Maciej Janowski w niedzielę miał wypadek podczas treningu motocrossowego we Włoszech. W wyniku tego zdarzenia zawodnik Betardu Sparty Wrocław złamał obojczyk. Polak bardzo szybko został przetransportowany do Polski, gdzie we wtorek przeszedł operację w poznańskiej klinice Rehasport.
- Maciej wczoraj (we wtorek - dop. red.) był już w domu. Odwiedziłem go, jest w całkiem niezłym nastroju i czuje się w miarę dobrze. Gdyby nie ręką na temblaku, trudno byłoby mówić, że coś mu dolega. Był lekko zmęczony, ale to twardy gość - mówi nam Rafał Dobrucki.
Menedżer wrocławskiej drużyny przyznaje, że w sprawie Janowskiego jest dobrej myśli. - Znam przypadki, że po takich urazach żużlowiec wracał już po dwóch dniach. To jednak indywidualna sprawa każdego zawodnika. Mamy czas. O Maćka jestem w każdym razie spokojny. Powinien szybko się wylizać - dodaje.
Dobrucki zaznacza przy tym, że lepiej, iż taki uraz przydarzył się w lutym, gdy do sezonu żużlowego jest jeszcze daleko. Gorzej, gdyby Janowski wypadł w marcu, gdy zaczną się treningi na torze. - Jeżeli taka kontuzja miała się przydarzyć, to lepiej teraz, niż za kilka tygodni. Od pierwszych sparingów dzieli nas niespełna miesiąc. Jak wszystko ułoży się po naszej myśli, to Maciek spokojnie wyjedzie z nami w marcu na tor i ta kontuzja nie wpłynie znacząco na jego przygotowania. Sam zapowiada, że w czwartek lub piątek zacznie już ćwiczenia ogólne i pojeździ na rowerku. On mnie zadziwia. Formę ma bardzo dobrą i jego organizm powinien się szybko zregenerować - mówi Dobrucki.
Pechowy uraz, zdaniem szkoleniowca, może paradoksalnie wzmocnić wrocławskiego zawodnika. - Czasem takie nieprzyjemne dary losu tylko dodatkowo mobilizują sportowca do dalszej pracy - kwituje Dobrucki.
ZOBACZ WIDEO Od dziecka marzył o tym, żeby zostać kapitanem