Janusz Kołodziej niechętnie zmienia otoczenie. 15 sezonów spędził w Unii Tarnów, której jest wychowankiem. W każdym oknie transferowym otrzymuje oferty od wielu działaczy, ale zwykle się nad nimi specjalnie nie zastanawia. Jest tylko jeden klub, poza tym z Tarnowa, który jest w stanie skusić Kołodzieja - Fogo Unia Leszno. Zawodnik jeździł tam w latach 2010-11, a teraz wrócił.
- Przed pierwszymi przenosinami Janusza do Leszna zrobiliśmy listę drużyn, gdzie najbardziej by pasował, gdzie dobrze by się czuł - mówi Krzysztof Cegielski, menedżer i przyjaciel zawodnika. - Na liście były tylko trzy drużyny, w tym Unia Leszno, którą po analizie umieściliśmy na pierwszej pozycji - dodaje Cegielski.
Gdy jesienią 2016 roku pojawił się podobny dylemat (konieczność opuszczenia Tarnowa po spadku i ze względu na zły klimat), Kołodziej postanowił postąpić tak samo. - Wszystko wyszło bardzo naturalnie, bo obie strony miały dobre wspomnienia z tego pierwszego okresu współpracy - przekonuje Cegielski.
Kołodziej po opuszczeniu Leszna po sezonie 2011 nie urwał kontaktu z klubem. Była to w dużej mierze zasługa byłego prezesa, a obecnie jednego z udziałowców Unii, Józefa Dworakowskiego. Nie jest tajemnicą, że obu panów łączy nie tylko dziedzina sportowa. - Janusz i prezes Dworakowski mają też wspólne tematy jeśli chodzi o sprzęt rolniczy - wyjaśnia Cegielski.
Kołodziej co prawda rolnictwem się nie zajmuje, ale wykorzystuje maszyny, które sprzedaje Dworakowski przy własnym torze żużlowym i crossowym. O traktorach i wszystkich innych urządzeniach może z byłym prezesem Unii rozmawiać godzinami. - Trzeba powiedzieć, że prezes zna się na tym bardzo dobrze. Niejednokrotnie mieli okazję na ten temat porozmawiać i Janusz korzystał zawsze z porad pana Józefa przy doposażeniu się w potrzebny sprzęt. Ta znajomość i współpraca zaczęła się w okolicach 2010 roku i trwa z większymi lub mniejszymi przerwami do dnia dzisiejszego - dodaje menedżer.
Pozyskując jesienią Kołodzieja, działacze Fogo Unii spełnili życzenia wielu kibiców w Lesznie. Ci wielokrotnie podkreślali, że chcą powrotu tego zawodnika. Mimo że wychował się w Tarnowie, traktują go niczym swego wychowanka. - Biorąc pod uwagę to, jak jest tu przyjmowany, można powiedzieć, że Leszno to rzeczywiście jego drugi dom - stwierdza były prezes Unii, Rufin Sokołowski.
Sympatia do Kołodzieja to efekt kilku połączonych ze sobą czynników. - Janusz kojarzy się w Lesznie z sukcesem, bo przecież gdy przybył do klubu w 2010 roku, drużyna sięgnęła po upragnione złoto. Inna sprawa, że to sympatyczny zawodnik, którego trudno nie lubić. Nic więc dziwnego, że przy każdej okazji jest oklaskiwany przez kibiców. Dobrze się stało, że w czasach, gdy przywiązanie do barw klubowych jest coraz mniejsze, fani będą mieli w składzie zawodnika, którego mogą traktować niemal jak swojego - zauważa Sokołowski.
Nikt oczywiście nie ma gwarancji, że Kołodziej będzie w tym roku w takiej formie jak w sezonie 2010, a Fogo Unia sięgnie z nim w składzie po mistrzostwo kraju. Zarówno klub, jak i zawodnik są w każdym razie dobrej myśli. Jest to kontrakt obwarowany niewielkim ryzykiem, bo obie strony wiedzą, czego mogą się po sobie spodziewać. - Znamy się doskonale. Poza tym Janusz zawsze dobrze czuł się w Lesznie, a jak widać po reakcji kibiców, działaczy i innych pracujących wokół klubu, działa to w obie strony - przekonuje Cegielski.
ZOBACZ WIDEO Daniel Kaczmarek liczy na rady Grega Hancocka
________________________
sie wzruszylem.
Autentycznie,po przeczytaniu komentarzy uroniłem łezkę z tej okazji.
Chwyta za serce troska,dobre rady i przewidywanie przyszłości przez toruńskich "braci" :)
Dobrze że wieczor Czytaj całość