Bogacz z pałacu Chopina zbudował drużynę za 10 milionów

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Karkosik nigdy nie wyjaśnił, dlaczego kazał swoim ludziom i zawodnikom uciec z finału. Podobno był bardzo zły, bo dzień przed meczem zadzwonił do niego powiązany z zielonogórskim klubem Robert Dowhan i miał mu powiedzieć coś, co go zabolało. Miliarder po konsultacji z Władysławem Komarnickim, byłym prezesem Stali Gorzów, miał się upewnić, że za ucieczkę z meczu zapłaci karę nie większą niż 250 tysięcy złotych i zdecydował, że zagra Dowhanowi na nosie. Ostatecznie dostał blisko milion złotych grzywny i 8 punktów ujemnych. Przebąkiwał o wycofaniu drużyny z ligi. Ostatecznie zbudował dream-team i mówił, że będzie grał o całą pulę.

Zespół marzeń z 2014 roku kosztował 10 milionów złotych i dotąd jest to najdroższa drużyna w historii ligowego żużla na świecie. Przebił o pół miliona Unię Leszno i pozyskał za prawie 2 miliony złotych Emila Sajfutdinowa. Miał już wycenianego na 2,5 miliona Golloba oraz Australijczyków Chrisa Holdera i Darcy'ego Warda z kontraktami na poziomie 1,6 i 1,3 miliona złotych. Do tego dochodził kolejny, piąty milioner Adrian Miedziński. Ten drogi zespół nie zdołał nawet awansować do fazy play-off kończąc rozgrywki na 5. miejscu.

W PZM przekonują, że czas budowy drużyny marzeń to był czas psucia żużlowego rynku. To wtedy mistrz świata Tai Woffinden dostał ofertę na poziomie 1,9 miliona złotych, a Patryk Dudek z Falubazu Zielona Góra był kuszony kontraktem rzędu 1,7 miliona złotych. To ostatnie zagranie miało być zemstą Karkosika na Dowhanie.

Traktowany niczym bankomat

Bliscy współpracownicy Karkosika podkreślają jednak, że nigdy nie był rozrzutny. W klubie był gwarantem zapięcia budżetu, ale zdarzały się sezony, w których nie musiał dokładać ani złotówki. Kiedy trzeba było dokonać przelewu, to zarząd musiał się tłumaczyć z tego, że nie udało mu się zebrać wystarczających środków na funkcjonowanie klubu.

Z żużla wycofał się, bo czuł, że nie jest doceniany przez władze polskiego speedwaya. Chciał mieć większy wpływ, żalił się, że PZM i spółka zarządzająca rozgrywkami nie liczą się z jego zdaniem. Mówił, że jest traktowany niczym bankomat.

Ludzie zarządzający żużlem nie tęsknią za Karkoskiem. Uważają, że on sam może nie był taki zły, ale otaczał się słabymi doradcami. Jego błędem miało być też to, że za bardzo zaczął ufać innym działaczom. Dziś jest z dala od sportu, choć nie lada sensację wzbudziło pojawienie się miliardera na pierwszym spotkaniu nowych właścicieli KS Toruń z lokalnymi sponsorami. To było jednak w 2015 roku. Od tamtego czasu słuch o Karkosiku zaginął. Przynajmniej w żużlu, bo w biznesie to wciąż topowa postać.



KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy w żużlu potrzebni są tacy ludzie, jak Karkosik?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×