Michał Gałęzewski: Jak oceniasz swoje pierwsze starty na torze?
Cyprian Szymko: Wiedziałem, że jestem świetnie przygotowany fizycznie i psychicznie. Wiele czasu w zimie poświęciłem na przygotowanie merytoryczne do sezonu. Nie bez powodu mówi się,że głowa to podstawa w każdym sporcie. Starałem się wszystko odpowiednio poukładać i póki co wszystko układa się na piątkę. Jestem bardzo zadowolony z pierwszych treningów.
Jakie masz wrażenia z treningów na pilskim torze?
- Nie spodziewałem się tak dobrze przygotowanego toru. Był bardzo równy i jechało mi się tam świetnie. Pozytywnie zaskoczyła mnie również jego geometria, umożliwia ona walkę na trasie i pozwala wiele się nauczyć.
A co sądzisz o swoich nowych kolegach z drużyny? Poznałeś ich już?
- To świetni ludzie. Cieszę się, że będę mógł jeździć z nimi w drużynie. Poznałem się ze wszystkimi, którzy byli na trzydniowym zgrupowaniu. Nie mieliśmy problemu żeby się dogadać. Od starszych kolegów można się wiele nauczyć, a i poznawanie nowych ludzi sprawia mi dużą frajdę.
Widać duże zainteresowanie żużlem w Pile? Kibice chodzą na treningi?
- Powiem szczerze, że osobiście liczę na duże zainteresowanie, bo przecież jeździ się dla kibiców i dzięki nim. Na treningi przychodziło naprawdę sporo ludzi. Jednorazowo na stadion pewnie nie przyszło więcej niż 50 osób, ale było bardzo zimno i ciężko wytrwać na kilkugodzinnym treningu. Sądzę jednak, że wieść o reaktywacji żużla w Pile już się rozniosła i frekwencja na pierwszym meczu będzie duża.
Jak wygląda twoje zaplecze sprzętowe i sponsorskie?
- Na chwilę obecną dysponuję trzema motocyklami i dwoma silnikami. Sprzęt wymaga jeszcze poprawek, ale jestem bardzo zadowolony z silnika, na którym trenowałem w pierwszym i drugim dniu. W trzeci dzień testowałem silnik od jednego ze sponsorów z Piły, ale nie był on zbyt dobry, co pokazują wyniki w sparingu. Sponsorów ciągle szukam i jestem otwarty na wszelką pomoc. Liczę, że firmy, które pomagały mi w poprzednim sezonie i w tym zostaną ze mną.
Kto ci będzie pomagał przy sprzęcie?
- W tym roku pracować będzie ze mną Maciek Pawłowski. Kibice pewnie pamiętają go jeszcze jak jeździł. Pracował przez cztery lata u Krzyśka Jabłońskiego i mam nadzieję, że jego doświadczenie pomoże mi w rozwoju. Jak na razie nasza współpraca układa się świetnie. Maciek to profesjonalista i mój dobry kolega. Nie bez powodu polecał go trener Grzegorz Dzikowski.
Jak wyglądają twoje relacje z gdańskim klubem? Możesz liczyć na jakąś pomoc?
- Myślę, że tak. Przecież ja nie odszedłem z GKS-u. Ciągle jestem zawodnikiem gdańskiego klubu i zamierzam walczyć w jego barwach we wszystkich pozostałych imprezach. Liczę na finał MDMP, myślę, że powalczymy w parach. Tych zawodów jest jeszcze dużo i liczę, że w końcu pokażę się z dobrej strony.
W poprzednich latach trenowałeś między innymi z Grzegorzem Dzikowskim, Robertem Sawiną, czy też Mirosławem Berlińskim. Jak byś porównał do nich swojego obecnego trenera?
- Mój obecny trener był także moim pierwszym. Bardzo szanuję pozostałych trenerów, gdyż wiele się od nich nauczyłem w różnych etapach mojego sportowego życia. Jednak mój tata jest ze mną od zawsze i doskonale zna moje indywidualne potrzeby. Po za tym jest świetnym szkoleniowcem i myślę, że sprawdzi się jako trener pierwszej drużyny.
Wkrótce wystartujesz w finale krajowych eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów. Będziesz jednak tylko rezerwowym... Zaskoczyło cię to?
- Nie ukrywam, że trochę tak. Liczyłem na miejsce pełnoprawnego uczestnika. Wiem, że w zeszłym sezonie nie błyszczałem, jednak grono juniorów znacznie się uszczupliło i liczyłem, że będę miał swoją szansę. Jestem rezerwowym i będę się starał wykorzystać każdą okazję do startu w tych zawodach, jeśli się tylko taka nadarzy.
Jesteś też po pierwszym treningu punktowanym. Możesz powiedzieć o nim coś więcej? Twój wynik ciebie zadowala?
- Był to dla mnie tylko trening. Jechałem na treningowym silniku i nie nastawiałem się zbytnio na wynik. Jestem zadowolony z mojej postawy. Wiem czego muszę się wystrzegać na przyszłość i co trzeba poprawić w sprzęcie. Jestem spokojny o dorobek punktowy. Nie był on zbyt duży, co wynikało chociażby z tego, że prowadziłem w pierwszych trzech biegach, a dowiozłem tylko pięć punktów. Później miałem defekt i upadek, więc uciekły kolejne punkty. Myślę, że coś więcej będzie można powiedzieć dopiero po pierwszym meczu ligowym.
Zaliczyłeś już pierwszy upadek w sezonie. Co się tam stało? Jakie są tego konsekwencje?
- Miałem szczęście w nieszczęściu. W trzecim dniu zgrupowania w Pile, w ostatnim biegu sparingu zaciął mi się gaz w motocyklu. Zorientowałem się dopiero na trzecim okrążeniu, kiedy atakując Petera Kildemanda, na wejściu w łuk postawiło mi motocykl. Nie mogłem nic zrobić. Podniosło mi przednie koło w motocyklu i przeleciałem na plecy. Poobijałem się tylko i nic poważnego mi się nie stało. Efektem upadku były tylko połamany błotnik i pęknięta osłona na kręgosłup. Najważniejsze, że ja jestem cały.
Nie obawiasz się o miejsce w składzie pilskiej drużyny?
- Powiem szczerze, że nie. Czuję się mocny, jak nigdy przedtem. Wiem, że mogę wygrać z każdym. Poza tym nie mam zbyt dużej konkurencji, co na pewno ułatwia sprawę.
Planujesz starty w ligach zagranicznych?
- Tak. Będę startował w lidze niemieckiej. Jak będzie taka możliwość, to wystartuję również w Danii. Mi osobiście marzą się starty w Anglii, jednak żeby tam pojechać, trzeba mieć odpowiednią bazę sprzętową i odpowiednią organizację całego przedsięwzięcia. Mam na to jeszcze czas.
Na które miejsce stać Polonię w tym sezonie?
- Nie mam pojęcia. Zarząd postawił nam jako cel szóste miejsce. Ja jednak będę się starał jechać tak, abyśmy wygrali każdy mecz i tak jakbyśmy walczyli o awans. Które miejsce zajmiemy? Pokaże czas i walka na torze.
Patrząc na skład młodzieżowy Wybrzeża w MDMP wydaje się, że możecie powalczyć o coś więcej. Wy, Damian Sperz, Martin Vaculik, Andriej Kobrin stanowicie całkiem niezła drużynę szczególnie, gdy się zauważy, że żaden z was nie ma ponad 19 lat. Liczysz na to, że po raz pierwszy od wielu lat Wybrzeże pojedzie dobrze w tych rozgrywkach?
- Nie będę ukrywał, że liczę na finał. A jak wiadomo w finale wszystko może się zdarzyć. Było by to coś pięknego, gdyby udało nam się zdobyć medal.