Kevlar za szarą strefę. Taka zamiana opłaci się tylko najgorzej zarabiającym zawodnikom

WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Paweł Przedpełski i Greg Hancock. Radość po wygranym biegu.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Paweł Przedpełski i Greg Hancock. Radość po wygranym biegu.

Zawodnicy mają prawo do około 50 procent powierzchni reklamowej na swoim kombinezonie. Część z nich mówi, że gdyby dać im całość, to mogą nawet zrezygnować z pieniędzy z szarej strefy, czyli z dodatków do kontraktu.

W tym artykule dowiesz się o:

Na wynagrodzenie żużlowca PGE Ekstraligi składają się dziś kwota za podpis, premia za punkty, sprzedaż miejsca na kevlarze oraz pieniądze z tzw. szarej strefy, czyli kontrakty reklamowe i dopłaty do punktów. Te ostatnie biorą się, stąd że w regulaminie zapisano maksymalną stawkę za podpis - 150 tysiące złotych i za punkt - 4000 złotych. Wszystko co płaci się ponadto, nie jest objęte procesem licencyjnym. Jeśli klub spóźnia się z przelewem, to żużlowiec nie ma się komu poskarżyć. Wiemy o co najmniej jednej drużynie najlepszej ligi świata, której prezes zaszantażował zawodników mówiąc im, że dostaną zaległą, dodatkową kasę, jak przedłużą umowy na kolejny sezon.

Część zawodników przyznaje, że wolałaby zamienić szarą strefę na sto procent powierzchni reklamowej na kevlarze. Dziś żużlowcy mają połowę. W dodatku nie są to najlepsze miejsca. Żużlowcy sądzą, że gdyby dostali wszystko, to prowadzone przez nich firmy miałyby się lepiej. Wpływy może nie byłyby większe niż teraz, ale z płynnością nie byłoby takich kłopotów, a i nerwów byłoby mniej. Zdarza się, że te dodatkowe umowy zawierane są "na gębę" i potem zawodnicy muszą się dopraszać o swoje.

Zamiana szarej strefy na kevlar ładnie brzmi, ale nie ma na nią żadnych szans, bo nie opłaca się żadnej ze stron. Może miałaby ona jakiś sens w przypadku zawodników, którzy w szarej strefie dostają od 20 do 30 tysięcy złotych. Oni faktycznie mogliby wyjść na swoje. Gorzej z gwiazdami, czy nawet solidnymi zawodnikami tzw. drugiej linii. Oni mają bowiem dopłaty do każdego zdobytego punktu nawet na poziomie 2000 złotych. Najlepsi z szarej strefy wyciągają od 700 do 800 tysięcy złotych. W żaden sposób nie są w stanie zrekompensować tego ze sprzedaży dodatkowych miejsc na kombinezonie. Przy dużej operatywności i szczęściu mogliby zebrać najwyżej 200 do 300 tysięcy.

Klubom oddanie kevlaru za szarą strefę też nie wyszłoby na dobre. Jeden z działaczy przyznał, że straciłby od 30 do 50 procent wpływów z reklam na stadionie. Dodał też, że sponsor, który jemu płaci za reklamę 100 tysięcy złotych mógłby pójść do zawodnika i kupić miejsce za 10 tysięcy, ale tych 90 tysięcy nie zostawiłby w żużlu. Ta kasa po prostu uciekłaby z dyscypliny bezpowrotnie.

KLIKNIJ i oddaj głos w XXVII Plebiscycie Tygodnika Żużlowego na najpopularniejszych zawodników, trenerów i działaczy 2016 roku! ->

ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem

Komentarze (17)
avatar
yes
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
krążą pieniądze poza oficjalnym obiegiem.
A co z podatkami i paragonami?
W TV jest materiał z tekstem: "Biało-czerwoni biorą paragony" - czy wszyscy, a reszta? 
sibi-gw
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
" Wiemy o co najmniej jednej drużynie najlepszej ligi świata, której prezes zaszantażował zawodników mówiąc im, że dostaną zaległą, dodatkową kasę, jak przedłużą umowy na kolejny sezon." ...... Czytaj całość
avatar
Byk Bodzioncy UT
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panie Ostafiński, Pan to jednak jesteś kevlar wśród dziennikarzy. 
avatar
sympatyk żu-żla
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Każdy p.Ostafiński kombinuje jak może aby jak najwięcej zarobić.Nikt nie pójdzie na to aby nic nie zarobił.Szara strefa wszędzie istniała i istnieć będzie.Dobrze o tym wszyscy wiedzą.Pan za pew Czytaj całość
avatar
Manolo Darek
19.02.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Ostafinski-dziekuje nie czytam