Jan Krzystyniak nie ma za co przepraszać Tomasza Golloba. Reakcja mistrza przesadzona

WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Tomasz Gollob (na drugim planie)
WP SportoweFakty / Jakub Janecki / Tomasz Gollob (na drugim planie)

Jan Krzystyniak napisał felieton, w którym doradził Tomaszowi Gollobowi zakończenie kariery. Zawodnik się oburzył, tak przynajmniej twierdzą działacze MRGARDEN GKM Grudziądz. Reakcji mistrza zdumiony jest Rufin Sokołowski, były prezes Unii Leszno.

Na łamach naszego portalu ukazał się felieton autorstwa Jana Krzystyniaka. Były zawodnik i szkoleniowiec stwierdził w nim, że na miejscu Tomasza Golloba zakończyłby już karierę. Rady te dotknęły żużlowca MRGARDEN GKM-u Grudziądz. - Tomek nie potrafi zrozumieć, dlaczego padły takie słowa. Ma ważny kontrakt z naszym klubem, zimą wylewał siódme poty na treningach, żeby jak najlepiej przygotować się do sezonu. Tymczasem przed startem ligi nasz kapitan czyta, że powinien dać sobie spokój. Teraz wypadałoby powiedzieć chociaż zwykłe "przepraszam". Tomek i my jako klub liczymy na takie minimum przyzwoitości - powiedział członek rady nadzorczej GKM-u, Zbigniew Fiałkowski.

Do całej sytuacji odniósł się były prezes Unii Leszno, Rufin Sokołowski. - Uznałem, że muszę poruszyć ten temat, ponieważ uważam, że ktoś powinien stanąć w obronie Jana Krzystyniaka. Czytałem zarówno felieton, jak i odpowiedź pana Fiałkowskiego. Jestem szczerze zdumiony oburzeniem grudziądzan i samego zawodnika, bo ich reakcja jest zdecydowanie przesadzona. Uważam, że Janek Krzystyniak nie ma za co przepraszać Tomasza Golloba i nie powinien tego robić - mówi Sokołowski.

Były prezes Unii Leszno nie widzi w felietonie Krzystyniaka żadnego zdania, które mogłoby urazić Tomasza Golloba. - Słowa Jana Krzystyniaka nie były w żadnym wypadku wrogie. Wynikały raczej z szacunku i troski o Golloba. Żużlowiec powinien raczej podziękować trenerowi, bo domyślam się, że jego felieton mógł wywołać u niego pewną refleksję. W przypadku sportowych gwiazd często bywa tak, że wszyscy ludzie poklepują takiego sportowca po plecach i nikt nie powie mu prawdy, o ile ta jest niewygodna. Krzystyniak mógł napisać: "Tomek, jesteś wielki i na każdym torze pokonasz jeszcze każdego. Dodawaj tylko więcej gazu na łuku". To byłoby zresztą nieszczere i nikomu by nie pomogło - zaznacza.

Rufin Sokołowski wspomina, że sam, za czasów swojej prezesury w Lesznie, odbył niełatwą rozmowę z lokalną legendą - Romanem Jankowskim. Jego rady zostały wówczas wzięte pod uwagę. - Tamta sytuacja była poniekąd związana z Janem Krzystyniakiem, który został w Lesznie szkoleniowcem. Jego zadaniem było nauczenie Unii jazdy na przyczepnym torze. Wiedzieliśmy jednocześnie, że nie jest to nawierzchnia, na której skutecznie jeździłby czterdziestolatek Roman Jankowski. Pamiętam, że odbyłem z nim szczerą rozmowę. Mówiłem: Roman, możesz u nas jeździć, ale raczej trudno będzie ci się przestawić na nową nawierzchnię. Będziesz gorzej punktować i część kibiców będzie na ciebie, legendę tego klubu, gwizdać. Roman to zrozumiał i ostatecznie zdecydował się na rolę jeżdżącego trenera w zespole w Warszawy. Tam, dwa lata później, zakończył z podniesioną głową swoją karierę. Roman o szczere słowa się nie obraził i Tomasz Gollob powinien postąpić tak samo - przekonuje Sokołowski.

ZOBACZ WIDEO Grzegorz Zengota pojechał na tydzień do Włoch. Wszyscy się o niego boją

Źródło artykułu: