Żużel niszczy wątrobę i potrafi nieźle namieszać w głowie

- Żużel rodzi stres. Człowiek pogubiony, zostawiony samemu sobie, chleje albo próbuje się zabić. Trzech popełniło samobójstwo, ale było też kilku innych, którzy targnęli się na swoje życie. Te próby były na szczęście nieudane - mówi Adam Skórnicki.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Newspix / Łukasz Trzeszczkowski

Rafał Szombierski, zawodnik ROW-u Rybnik, przyznał kilka dni temu w wywiadzie dla nas, że żużel jest tak stresującym zajęciem, że on czasami musi się napić, żeby odreagować. Dodał, że jedni się wieszają, a on woli procenty. Krzysztof Cugowski, wokalista Budki Suflera i wielki fan żużla znający doskonale środowisko, pisał w felietonie dla WP, że dla niego jest czymś naturalnym, że człowiek zaglądający śmierci w oczy, musi od czasu do czasu wychylić kielicha. Czy żużlowcy, z racji niebezpieczeństwa, jakie im towarzyszy, częściej niż inni sięgają po używki? Czy stres i napięcie wynikają wyłącznie z tego, że śmierć czeka na nich dosłownie na każdym metrze żużlowego toru?

Chleją, albo próbują się zabić

Adam Skórnicki, żużlowy mistrz Polski, przyznaje, że przeciążenia w żużlu są ogromne, a zawodnicy są pozostawieni samym sobie. - Prezesi przeważnie wychodzą z założenia, że jak dali pieniądze, to nic więcej ich nie obchodzi - mówi Skórnicki. - Młody człowiek pogubiony i zostawiony samemu sobie chleje albo próbuje się zabić. Trzech żużlowców popełniło samobójstwo (Łukasz Romanek, Robert Dados, Rafał Kurmański - dop. red.), ale było też kilku innych, którzy targnęli się na swoje życie. Te próby były na szczęście nieudane, a świat się o nich nie dowiedział. Ja sam o sobie mógłbym powiedzieć, że żużel zniszczył mi wątrobę. Człowiek nie wiedział, jak sobie radzić z napięciem i stresem, więc szukało się różnych sposobów - stwierdza nasz ekspert.

Jedni wolą flachę, inni rozmowę z psychologiem

Zdaniem Skórnickiego całe zło bierze się z tego, że po upadku komunizmu przyszedł profesjonalizm, ale w klubach zabrakło właśnie profesjonalistów, którzy podpowiedzieliby jakieś rozwiązania, otoczyliby zawodników opieką. - Pamiętam, jak nasz wielki skoczek Adam Małysz myślał o zakończeniu kariery, ale wytrwał i w XXI wieku latał i nie chciał wylądować. Sam przyznał, że ta metamorfoza była związana z utworzeniem profesjonalnego sztabu. A jak się popatrzy na niektóre osoby działające w żużlu, to człowiek może sobie zadać pytanie, jak tu nie pić, albo nie ćpać - ironizuje Skórnicki, bo też według niego żużlowcy dochodzą do wielu rzeczy eksperymentując. - Próbują różnych rozwiązań, sprawdzają co im pomaga. Jedni wolą flachę i cygareta, inni rozmowę z psychologiem - zauważa.

O ile Skórnicki stara się wszystko poukładać w logiczną całość i pokazać, gdzie tkwi problem, o tyle inny były mistrz Polski na żużlu Sławomir Drabik zdaje się mówić, że żużel zaczyna się tam, gdzie kończy się logika. - Niedawno pochowałem kolegę - zaczyna. - Wesoło z nim było, a w garażu się powiesił i kombinujemy, co się stało. Nie ma reguł. Pamiętam Roberta Dadosa. Wrocławski klub nie robił mu presji, nie naciskał, najlepszych profesorów brał do pomocy, a pani prezes Krysia Kloc zawsze miała dla Roberta serce szeroko otwarte. Nie pomogło - stwierdza gorzko Drabik.

ZOBACZ WIDEO Prezes PZM prosi o to, żeby nie wywierać presji na Bartosza Zmarzlika
Czy w żużlu mamy problem z używkami większy niż w innych dyscyplinach sportu?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×