Szwedzka ruletka Włókniarza. Za Lindgrenem przemawiały wyniki, za Jonssonem doświadczenie

Prezes Włókniarza Częstochowa, Michał Świącik, twierdzi, że beniaminek PGE Ekstraligi zrezygnował z Fredrika Lindgrena na rzecz Andreasa Jonssona. Czy była to dobra decyzja? - Życzę Włókniarzowi tego trafienia - mówi nasz ekspert, Jacek Frątczak.

Mateusz Makuch
Mateusz Makuch
Andreas Jonsson w akcji WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Andreas Jonsson w akcji
Włodarze częstochowskiego Włókniarza nie mieli łatwego zadania w ostatnim okresie transferowym. Po przyjęciu zaproszenia do startów w PGE Ekstralidze, przed Michałem Świącikiem i jego pracownikami stanęło wyzwanie zbudowania drużyny, która realnie powalczy przynajmniej o utrzymanie w elicie. Włókniarz przemeblował prawie cały zespół w porównaniu do ekipy, którą rywalizował w poprzednim sezonie w Nice PLŻ i zajął trzecie miejsce.

Do klubu z Częstochowy po 13 latach wrócił Andreas Jonsson. Ostatnio prezes Świącik powiedział nam, że odbyło się to kosztem pozyskania Fredrika Lindgrena, którego ostatecznie z otwartymi ramionami przyjęto w ROW-ie Rybnik. - Postawiliśmy na Jonssona, uznaliśmy że dla nas ten wybór będzie lepszy - mówił sternik Włókniarza.

- Dzisiaj ocenianie tego, który ruch którego prezesa był lepszy, nie ma większego sensu. To, kto ma rację w przedsezonowych spekulacjach, tak naprawdę zweryfikuje tor - powiedział na wstępie ekspert WP SportoweFakty, były menedżer Falubazu Zielona Góra, Jacek Frątczak.

O jego komentarz poprosiliśmy nieprzypadkowo, bowiem pracował on z oboma reprezentantami Szwecji w zielonogórskim klubie. Nasz ekspert i felietonista poznał dobrze zarówno Jonssona, jak i Lindgrena. Obecnie przygląda się im, ich poczynaniom i nie ma wątpliwości, że czeka ich odmienny sezon, niż ten w 2016 roku. Frątczak uważa, że biorąc pod uwagę jedynie rok 2016, naturalnie lepiej spisywał się Lindgren. - Natomiast doświadczenie na torach ekstraligowych, mimo wszystko w dalszym ciągu przemawia za Jonssonem - ocenił.

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

Zdaniem Frątczaka, przed Jonssonem otwiera się duża szansa. Będzie mógł o sobie przypomnieć. Powinno mu być łatwiej, ponieważ z jego kalendarza wypadło wiele imprez - przede wszystkim liga angielska i cykl Grand Prix. - Pamiętam rozmowy z Andreasem, bodajże przed sezonem w roku 2014, gdy pytałem go, jaki jest sens startowania w lidze na Wyspach Brytyjskich. Odparł, że potrzebuje startów, że go nie męczą, że dzięki temu staje się lepszym zawodnikiem. A już wtedy można było mieć wątpliwości czy dobrze robi. Jeździł przecież w niezwykle wymagającej lidze angielskiej, polskiej, szwedzkiej i na dodatek w cyklu Grand Prix. Mam wrażenie, że co najmniej jedne rozgrywki mocno na nim ciążyły i zawsze wskazywałem, że to wina ligi brytyjskiej - uważa Frątczak.

Ponadto wicemistrz świata z 2011 roku uporządkował kwestie sprzętowe. - Andreas w końcu mówi: "Nic nie zmieniam. Za dużo było tych zmian w ostatnich latach, one mi nie sprzyjały. Wydawało mi się, że będzie "okej", a tak naprawdę każdy kolejny sezon był gorszy od poprzedniego." W żużlu najważniejsza jest stabilizacja. Uważam, że Jonsson podjął bardzo dobre decyzje. Po pierwsze, rezygnacja z ligi angielskiej. Po drugie, brak startów w Grand Prix - to oczywiście już nie zależało od niego, ale sam zdał sobie z tego sprawę, że cykl wyłaniający IMŚ ciągnął go w ostatnim czasie w dół. Teraz tego nie będzie - oznajmił nasz ekspert.

Za Jonssonem przemawiać ma też doskonała znajomość częstochowskiego toru, na którym czuje się jak ryba w wodzie. - Start wszędzie jest istotny, ale tor w Częstochowie, o czym mówi wielu zawodników i obserwatorów, jest jednym z najlepszych do ścigania w Europie. Myślę, że największy mankament Andreasa Jonssona w ostatnich latach to właśnie start, co ma według mnie źródło w sprzęcie. To nie jest tak, że Andreas spóźnia start, w żużlu to nie jest kwestia momentu. On jakby nie potrafi skleić motocykla, by wyjeżdżać ze startu w taki sposób, aby przynajmniej ruszać spod taśmy równo z innymi zawodnikami. W cyklu Grand Prix czy PGE Ekstralidze ciężko o wyprzedzanie zawodników jak tyczki - mówił Frątczak, który przybliżył też specyfikę owalu SGP Areny Częstochowa. Według niego, sprzyja ona Jonssonowi.

- Tor w Częstochowie to taka typowa agrafka. Stosunkowo długie proste, jednak łuki są dosyć ostre, więc tam trzeba umieć jeździć. Jest to owal, na którym możliwości zmiany linii jazdy jest bardzo dużo. Szczególnie na wyjściu z drugiego łuku trzeba tam bardzo głęboko jechać po szerokiej, niemal ocierać tylne koło o dmuchaną bandę. I ten tor sprzyja takim zawodnikom jak Andreas Jonsson czy Piotrek Protasiewicz. Oni tam zresztą wyczyniali cuda - przypomniał.

(ciąg dalszy na kolejnej stronie)

Czy Twoim zdaniem Włókniarz postąpił słusznie wybierając Andreasa Jonssona kosztem Fredrika Lindgrena?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×