomina, że wszystko udało się załatwić jednego dnia. - Trwało to cztery i pół godziny. Nawet się nie spotykaliśmy. To było kilka telefonów - wspomina Arkadiusz Tuszkowski. - Kontrakt był podpisany tego samego dnia. Artiom wyszedł na tym najlepiej, bo trafił do klubu, z którym chciał się później związać na dłużej - podsumowuje prezes.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem