Delegacja ROW-u dziwiła się nawet, że z podobnymi honorami nie żegna Jana Grabowskiego klub, w którym się wychował i spędził w nim najlepsze lata, czyli Falubaz Zielona Góra. Zdaniem rybniczan, ale nie tylko ich, mocno oburzony był też Jan Krzystyniak ceremonia wyglądała trochę tak, jakby chowano ich człowieka na obcej ziemi. A przecież Grabowski był zawodnikiem Falubazu w latach 1970-1980. Długo był też trenerem klubu. W 1985 roku zdobył z nim tytuł mistrza Polski, cztery lata później srebro.
- Nie rozumiem tych uwag - mówi nam Marcin Grygier, rzecznik prasowy Ekantor.pl Falubazu Zielona Góra. - To wygląda trochę tak, jakbyśmy mieli wyścig, kto się lepiej pokaże na pogrzebie, a przecież nie o to chodzi. Kolegom z ROW-u wyjaśniam, że nasz klub nie posiada sztandaru. Skoro przywieźli motocykl, to trudno żebyśmy zabraniali im go odpalić. Natomiast przedstawiciele Falubazu byli na ceremonii, złożyli też wieniec. To była oficjalna reprezentacja klubu. Byli w niej między innymi członek zarządu Kamil Kawicki i prezes stowarzyszenia ZKŻ Andrzej Napieraj. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, kim był dla naszego klubu trener Grabowski. A był przede wszystkim wychowawcą młodzieży. Wielu zawodników przewinęło się przez jego ręce - dodaje Grygier.
Przedstawiciele zielonogórskiego klubu faktycznie byli na pogrzebie. Pojawili się między innymi zawodnicy - Piotr Protasiewicz (najsłynniejszy wychowanek Grabowskiego) i Andrzej Huszcza. Osoby postronne mogły jednak odnieść wrażenie, że coś tu nie gra. ROW, w którym trener Grabowski spędził tylko kilka lat, przejechał pół Polski i pokazał, jak ważnym dla nich człowiekiem był zmarły niedawno szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO Skład MRGARDEN GKM Grudziądz na sezon 2017!